Antykonstytucja PiS

Biorąc pod uwagę stosunek PiS do obecnie obowiązującej Konstytucji, jego filozofię polityki i programową faktyczną marginalizację funkcji jurydycznej ustawy zasadniczej, znacznie bardziej pasuje do PiS-u państwo bez Konstytucji – piszą prof. Zajadło i prof. Koncewicz. Uzasadniają dlaczego każda konstytucja pisana przez PiS będzie Antykonstytucją

Lekcja ostatnich czterech lat przynajmniej dla prawników jest jasna: PiS realizuje swoją własną wizję konstytucyjną, która w sposób diametralny odchodzi od podstawowych założeń konstytucjonalizmu liberalnego, do którego byliśmy przyzwyczajeni po 1989 roku. Dla ewentualnie zdegustowanych słowem „liberalnego” proponujemy zamiennie – „oświeceniowego”, w sensie historycznych ideowych korzeni współczesnego konstytucjonalizmu. 

Dla niektórych nasz tekst może się oczywiście stać łatwym celem ataku w tych wszystkich punktach, gdzie pojawia się słowo “liberalizm”. By uniknąć wszelkich wątpliwości – używając go nie mamy na myśli konkretnej doktryny politycznej, eksponujemy raczej jego etymologiczną podstawę – libertas, czyli wolność. Gdzieś w tle pobrzmiewa dalekie echo słów Cycerona z oratio pro Cluentioktórych istota jest kompletnie obca antykonstytucji: Wszyscy jesteśmy sługami praw, abyśmy mogli być wolni.

Dlaczego w tytule pojawia się słowo „konstytucja”, a nie „Konstytucja”? Całkiem świadomie. Nie chodzi bowiem o konkretną obowiązującą Konstytucję, lecz o konstytucję w ogóle jako pewien typ szczególnego aktu prawnego. Zbliżające się wybory parlamentarne stawiają bowiem na porządku dziennym pytanie o tak pojętą ustawę zasadniczą, gdyby PiS uzyskał w Sejmie i Senacie większość konstytucyjną.

Nie do końca wiemy, co aktualnie rządząca partia ma na myśli, kiedy mówi o konstytucji, ponieważ jej stosunek do obowiązującej Konstytucji jest – delikatnie mówiąc – ambiwalentny. 

W teorii konstytucjonalizmu już od dawna zwraca się uwagę, że konstytucja pełni różne funkcje – jednak

dla prawników najistotniejsza jest funkcja prawna chroniąca obywateli i wyznaczająca granice działania władzy.

Tę funkcję filozofia polityki PiS – oparta na idei pozakonstytucyjnego ośrodka decyzji politycznej – zdaje się traktować po macoszemu. Wydarzenia ostatnich dni potwierdziły jakby tę filozofię polityki – już bez ogródek przyznaje się, że oto istnieje w Polsce jakiś podmiot pozakonstytucyjny, będący niejako ostateczną instancją racjonalizacji wszelkich decyzji konstytucyjnych organów władzy. I że w PiS-owskiej wizji konstytucji jest to sytuacja normalna, czy wręcz pożądana.

Jeśli tak, to

może się okazać, że PiS mówiąc o konstytucji ma na myśli coś zupełnie innego niż to, co zakłada współczesna europejska kultura prawa.

Antykonstytucja. PiS jako doktryna

Budując swoją anty-Konstytucję PiS kieruje się dziesięcioma podstawowymi regułami. Ten antykonstytucyjny dekalog składa się na wyrafinowany projekt, który jednak z Konstytucją ma niewiele wspólnego. Raczej tworzy coś, co nazywamy w tym tekście Antykonstytucją.

Rację ma Kim Lane Scheppele, gdy pisze: “w momencie gdy mandat wyborczy i prawo są wykorzystywane w służbie nieliberalnego programu, mamy do czynienia z legalistycznym autorytaryzmem”.

Antykonstytucja jest ukoronowaniem takiego autorytarnego przewrotu ubranego w szaty prawa.

To ostatnie podlega bezlitosnej deformacji i instrumentalizacji w imię antykonstytucyjnej i niczym niekontrolowanej woli większości.

Po pierwsze, drastycznie zmienia się rola i rozumienie dokumentu konstytucyjnego: jego istotą nie jest już ochrona obywateli, ale odzwierciedlenie i  obrona unikalności państwa i narodu. Ten ostatni rozumiany jest w kategoriach stricte etnicznych. Konstytucja nie jest już dokumentem najwyższej rangi wyrażającym pewne uniwersalne zasady. Raczej staje się politycznym dokumentem wyrażającym reguły działania większości parlamentarnej “tu i teraz”.

Po drugie, rządy większości są uznane za świętość i ostateczne źródło legitymizacji prawa. Większość atakuje bezlitośnie konstytucjonalizm oparty na podstawowym założeniu, że zarówno wola rządzących, jak i narodu podlega konstytucyjnym ograniczeniom i musi się w tych ramach mieścić. Wola narodu wyrażona przez większość parlamentarną, staje się niczym nieograniczona. 

Po trzecie, prawo jest rozumiane jako wyraz politycznego działania danej większości i podlega wszechobecnej instrumentalizacji: prawo nie stanowi już elementu cywilizującego politykę, raczej prawo ma być polityce podporządkowane i być tak interpretowane, aby tym celom politycznym ślepo służyć. 

Po czwarte, zmienia się charakter konfliktu politycznego. Oponent polityczny nie jest już rywalem, którego w procesie demokratycznego dyskursu staramy się przekonać lub pokonać, nie kwestionując jednak w żadnym momencie jego legitymacji do rządzenia i patriotyzmu.

Obecnie polityczny przeciwnik staje się wrogiem, którego trzeba zniszczyć i który nie ma tytułu do reprezentowania ludzi. W imieniu narodu może przemawiać tylko ten, kto wywodzi się z jedynej słusznej opcji politycznej, ponieważ tylko on ma wyłączność reprezentacji. 

Po piąte, system “checks and balances” i podział władzy nie mają racji bytu, skoro to wola narodu, często rzekoma lub domniemana, jest decydująca.  

Po szóste, jednym z paradygmatów całego powojennego europejskiego konstytucjonalizmu, potwierdzonym w 1989 r., było ograniczenie władzy poprzez utworzenie silnego i niezależnego sądu konstytucyjnego. Ten paradygmat w Polsce po 2015 roku legł w gruzach.

Sąd konstytucyjny stał się instytucją fasadową, która dzisiaj jest wiernym sojusznikiem i przedłużeniem władzy wykonawczej. Polski trybunał konstytucyjny (pisownia z małej litery nie jest przypadkowa) jest parodią i wynaturzeniem idei konstytucjonalizmu.

Z dumnego kontrolera władzy został sprowadzony do poziomu instytucji serwilistycznej. Usłużność z jaką ten quasisąd realizuje program polityczny PiS i brak jakichkolwiek zahamowań tej partii w bezwzględnym tworzeniu spektakli konstytucyjnych, nie znajdują precedensu w historii współczesnego konstytucjonalizmu.    

Po siódmezasada państwa prawa nie jest już zasadą naczelną, która trzyma władze w ryzach i cywilizuje proces ustawodawczy. Raczej jest przeszkodą w pełnej ekspresji większościowej woli suwerena. Dlatego nikt w PiS o nią nie dba.  

Po ósme, międzynarodowe (ponadnarodowe) instytucje są wyśmiewane i poniżane jako obce, wrogie, elitarne, słowem takie, które nie rozumieją potrzeb narodu i ludzi.

Po dziewiąte, kolektywne rozumienie wspólnoty korzysta z bezwzględnego pierwszeństwa przed prawami i interesami jednostek. Te ostatnie mają walor tylko jako część wspólnoty, a nie jako jednostki wyposażone w przyrodzoną i niezbywalną godność.

Po dziesiąte, prawa człowieka w rozumieniu liberalnym definiujące mój status godnościowy stają się przywilejami przyznanymi z woli łaskawie nam panujących. Interesy wspólnoty są ważniejsze od indywidualnych praw podmiotowych, które dla władzy stają się niezrozumiałymi „pretensjami” jednostek. Te ostatnie muszą się wtopić we wspólnotę i akceptować jej pierwszeństwo. 

Antykonstytucja. Implementacja

My, prawnicy, traktując poważnie polską Konstytucję poruszamy się w świecie pewnych konwencji myślowych. Jest tak, ponieważ prawo samo w sobie jest, by odwołać się do wyrafinowanego pozytywizmu Herberta Harta, fenomenem konwencjonalnym.

Mamy więc swoje prawoznawcze paradygmaty dotyczące tworzenia, stosowania, wykładni, przestrzegania i obowiązywania prawa i chcemy/musimy się ich trzymać. Wpadamy jednak w pewną niebezpieczną pułapkę wówczas, gdy przychodzi nam funkcjonować w rzeczywistości, w której podważono samą istotę prawa – dalej odwołujemy się do swoich myślowych konwencji, mimo że zniknął ich przedmiot.

  • Obserwujemy więc pewne działania faktyczne i uznajemy je za złamanie Konstytucji.
  • Przyglądamy się pewnym inicjatywom legislacyjnym i mamy wątpliwości, co do ich materialnej i proceduralnej zgodności z prawem.
  • Oceniamy przyjęte w prawie zmiany i dochodzimy do wniosku, że są niekonstytucyjne.
  • Słuchamy pewnych interpretacji i nie możemy się oprzeć wrażeniu, że nie odpowiadają one ani literze, ani duchowi ustawy zasadniczej itd. itp. 

Wszystko dlatego, że – używając retoryki Ronalda Dworkina – traktujemy prawo poważnie. I słusznie, nie powinniśmy inaczej. A mimo to trudno nie mieć pewnego dysonansu poznawczego. Kompletnie abstrahujemy bowiem od tego, że

obecna władza – jako adresat naszych prawniczych argumentacji – żyje w świecie, w którym prawo utraciło swój konwencjonalny charakter i że nasze prawoznawcze paradygmaty nie mają w nim żadnego znaczenia.

Traktujemy lub przynajmniej chcemy poważnie traktować pewne wartości, zasady czy instytucje zapisane w Konstytucji, a tymczasem władza nie tylko że nie podchodzi do tego tak samo, to jeszcze wręcz dokonała ich całkowitej dekompozycji . Przykładów aż nadto.

Zacznijmy od słynnego zapisu z Preambuły Konstytucji, z którego byliśmy tacy dumni: „My, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego – Polski”. 

Piękne słowa, ale jak je pogodzić z faktyczną polityką, uprzywilejowaną pozycją Kościoła oraz podstawową filozofią tej władzy i podziałem obywateli na lepszy lub gorszy sort?

Przejdźmy do zasad ustrojowych. Art. 4 Konstytucji brzmi dumnie: „Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu, a Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.

Jak to jednak pogodzić z filozofią tej władzy opartą na idei pozakonstytucyjnego ośrodka decyzji politycznej? Jak nie zżymać się na samą myśl, w jaką farsę zamienił się w Polsce proces legislacyjny? Jak poważnie traktować reprezentację Narodu, która zamieniła się w bezrefleksyjną maszynkę do głosowania?

Idźmy dalej – art. 7: „Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa”. Co my prawnicy mamy z tym zrobić w sytuacji, gdy minister z prezydenckiej kancelarii całkiem poważnie zaprezentował nam swego czasu następującą filozofię tej władzy: „Nakaz działania w granicach prawa nie oznacza zakazu działania poza prawem”.

Art. 10: „Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczejKtoś jeszcze ma wątpliwości, że szereg działań podejmowanych od końca 2015 roku wobec organów wymiaru sprawiedliwości jest zaprzeczeniem zasady podziału władzy?

Wreszcie instytucje, np. wspomniany już Trybunał Konstytucyjny. Otrzymaliśmy ostatnio informację, że w 2019 roku wydał rekordowo mało orzeczeń – zaledwie kilkanaście. Ktoś mógłby powiedzieć – to świetnie, nie mamy problemu z konstytucyjnością ustaw. Niestety, jest raczej fatalnie, ponieważ potwierdził się scenariusz planowanej od samego początku dekompozycji tego organu.

Z tego punktu widzenia te kilkanaście orzeczeń to właściwie i tak o kilkanaście za dużo. Albo np. Krajowa Rada Sądownictwa. Tutaj aż trudno o komentarz, ponieważ „koń jaki jest, każdy widzi”. 

Tak więc my prawnicy poruszamy się w pewnym konwencjonalnym świecie, który dla drugiej strony w gruncie rzeczy nie istnieje, ponieważ dokonano w nim dekompozycji wartości, zasad i instytucji tej Konstytucji. Jej świat nie jest więc światem zgodności bądź niezgodności z Konstytucją, jest w istocie światem antykonstytucyjnym. 

Jeśli tak, to zważywszy na pewną szczególną filozofię polityki proponowaną przez PiS, zasadne wydaje się pytanie postawione w tytule tego tekstu. By na nie odpowiedzieć, musimy jednak najpierw ustalić jedno – jakie warunki musi/powinna współcześnie spełniać „konstytucja”, by rzeczywiście stać się „Konstytucją”? 

Kiedy “konstytucja” staję się “KONSTYTUCJĄ

Z perspektywy liberalnej (czytaj: oświeceniowej w przyjętym wyżej znaczeniu) konstytucja ma chronić obywatela i krępować władzę, tak aby większość nie mogła w sposób jednostronny i niekontrolowany dyktować swoich reguł gry i narzucać za wszelką cenę swoją wizję dobrego życia mniejszości. To warunek egzystencjalny dla każdej Konstytucji traktowanej na poważnie.  

Aby konstytucja zasłużyła na miano Konstytucji w XXI wieku musi być także wierna podstawowym zasadom europejskiego porządku konstytucyjnego, które nieprzerwanie po 1945 r. wyznaczają standard europejskiej kultury i praktyki konstytucyjnej.

Europejska tradycja liberalna zakłada prymat prawa nad polityką. 

Pomni tragicznych doświadczeń z przeszłości, gdy wola większości stawała się tępym narzędziem opresji i prowadziła do niewyobrażalnego bezprawia i zbrodni popełnianych w imię prawa, europejski konstytucjonalizm po 1945 roku odnalazł swoje powołanie i kierunek w wyeksponowaniu prawa jako tej siły, dzięki której Europa została odbudowana.

 W 1989 roku podobnie wierzyliśmy w moc sprawczą prawa i niezależnych instytucji, które miały być jasnym zerwaniem z okresem fasadowych instytucji i konstytucji papierowej. Projekt europejski opierał się na potężnym “Nie”, które miało wybrzmieć w stolicach europejskich.

“Nie” dla demokracji statystycznej i dyktatury urny wyborczej.

Każdorazowo wyłoniona większość musiała przestrzegać pewnych podstawowych reguł gry, które miały być ponadczasowe i znajdować się poza dowolnością zmiany, bo “wygraliśmy wybory”. 

Władza polityczna miała być jednak ograniczona nie tylko od wewnątrz (instytucje, procedury, sądy), ale także od zewnątrz (struktury europejskie), by polityczny wybór na poziomie krajowym już nigdy więcej nie doprowadził do autorytaryzmu i hekatomby w imię unikalności “mojego narodu”. W tym celu europejski konstytucjonalizm został zakorzeniony w symbolicznym “nigdy więcej” i składa się dzisiaj z kilku fundamentalnych zasad. 

Po pierwsze, konstytucja stanie się Konstytucją tylko wtedy, gdy wszyscy poddani jej władzy zaakceptują ją jako najwyższe prawo. 

Po drugie, obowiązkiem państwa jest przestrzeganie praw i wolności konstytucyjnych obywateli, które wyznaczają granice działania każdej władzy. 

Po trzecie, jeśli władza na poziomie krajowym zostaje poddana kontroli z zewnątrz w postaci silnego i niezależnego mechanizmu sądowej kontroli sprawowanej przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu i Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu. 

Społeczeństwa głęboko podzielone (a taka jest obecna Polska), to takie, w których grupy społeczne są głęboko przeorane przez fundamentalne konflikty o wizję państwa, jego funkcje i jego relacje z jednostką. 

Gdy dochodzi do pisania konstytucji w społeczeństwach podzielonych, brak konsensusu i gotowości ustąpienia powodują, że zamiast możliwego do osiągnięcia kompromisu, dostajemy dokument konstytucyjny, który opowiada się za jedną z wizji państwa i wartości oraz je konstytucyjnie wzmacnia. Odrzuca tym samym i marginalizuje wizje konkurencyjne, a w konsekwencji doprowadza do dalszych podziałów w społeczeństwie. I ci, których wizja państwa została odrzucona, czują się w swoim państwie obco. 

W ten sposób pisanie konstytucji w sytuacji podziału zakłóca delikatną równowagę społeczną, podkreśla (tym razem na poziomie konstytucji) różnice, zamiast je umiejętnie kontrolować i nimi zarządzać. Usankcjonowanie różnic na poziomie konstytucyjnym i danie priorytetu jednej wizji powoduje, że zmiana będzie utrudniona, ponieważ tym razem status quo jest ujęte w dokumencie konstytucyjnym. 

Antykonstytucja PiS

Biorąc pod uwagę stosunek Prawa i Sprawiedliwości do obecnie obowiązującej Konstytucji, jego filozofię polityki i programową faktyczną marginalizację funkcji jurydycznej ustawy zasadniczej, znacznie bardziej pasuje do PiS-u państwo bez Konstytucji. 

Sytuacja stałaby się bowiem bardziej transparentna, bez zbędnych pozorów i bez norm prawnych krępujących działania podmiotu ostatecznie racjonalizującego wszystkie decyzje organów państwa. Oczywiście, przemawia przez nas pewien sarkazm, ale wydaje się on w pełni uzasadniony. 

Mieszanie Konstytucji z polityką byłoby grzechem pierworodnym nowej konstytucji. Tym razem, w przeciwieństwie do prac nad konstytucją z 1997 r., której twórcy (co należy mocno podkreślać i przypominać) wzięli pod uwagę szerokie spektrum poglądów i stanowisk politycznych, takiego myślenia nie będzie. Twórcy Konstytucji 1997 roku chcieli chyba nawet za bardzo i za głęboko brać pod uwagę wszystko i wszystkich.

Nie miejmy więc złudzeń: nowa konstytucja byłaby konstytucją PiS-u i nikogo więcej.     

Po bezwzględnym przejęciu państwa, instytucji, niszczeniu dyskursu publicznego, tylko najbardziej naiwni mogą wierzyć, że głosy inne niż płynące z kwatery PiS byłyby wysłuchane. Niech wykluczenie opozycji z procesu legislacyjnego na skalę dotąd nieznaną, przepychanie poprawek pod osłoną nocy, nie dopuszczanie do głosu, będą ostrzeżeniem przed naiwną wiarą, że może w pracach nad nową konstytucją inni zostaną wysłuchani i ich punkt widzenia wzięty pod uwagę. 

Nowa konstytucja PiS byłaby jednostronnym aktem siły politycznej i narzucałaby spłaszczoną jednopartyjną wizję państwa oraz społeczeństwa. Dobra Polska to Polska PiS, dobra konstytucja to tylko konstytucja PiS, prawdziwi Polacy to tylko tacy, którzy na PiS głosują i to oni byliby Polakami, dla których konstytucja jest pisana. 

„Gorszy sort” nie jest przecież wart, aby być podmiotem pisania nowej konstytucji i nie zasługuje, aby być jej adresatem. Ta nowa konstytucja byłaby dla lepszego sortu ludzi. 

Nie dajmy się więc oszukać.

Odczytujmy hasło „Konstytucja dla ludzi, a nie dla elit” w sposób prawidłowy, bez socjotechnicznego lukru, jako „Konstytucja elit PiS dla wybranych”.

To nie byłaby Konstytucja ograniczeń, ale pychy, podziału i wykluczenia, pełna szumnych deklaracji dla „ludzi” (prawdziwych Polaków), a wszystko ozdobione nacjonalistycznym, katolickim i martyrologicznym ornamentem.

Pod znakiem zapytania stanęłaby więc nie tylko funkcja jurydyczna konstytucji, wątpliwe byłyby także jej funkcje integracyjna, stabilizująca i wychowawcza, a na plan pierwszy wysunęłaby się funkcja propagandowa.

Nie tak dawno w programie „Kropka na i” wystąpili prof. prof. Ryszard Bugaj i Waldemar Paruch. Rozmowa jakich wiele, w gruncie rzeczy merytoryczna, spokojna i wyważona. W pewnym momencie prowadząca red. Monika Olejnik odczytała depeszę, że decyzją premiera pociągi jednak pojadą do Kostrzynia (na festiwal Owsiaka).

Szef Centrum Analiz Strategicznych prof. Paruch nie potrafił ukryć pewnego zażenowania – no bo z jednej strony decyzja premiera była ze wszech miar racjonalna, ale z drugiej strony odsłaniała pewien dosyć siermiężny mechanizm sprawowania władzy – skoro premier musi się zajmować takimi banałami. 

Ale najciekawsze nastąpiło później. Na pytanie Olejnik, czy to Jarosław Kaczyński spowodował wycofanie pomysłu pozwu Ministerstwa Sprawiedliwości przeciwko krakowskim uczonym, prof. Paruch z dumą odpowiedział twierdząco. Sam pomysł pozwu za naukową analizę uznał za absurdalny i dodał: „Jednak na szczęście mamy jeszcze Jarosława Kaczyńskiego”. 

To z pozoru niewinne zdanie ponownie odsłania mechanizm sprawowania władzy i być może także pewną wizję konstytucji, tym razem już bez ogródek i do samego spodu. Ktoś powie – to szczerość trzeźwo oceniającego sytuację politologa. My twierdzimy jednak: dla mechanizmów demokratycznego państwa prawa to dramat. 

I nie ma sensu snucie jakichkolwiek bliższych czy dalszych historycznych analogii, ponieważ łatwo wówczas wpaść w nieuprawnioną przesadę. Jednak tak czy inaczej w środku Europy na początku XXI wieku ten model sprawowania władzy, ergo – konstytucji, to prostu absurdalny anachronizm.

Gdy wsłuchamy się więc uważnie w retorykę konstytucyjną nowej elity, wniosek dla obywateli III RP może być tylko jeden: nie możemy poddać się i pasywnie zaakceptować serwowany nam dzień w dzień konstytucjonalizm a la PiS.

Za Konstytucją z 1997 roku warto dzisiaj oddać jeszcze raz swój głos i pamiętać, że ta KONSTYTUCJA nam Polakom się po prostu udała. Nie dajmy sobie wmówić, że jest inaczej. 

Alternatywa jest jasna: niebezpieczna antykonstytucja. Jeśli nad potencjalną konstytucją PiS ma się nadal unosić duch idei nieformalnego centralnego ośrodka dyspozycji politycznej, to każda konstytucja w tym wydaniu, bez względu na swoja normatywną treść, będzie zawsze w gruncie rzeczy antykonstytucją.

* Tomasz Tadeusz Koncewicz – prof. dr hab., profesor prawa, adwokat, Kierownik Katedry Prawa Europejskiego i Komparatystyki Prawniczej Uniwersytetu Gdańskiego, 2017-2018 Fellow, Program in Law and Public Affairs (LAPA), Princeton University, profesor wizytujący na Radzyner Law School w Herzliyi w Izraelu, 2019 Fernand Braudel Senior Fellow w Europejskim Instytucie Uniwersyteckim we Florencji. Członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego.

** Jerzy Zajadło – prof. dr hab., filozof prawa, kierownik Katedry Teorii Filozofii Państwa i Prawa Wydziału Prawa Uniwersytetu Gdańskiego, Laureat nagrody im. Edwarda J. Wende (2017), członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego.

>>>

Konstytucja PiS-owi przeszkadza, przeszkadzają im Polacy, to nowa formacja kołtunów – amoralna, antyhumanistyczna i antychrześcijańska.

Kmicic z chesterfieldem

Po kilka tysięcy złotych wpłacili pracownicy państwowych spółek, ulokowanych w Bydgoszczy, na kampanię PiS przed ubiegłorocznymi wyborami samorządowymi. Złośliwcy twierdzą, że to swoisty „dowód wdzięczności” za zatrudnienie w kontrolowanych przez partię spółkach Skarbu Państwa.

Według „Gazety Wyborczej”, „rekordzistą” w Bydgoszczy jest Błażej Najdowski – przekazał ponad 21 tys. zł. To dyrektor techniczny Zespołu Elektrociepłowni Bydgoszcz, którego właścicielem jest państwowy gigant Polska Grupa Energetyczna. Zapytany o powód, dla którego wpłacił taką kwotę, Najdowski stwierdził, że musi się zastanowić nad odpowiedzią. Dodał, że powód… jest banalny. Nie wytłumaczył jednak reporterowi „GW, co miał na myśli.

Kolejny z listy Michał Krzemkowski wpłacił 14 tys. zł. Jako radca prawny obsługuje Wody Polskie, czyli spółkę powołaną przez PiS. Krzemkowski  jest też członkiem rady nadzorczej Polskiego Radia. 11,2 tys. zł wpłacił były bydgoski radny, Mirosław Jamroży, wiceprezes Enea Pomiary. Inny działacz PiS, który znalazł zatrudnienie w spółce skarbu państwa, Tomasz Rega, dyrektor oddziału Totalizatora Sportowego, wpłacił…

View original post 2 504 słowa więcej

 

Kaczyński w pancernej limuzynie?

Wyborcy popierajacych Partię #pis idą w dobrym kierunku. Nietrudno zauważyć duży spadek poparcia dla tej parti. Drożyzna i rachunki, coraz gorsze życie, pokazuje jak naprawdę oszukano własnych wyborców i Polaków. Obietnice #pis nic dobrego nie przyniosą.

Służba Ochrony Państwa, której funkcjonariuszom dość często ostatnio zdarzają się kolizje i wypadki, ogłosiła przetargi na zakup 25 nowych aut. Osiem z nich to luksusowo wyposażone limuzyny, którymi poruszać się będą najważniejsi politycy w kraju.

Jak informuje RMF FM, mają to być nie byle jakie samochody… Sprzedający będą musieli je wyposażyć m.in. w system multimedialny z TV, lodówkę, dźwiękoszczelne i termiczne szyby z dodatkowo elektrycznie sterowanymi roletami oraz wentylowane skórzane tapicerki, której wzór i kolor urzędnicy wybiorą przed podpisaniem umowy. W przetargu SOP zapisano także, że auta muszą mieć podgrzewane końcówki spryskiwaczy szyby przedniej.

Limuzyny dla VIP-ów muszą być fabrycznie nowe i pochodzić z 2019 r. Nie mogą mieć silników słabszych niż 340 KM, a długość każdego auta powinna być nie mniejsza niż 5,2 m. Poza tymi limuzynami SOP zamierza też kupić nieznacznie mniejsze samochody, terenówki oraz luksusowe busy. Nie wiadomo na razie, ile rząd wyda na te zakupy dla SOP. 22 lipca nastąpi otwarcie ofert przetargowych.

„Fabrycznie nowe auta mają być z 2019 r., nie mogą mieć silników słabszych niż 340 KM mocy, o momencie obrotowym co najmniej 450 Nm. Wszystko to, aby trudniej opanować było auto dla niedoszkolonych kierowców i aby mieli co rozbijać”; – „Na szpitale nie ma, ale dziwnym trafem na tv Kurskiego i limuzyny do rozbijania kasa jest”; – „Ubezpieczyciele i warsztaty już zacierają ręce” – komentowali rządowe zakupy internauci.

Absurdy PiS mogą zabić Polską, czyli nas.

Kmicic z chesterfieldem

Jednym z największych wyzwań XXI wieku przed którymi stoi Polska jest transformacja energetyczna. Odejście od węgla i włączenie się w walkę z globalnym ociepleniem jest obowiązkiem stojącym przed całym obecnym pokoleniem. Jest to także duża bitwa gospodarcza, ponieważ tania i dostępna energia stanowi atut w rywalizacji z innymi graczami światowej gospodarki. Nie bez znaczenia jest także cena energii dla samych konsumentów, co szczególnie pokazało desperackie dążenie rządu do refundacji podwyżek cen prądu. Do realizacji wszystkich powyższych celów potrzeba zatem wydajnego źródła energii. Tymczasem strategia rządu staje się na tle świata coraz bardziej zacofana. Głównym problemem polskich władz jest bowiem opóźnienie w czasie odchodzenia od węgla w celu zadowolenia licznego grona wyborców lobby węglowego, oraz zwalczanie z przyczyn ideologicznych energetyki wiatrowej na lądzie. Absurd obu założeń widać  szczególnie mocno na tle raportu Międzynarodowej Agencji Odnawialnych Źródeł Energii (IRENA) o kosztach produkcji odnawialnych źródeł energii.

Okazuje się bowiem, że te dynamicznie maleją…

View original post 3 701 słów więcej

 

Absurdy PiS – niewyobrażalne

Lider zespołu Big Cyc Krzysztof Skiba opowiedział na swoim profilu facebookowym o przesłuchaniu go przez policję. Swój felieton zatytułował „W oparach absurdu”. Dwaj funkcjonariusze przyszli do domu Skiby, żeby go przesłuchać w kuriozalnej – zdaniem artysty – sprawie.

W ubiegłym roku prowadził on w Ustrzykach Dolnych koncert urodzinowy zespołu KSU. – „Na koncercie tym było blisko dziesięć tysięcy osób. W trakcie koncertu cześć widowni wznosiła okrzyki „Je…ć …PiS!”. Nikt stojący na scenie ani ja, ani zespół nie inicjował tych okrzyków. Po prostu była to spontaniczna reakcja publiczności, która w demokratycznym państwie ma przecież prawo krzyczeć co jej się podoba. Ja na początku myślałem, że „Je…ć…PiS” to jest tytuł jakiejś nowej piosenki grupy KSU, ale jak się potem okazało zespół jeszcze takiej piosenki nie napisał” – opisuje Skiba.

Muzyk ze sceny złożył pewną propozycję władzom miasta. – „W nawiązaniu do słynnej piosenki KSU „Jabol punk” zaproponowałem zbudowanie w Ustrzykach Pomnika Polskiego Jabola (podobnie jak pomnik „glana” w Jarocinie. Propozycja miała charakter humorystyczny i tak też przyjął ją burmistrz miasta Bartosz Romowicz, który zespołowi KSU na urodziny podarował butelkę kultowego wina” – wspominał dalej.

Okazało się jednak, że poczucia humoru nie ma mieszkaniec miasta Adam Łukaszyk, który poczuł się urażony okrzykami „Je…ć… PiS” oraz propozycją budowy takiego pomnika. – „Obrażony obywatel (którego żona mocno udziela się w lokalnym PiS) zgłosił sprawę na policję, a ta wszczęła dochodzenie. Policja przesłuchała już na tę okoliczność organizatorów koncertu, burmistrza oraz także mnie. Sprawa toczy się zgodnie z procedurami. Trwają przesłuchania, sporządza się raporty i dokumenty, trwa analiza materiałów filmowych, dokonuje się oględzin miejsca, w którym krzyczano nieprawomyślne hasła” – poinformował Skiba. Przypomniał przy okazji, że „w tym kraju pod rządami Kaczora uznano już białą różę i czarne parasolki za „symbole nienawiści”, świeczki pod sądami za „symbole zdrady”, a okrzyk „Lech Wałęsa” za okrzyk antypaństwowy”.

„Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że wielce szanowny pan Adam Łukaszyk uznał, iż humorystyczna propozycja postawienia Pomnika Polskiego Jabola w Ustrzykach obraża go ze względu na WYZNANIE. Co ma „jabol” (tanie wino) do uczuć religijnych może wyjaśnić chyba tylko lekarz psychiatrii bądź Komisja Do Spraw Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Rozumiem, że jabol rani czyjś smak czy gust, ale wyznanie? (…) Poziom absurdu życia w Polsce pod rządami PiS przekroczył już dawno poziom klaunady i głupoty z filmu braci Marx „Kacza zupa”. Tylko czekać, gdy podczas zjazdu Food Tracków znajdą się wrażliwi obywatele, których uczucia religijne urazi reklama hot dogów” – zakończył swoją historię Skiba.

PiS i Kościół kat. agresorzy w stosunku do dzieci

Tadeusz Cymański w wywiadzie dla WP przyznał się do użycia siły wobec niemowlęcia. Wypowiedź polityka wywołała szok. Prawicowy działacz skrytykowany został przez szereg osób znanych z pierwszych stron gazet.

Kiedyś przewijałem dziecko w pieluszce, wierzgało, wierzgało, mówię: »przestań, przestań«, nerwy puściły, dałem klapsa. Spojrzał, zaniósł się płaczem, a żona: »co ty zrobiłeś«. Nie powiem, że to jakaś recepta” – stwierdził w wywiadzie członek Solidarnej Polski.

Cymański nie przewidział skali oburzenia, jakie towarzyszyć będzie jego niefortunnej wypowiedzi. „Cymański to łagodny pisowiec” – napisał na Twitterze Leszek Balcerowicz.

Równie krytyczny okazał się Marek Borowski. »Kiedyś przewijałem dziecko. Wierzgało, wierzgało – nerwy puściły, dałem klapsa« – powiedział pos. Cymański. Ale co było dalej? Puśćmy wodze wyobraźni: »Szczeniak nadal wierzgał, a do tego zaczął wrzeszczeć. No, tego już nie mogłem tolerować i … «. Nie kończę, każdy sam może to zrobić” – napisał lewicowy senator.

Do grona krytyków dołączyła Barbara Nowacka z Inicjatywy Polska. „Ktoś, kto nie jest w stanie opanować emocji gdy niemowlę (!!!!) wierzga i je uderza, powinien mocno przemyśleć czy nadaje się do sprawowania jakiejkolwiek władzy, kontaktów z ludźmi. I roli rodzica” – takimi słowami feministka skomentowała wyczyn Cymańskiego.

Także Joanna Kluzik z Platformy Obywatelskiej potępiła skandaliczne zachowanie polityka. „Tadeusz Cymański jest najlepszym przykładem na to, że klapsy są ZŁEM. „Emocje wzięły górę” – mówi poseł. Tym samym przyznaje, że uderzył żeby wyładować emocje, aspekt wychowawczy w oczywisty sposób nie występuje” – przyznała posłanka opozycji.

Kontrowersyjny polityk próbował tłumaczyć się ze swoich słów w TVN 24. „Biorę w obronę rodziców, którym zdarzy się czasem stracić panowanie” – mówił na antenie stacji. Tłumaczenia na niewiele się zdały. Internauci i politycy dalej komentują postawę Cymańskiego. Wielu użytkowników Twittera przypomina, że zachowanie prawicowego polityka jest niezgodne z prawem.

Ulubiona zabawa kleru z dziećmi: pedoflia. Ulubiona zabawa pisowców z dziećmi: dać w mordę.
Agresja do najsłabszych.

Kmicic z chesterfieldem

„Powinien powstrzymać swój antysądowy temperament, bo to może odwrócić się przeciwko niemu. Od polityka wymagamy wyważenia, a jak on już nie ma co do powiedzenia na temat łamania Konstytucji przez ustawy przez niego firmowane, to nie może stale mówić o tym, że to są zbrodnie komunistyczne i to jest powód tej zmiany. To nie godzi się politykowi” – skomentowała wypowiedź Zbigniewa Ziobry Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf w RMF FM. Minister sprawiedliwości stwierdził bowiem, że dzisiejsza opinia rzecznika generalnego TSUE jest „obroną patologii w polskim sądownictwie”.

Przypomnijmy – rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w swojej opinii uznał, że Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego – nie spełnia wymogów niezawisłości sędziowskiej. Poza tym według rzecznika TSUE „sposób powoływania członków KRS ujawnia nieprawidłowości, które mogą zagrozić jej niezależności od organów ustawodawczych i wykonawczych”. Wyrok unijnego Trybunału spodziewany jest jesienią – najczęściej opinia wydana przez rzecznika jest zbieżna z werdyktem TSUE.

View original post 2 532 słowa więcej

 

Kaczyński przed sąd. Chore kolano nie przeszkadza stanąć, a o zdrowie niech zadba Bozia

Panie J. Kaczyński,

ostatnio, jak na cywila przystało, ponownie leczył się Pan w szpitalu wojskowym, mimo że nawet w okresie obowiązkowej służby wojskowej, wykpił się Pan z tego obowiązku.

Jak podają oficjalne komunikaty, sam generał dywizji zaplanował Pański pobyt w szpitalu (bez kolejki), chociaż czas oczekiwania na takie zabiegi wynosi mniej więcej tyle, ile niezwłocznie opublikowane wyroki Trybunału Konstytucyjnego, tj. jakieś 818 dni, czyli 2 lata i 3 miesiące. Pan generał, którego lista tytułów przekracza standardowe zapisy, osobiście do domu przywiózł Panu kule, a następnie ponad miesiąc diagnozował u Pana chorobę kolana.

Panie J. Kaczyński,

ludzie Panu życzą zdrowia i współczują, bo taką mamy narodową cechę – empatię. Nawet wtedy, gdy wiedzą, że ocieplanie wizerunku przez chorobę przed wyborami, to może być zabieg wizerunkowy, na który Pana niewątpliwie stać.

Niech się więc za Pana kolano modlą opluci przez Pana, wybuczeni na Powązkach, powstańcy warszawscy, rodziny żołnierzy 1 i 2 Armii Wojska Polskiego walczący z bronią w ręku, oficerowie i żołnierze, którym chce Pan zabrać stopnie i emerytury.

Niech się modlą za Pana zdrowie rodziny byłych funkcjonariuszy, których (ponad 57 osób) pomógł Pan uśmiercić, wprowadzając faszystowską odpowiedzialność zbiorową – ustawę dekomunizacyjną, polscy bohaterowie demokratycznych przemian: L. Wałęsa, i rodziny W. Bartoszewskiego, B. Geremka, T. Mazowieckiego i inni, którym zabiera Pan godność każdego nieomal dnia, zmienia ich życiorysy i szczuje na nich w każdy możliwy sposób.

Niech Panu dobrze życzą członkowie służby publicznej, których nakazał Pan zwolnić i zamienił ich Pan w urzędach publicznych na niewykształconą ciemną i brunatną masę niekompetencji.

Niech Pana błogosławią zwolnieni nauczyciele, oszukani rolnicy, zdegradowani przedstawiciele inteligencji polskiej, artyści, profesorowie i inżynierowie.

Niech Pana bronią odesłani na emerytury uczciwie służący żołnierze, policjanci, strażacy…

Niech się wznoszą na wyżyny człowieczeństwa i życzą Panu dobrze rodziny osób z niepełnosprawnościami, chorzy czekający latami na wizytę u specjalisty, aptekarze, pielęgniarki i lekarze, którzy, zamiast leczyć zgodnie z Pana wytycznymi, mają się chować za klauzulami sumienia, wzywając do pomocy Boga.

Niech Panu życzą zdrowia rodziny dzieci zgwałconych przez księży, których Pan chroni wspólnie z hierarchami kościelnymi, pobite i zgwałcone kobiety, którym zabiera Pan prawo do ochrony przed przemocą w rodzinie.

Niech życzą Panu zdrowia niewinnie osadzeni za aborcję, za polityczne skazanie jak Tomasz Komenda, rodziny Barbary Blidy, Igora Stachowiaka, Pawła Adamowicza, pobici czy wygnani, a pracujący legalnie w Polsce, przedstawiciele innych narodów, ludzie innych nacji, którzy ośmielili się rozmawiać w tramwaju czy na ulicy w innym języku.

Życzę, aby za Pańskie zdrowie modlili się poszargani przez Pana sędziowie, dyplomaci, eurodeputowani, posłanki i posłowie opozycji.

Niech Pan prosi o modlitwę tych, którym policja połamała ręce, bo protestowali pokojowo przeciwko marszom faszystów, spisani uczestnicy Pańskiego dochodzenia do prawdy – prywatnego zgromadzenia zamkniętego, którego ochrona przez około 2, 5 tys. policjantów kosztowała miesięcznie miliony złotych.

Niech się za Pana modlą ludzie codziennie zatruwani najgorszym powietrzem w Europie. Przecież to Pańska mafia wydała 700 zezwoleń na przywóz szkodliwych substancji i śmieci do naszego kraju, które płoną prawie każdego dnia, degradując środowisko, zabijając ludzi i zwierzęta. Wszystko to dzieje się z represjami w stosunku do ekologów i przyrodników, ujawniających ten morderczy dla społeczeństwa proceder.

Panie J. Kaczyński,

proponuję, aby skierował Pan swoje prośby o pomoc w ochronie swojego zdrowia do tysięcy rodzin, utopionych w Morzu Śródziemnym, uchodźców, uciekających przed okropnościami wojny i przed śmiercią. Niech Pan zapyta o współczucie dla siebie rodziny ekshumowanych ofiar katastrofy lotniczej, rodziny, które chciały godnie pochować swoich bliskich, a nie walczyć z pańskimi paranoikami prokuratorskiej głupoty i przemocy cmentarnej.

Panie J. Kaczyński,

dowiedziałem się wczoraj, że matka zamordowała swoje kalekie dziecko i popełniła samobójstwo – nie miała dostępu do jednej z podstawowych wolności człowieka, czyli prawa do pomocy społecznej i do wolności przed opresją państwa.

Dzisiaj z kolei czytałem o zakupionej jeszcze przez poprzednie rządy aparaturze do leczenia raka, wykorzystywanej w 15 %. Niech się za Pana modlą rodziny tych, którzy nie doczekali się pomocy medycznej i zmarli, bo nie ma lekarzy i pielęgniarek, a tak naprawdę – lecznictwo jest jedynie na usługach aparatu władzy, bez względu na klauzulę sumienia, co Pański przykład obrazuje dobitnie.

Panie J. Kaczyński,

jest Pan winowajcą, jest Pan po prostu małym złym człowiekiem! Współczucie należy się wszystkim tym, którzy spotkali Pana na swojej drodze. Żyje Pan w kłamstwie, oszukuje Polaków, otacza się szczelnym kordonem jarmarcznych podpalaczy kraju, kieruje Pan mafią nieodpowiedzialnych i sfrustrowanych wazeliniarzy, z wytartymi od klęczenia kolanami.

Panie J. Kaczyński,

życzę Panu, aby nie przez spowiedź w konfesjonale skompromitowanego biskupa S. Dziwisza, ale przed ludźmi, których Pan skrzywdził, przed narodem, któremu Pan ubliża, odpowiedział za niszczenie konstytucji, korupcję, rozpacz, utratę godności, a nawet śmierć wielu ludzi, do której się Pan przyczynił.

Życzę Panu szybkiego i sprawiedliwego osądzenia jego przestępczej działalności, bez względu na stan zdrowia. Chore kolano zwykle nie przeszkadza stanąć przed sądem, a o zdrowie może się Pan przecież modlić razem z lekarzami – generałami, specjalistami od klauzuli sumienia, ale w przerwach pomiędzy procesami.

Pisowskie pasqudy zainicjowały inflację i drożyznę. Witajcie rodacy w PRL bis.

Depresja plemnika

Rosnące w tym roku ceny stają się z miesiąca na miesiąc coraz ważniejszym elementem debaty publicznej. Inflacja na poziomie 2,3%  oraz wzrost cen samej żywności o 5% już stały się paliwem dla przeciwników rządu. Choćby dziś PO zorganizowała konferencję prasową poświęconą rosnącym cenom, na co odpowiedzią opozycji miałoby być przyjęcie po wyborach pakietu ustaw zwiększających dochody emerytów i rencistów, których budżety domowe najmocniej dotyka sklepowa drożyzna. Choć PiS tego typu obietnicami nie musi się przejmować, ponieważ ma niepodważalną wiarygodność we wdrażaniu programów socjalnych, to jednak same podwyżki będą groźnym dla władzy źródłem niezadowolenia społecznego. Jest to szczególnie ważne, ponieważ obecne podwyżki mogą być ledwie wstępem do poważniejszego kryzysu.

Obecne rosnące ceny żywności są pokłosiem tak zeszłorocznego, jak i tegorocznego nieurodzaju. Jednak żniwa dopiero przed nami, a panująca fala upałów sieje spustoszenie w uprawach. Jak donosi RMF FM, tegoroczne zbiory z powodu niekorzystnej pogody mogą być mniejsze nawet o połowę. Takie obawy wysnuwają…

View original post 2 129 słów więcej

 

Zorba Morawiecki kupuje wyborców, aby sprawić Polakom wielką katastrofę

Rządzący przedstawili spot poświęcony nowemu projektowi Zjednoczonej Prawicy, a więc zerowej stawce PIT dla młodych dorosłych. Internauci nie zostawili na pomyśle PiS suchej nitki.

„BezPIT” nie przypadł do gustów Polakom, którzy uznali projekt za zwykłą demagogię i populizm. Jeszcze większą klapą okazał się klip mający wypromować ustawę.

Użytkownicy social mediów zarzucają twórcom video nadmierną sztywność i bijącą po oczach sztuczność. Propagandowy materiał budzi skojarzenia z toporną manipulacją w stylu Korei Północnej i klipami z lat 90. XX wieku.

Jeszcze inni internauci wskazują na to, że stawki składek dla przedsiębiorców rosną. Krytycy PiS uważają, że nowe reformy jeszcze bardziej dobiją właścicieli małych i średnich przedsiębiorstw.

PiS sięgnie po wszelkie środki, aby utrzymać się u władzy – włącznie z przelewem krwi. Ta ekipa podobna do Janukowycza.

Kmicic z chesterfieldem

Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego nie spełnia wymogów niezawisłości sędziowskiej ustanowionych prawem Unii – głosi opinia rzecznika generalnego unijnego Trybunału Sprawiedliwości.

Opinia rzecznika generalnego unijnego Trybunału Sprawiedliwości jest odpowiedzią na pytania Sądu Najwyższego, który wyrażał wątpliwości co do niezależności KRS i wyłonionej przez nią Izby Dyscyplinarnej.

Analiza prawna rzecznika generalnego to tylko sugestia dla Wielkiej Izby Trybunału. Może ona wziąć ją pod uwagę, ale nie musi. W większości przypadków sędziowie posiłkują się opiniami przygotowując werdykty. Orzeczenia w tej konkretnej sprawie należy się spodziewać za kilka, kilkanaście tygodni.

Izba nie spełnia wymogów niezawisłości sędziowskiej

„Istnieją uzasadnione podstawy do tego, by obiektywnie wątpić w niezależność Izby Dyscyplinarnej” – napisał rzecznik generalny unijnego Trybunału Sprawiedliwości. W jego opinii czytamy, że Izba nie spełnia wymogów niezawisłości sędziowskiej, ponieważ organ ją powołujący, czyli Krajowa Rada Sądownicza, jest w całości uzależniony od władzy wykonawczej i ustawodawczej. Takie argumenty podnosiła podczas dwóch rozpraw w Trybunale także Komisja Europejska…

View original post 1 042 słowa więcej

 

Platforma musi odsunąć PiS od koryta, bo nie będzie, co zbierać z Polski

Fachowość, determinacja z odwagą i przede wszystkim głęboka pokora, ciężka praca i słuchanie wyborców. To gwarantujemy – zapewnia poseł PO Krzysztof Brejza. To on został szefem nowego sztabu wyborczego KO-PO. W jego skład weszli m.in. Adam Szłapka, Barbara Nowacka, Jacek Karnowski i Bartosz Arłukowicz. Kampania ma być oparta na spotkaniach „w terenie”, z samorządowcami i wyborcami. – Chcemy nowego początku, nowej jakości w polskiej polityce – zapewnia lider PO Grzegorz Schetyna, zachęcając do stworzenia jednego opozycyjnego bloku w wyborach parlamentarnych.

Nowy sztab = nowy początek

Przewodniczący PO przedstawił w środę skład sztabu wyborczego. – To efekt wielu rozmów, które prowadziliśmy od ponad 1,5 roku, szukając najlepszego pomysłu na to, jak zbudować fundament dobrej, obywatelskiej koalicji, z udziałem ludzi, którzy wiedzą, jak się wygrywa wybory, rozmawia z ludźmi i podejmuje dobre decyzje – mówił na konferencji prasowej Grzegorz Schetyna.

Przyznał, że czas po wyborach europejskich przynosi nam nowe wyzwania – zbudowania „szerokiej, obywatelskiej, samorządowej i demokratycznej opozycji”. To ma być nowy początek.

– Chcemy nowego początku, nowej jakości w polskiej polityce. Ludzie, którzy wspólnie patrzą na zagrożenia dla demokracji, praworządności i miejsca Polski w Europie powinni i muszą być razem. (…) To wielki sprawdzian dla nas wszystkich. Sprawdzian naszych intencji i wiarygodności – przyznał.

Na razie w koalicji oprócz Platformy Obywatelskiej są samorządowcy, Nowoczesna, Inicjatywa Polska. Dzisiaj dołączyli także przedstawiciele Obywateli RP. W przyszłym tygodniu Grzegorz Schetyna umówiony jest na spotkanie z prezesem PSL-u, chce rozmawiać także z szefem SLD: – Zakładam dobrą wolę u wszystkich partii opozycyjnych. Mam nadzieję, że spotkamy się w jednym bloku.

Drużyna Krzysztofa Brejzy

Sztab wyborczy poprowadzi młody poseł PO Krzysztof Brejza. Według niego to „drużyna specjalistów od zwycięstw”. – To drużyna złożona z osób, które cechują trzy rzeczy: fachowość, determinacja z odwagą i przede wszystkim głęboka pokora, ciężka praca i słuchanie wyborców. To gwarantujemy – zapewnił Krzysztof Brejza.

Skład sztabu:

  • Adam Szłapka, poseł Nowoczesnej. Został sekretarzem sztabu. Koordynować ma pracę 16 sztabów regionalnych i 41 okręgowych;
  • Małgorzata Kidawa-Błońska, wicemarszałkini Sejmu z PO. Odpowiedzialna będzie za sprawy NGS-ów i kampanię profrekwencyjną;
  • Barbara Nowacka, przewodnicząca Inicjatywy Polskiej. Zajmie się sprawami kobiet i ochrony środowiska;
  • Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. Do jego zadań będą należały sprawy dotyczące szkolnictwa i edukacji. To ma być też jeden z ważniejszych elementów kampanii;
  • Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi;
  • Bartosz Arłukowicz, europoseł PO.

– Tak jak temperatura jest gorąca, tak my będziemy pracować. Będziemy ciężko pracować. Zabieramy się do tego od dziś w sposób zorganizowany. Ciężka praca to jedyna rzecz, jaką możemy obiecać. Z tym przyjdą dobre efekty – mówił szef sztabu.

„Serial, jak rozmawia się z ludźmi”

– Kampanie się zmieniają, bo czasy się zmieniają. Kluczem w kampaniach, które są przed nami, jest kontakt bezpośredni z wyborcami. To zadanie, które jest przed nami. Czas kampanii opartych na konferencjach prasowych i billboardach powoli mija – podkreślał na konferencji prasowej członek sztabu, europoseł PO Bartosz Arłukowicz.

To on zdobył jeden z najlepszych wyników w wyborach europejskich. I to on prowadził kampanię w „terenie”. Obiecuje, że tym razem też będzie wśród ludzi od początku do końca.

– Pojedziemy do miast, miasteczek, wiosek. Na początek do naszych kandydatów, aby porozmawiać, jak przeprowadzić bezpośrednią kampanię, a później z nimi prowadzić ją „na dole”. To będzie serial o tym, jak rozmawia się z ludźmi – zapowiada.

Jeżeli na jesieni nie odsunie się od koryta ancymonków Kaczyńskiego, to za kilka lat nie będzie co zbierać z Polski.

Kmicic z chesterfieldem

Poseł PO Krzysztof Brejza pokieruje sztabem wyborczym koalicji PO, Nowoczesnej oraz Inicjatywy Polskiej przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Adam Szłapka z Nowoczesnej został sekretarzem sztabu. Znaleźli się w nim także m.in. wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska, europoseł PO Bartosz Arłukowicz, liderka IP Barbara Nowacka, prezydent Łodzi Hanna Zdanowska, prezydent Sopotu Jacek Karnowski.

Brejza powiedział, że sztab wyborczy koalicji to „drużyna specjalistów od zwycięstw – osób, które cechują trzy rzeczy: fachowość, determinacja z odwagą, ale przede wszystkim głęboka pokora, ciężka praca i słuchanie mieszkańców, obywateli„. – „To gwarantujemy: będziemy ciężko pracować” – powiedział nowy szef sztabu. Dodał, że sztab ma mieć charakter otwarty. – „Chcemy stworzyć taką formułę, żeby każdy z sympatyków w tej kampanii uczestniczył, ze swoimi pomysłami, również z…

View original post 113 słów więcej

 

Polska rządzona przez PiS nie radzi sobie z polityką klimatyczną

Unia Europejska traci cierpliwość i zapowiada, że odbierze nam kilka miliardów euro, jeśli wreszcie nie zacznie być realizowany z głową program „czyste powietrze”. Od miesięcy eksperci unijni przyglądają się, jak Polska radzi sobie z tym problemem i mają już po prostu dosyć.

Wina leży po stronie resortu środowiska, które scedowało całą procedurę i rozdział środków finansowych na NFOŚ oraz fundusze wojewódzkie. Ludzie składają więc wnioski o wymianę pieca na ten, bardziej przyjazny środowisku, ale na pieniądze czekają miesiącami (rekordziści 9 miesięcy), bo urzędnicy nie wyrabiają się z pracą, a urzędy są tymi wnioskami zawalone.

Komisja Europejska najpierw apelowała, by wprowadzić takie zmiany w programie, które usprawniłyby całą procedurę, ale teraz mówi zdecydowanie, dość. Jak napisał w liście do rządu Marc Lemaitre, dyrektor generalny KE ds. polityki regionalnej i miejskiej, „Obecny program nie kwalifikuje się do uzyskania funduszy strukturalnych. (…) Niestety od września 2018 r., gdy wszedł w życie program, podpisano jedynie 7500 umów (…) Postęp jest bardzo powolny i wynika z braku odpowiedniego koordynatora działań po stronie Polski. (…) Bez znaczących zmian i pełnego zaangażowania strony polskiej nie będziemy w stanie stworzyć programu dla mieszkańców przed rozpoczęciem sezonu grzewczego w tym roku. Stanowi to znaczne ryzyko utraty reputacji dla Komisji i Banku Światowego oraz, moim zdaniem, również dla rządu polskiego”.

Na polityków PiS padł blady strach. Bardzo liczyli na to, że uda się ten list zachować w tajemnicy, bo to przecież uderzenie w ich sztandarowy program i wykazanie, że zupełnie sobie z jego realizacją nie radzą. Nawet Jarosław Gowin, na spotkaniu w Kartuzach przyznał, że „Program „Czyste powietrze” w praktyce nie działa, mimo że jest dobrze przemyślany i są pieniądze, ale niesprawność administracji publicznej powoduje, że te pieniądze nie pracują, nie mogą być wykorzystane przez mieszkańców”.

Jacek Sasin zwołuje więc pilne zebranie, poświęcone zmianom w tym programie, a minister środowiska Henryk Kowalczyk, wpadł na kolejny „genialny” pomysł, by od lipca rozpatrywaniem wniosków o wymianę pieca węglowego na bardziej przyjazny środowisku, zajęły się samorządy. Oczywiście, nie dostaną one na ten cel ani dodatkowych pieniędzy ani pracowników. Już w tej chwili samorządowcy ostro przeciwko temu protestują.

KE chce, by podziałem środków na program „Czyste powietrze” zajęły się banki komercyjne, ale pan minister uważa, że to po prostu niemożliwe. Czy uda się rządowi znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie, by pieniędzy nie stracić, trudno powiedzieć. Tym bardziej, jak się widzi stanowisko Kowalczyka, który idzie w „zaparte”. Jedno jest pewne. Eksperci KE spotkają się z politykami partii rządzącej już 4 lipca. Mogą to być trudne rozmowy dla strony rządzącej, bo, jak się dowiedzieli dziennikarze „Wyborczej” eksperci rozważają odwołanie komitetu, który zajmuje się tym programem. Kolejny już raz wykazana zostaje niekompetencja polskiego rządu i to właśnie na tym polega „wstawanie z kolan”?

Kaczyński nie zadowoli się cofnięciem do Gomułki, satysfakcjonujący będzie Ciemnogród i sojusz z Kościołem kat.

Kmicic z chesterfieldem

 „Musimy się obronić przed wielkim złem, przed anihilacją naszego państwa, anihilacją naszej kultury, doprowadzeniem do kompletnej demoralizacji. Pamiętajcie słowa Dmowskiego, on przestrzegał „To, co na Zachodzie grypą, to tutaj gruźlicą” – grzmiał Jarosław Kaczyński podczas niedawnego zjazdu klubów „Gazety Polskiej” w Spale. Okazuje się jednak, że Roman Dmowski, w międzywojniu przywódca endeków, nigdy takich słów nie wypowiedział!

Prof. Piotr Osęka, historyk, badacz propagandy w PRL, napisał w „Newsweeku”, że wspomniana przez Jarosława Kaczyńskiego wypowiedź to cytat z… I sekretarza PZPR Władysława Gomułki. – „Grypy nawet w najcięższych objawach nie leczy się gruźlicą. Dogmatyzmu nie leczy się rewizjonizmem. Rewizjonistyczna gruźlica może tylko potęgować dogmatyczną grypę” – stwierdził Gomułka. Osęka tłumaczy, że w PRL „rewizjonistyczną gruźlicą” określano wszelkie płynące z Zachodu prądy intelektualne, przede wszystkim liberalne koncepcje praw człowieka i wolności słowa.

Naukowiec zauważył, że Kaczyński już wcześniej używał tego cytatu, np. w wywiadzie dla prawicowego tygodnika „Do Rzeczy” w 2013 r…

View original post 789 słów więcej

PiS i Rydzyk mają się czego bać. Popkultura i obywatele wykopią od koryta tałatajstwo

Film Patryka Vegi „Polityka” jeszcze nie wszedł na ekrany, ba, nawet nie jest jeszcze zmontowany, a już został uznany za kontrowersyjny. Bywa, że jest szkalowany.

Politycy nazywają go oszczerczym i szkodliwym dla Polski. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie usiłował sformułować Zbigniew Zamachowski w rozmowie z Wirtualna Polską:

Lęk o wszystko, co mogłoby naruszyć status quo, jest tak wielki, że krytykuje się coś, czego nawet się nie zobaczyło. (…) Nie mam wątpliwości, że ludzie, którzy tak bardzo nasz film szkalują już na tym etapie, rzeczywiście mają się czego bać” – ocenił aktor, któremu przypadła rola toruńskiego redemptorysty  Tadeusza Rydzyka. Dodał, że dawno nie miał do czynienia ze scenariuszem, który w sposób tak bezkompromisowy odnosi się do rzeczywistości tu i teraz.

Nie ukrywam – mówił – że sytuacja, w której jesteśmy, nie jest moją wymarzoną. To eufemizm, że rządzący nie spełniają moich oczekiwań. Losy kraju, w którym żyją moje dzieci, bardzo mnie obchodzą. Nawet jeśli ktoś nie chce uczestniczyć w życiu publicznym, to ono samo się o niego upomina. Mam nadzieję, że „Polityka” będzie stanowić swoją bezkompromisowością rodzaj równoważni dla podejścia rządzących do obywateli” – ocenił artysta.

Wyraził nadzieję, że film skłoni widzów do zadania sobie istotnych pytań o postawę rządzących i nas samych: „nasza władza bezkompromisowo poczyna sobie ze swoimi obywatelami, zwłaszcza z tymi, którzy się z nią nie zgadzają. Takich ludzi jest bardzo wielu. O tym także jest ten film” – opowiadał Zbigniew Zamachowski odtwórca roli T. Rydzyka.

Mateusz Morawiecki, patologiczny kłamca

Mateusz Morawiecki na konferencji prasowej chwalił się inauguracją programu 500 plus na pierwsze dziecko.

PiS sprawuje rządy w sposób patologiczny. Prezes jest patologiczny, a Mateusz Morawiecki jest patologicznym kłamcą.

Kmicic z chesterfieldem

Zapewne zdecydowana większość wyborców Prawa i Sprawiedliwości nie ma zielonego pojęcia o tym, że partia Jarosława Kaczyńskiego to prawdopodobnie najbogatsze ugrupowanie w polskiej polityce. Osoby z otoczenia prezesa PiS ponoć od lat zarządzają gigantycznymi środkami, pochodzącymi w dużej mierze z uwłaszczenia się na majątku komunistycznym. Wygrana w 2015 roku, dająca Zjednoczonej Prawicy samodzielną większość w parlamencie i możliwość samodzielnego przejęcia kontroli nad kasą państwowych spółek, agencji i instytucji tylko tę hegemonię finansową miała wzmocnić. Opisywany dziś przez “Gazetę Wyborczą” systemowy mechanizm drenowania ich z publicznych pieniędzy ma być tej ogromnej przewagi najlepszym przykładem. Wystarczy odnotować, że choć PiS dysponuje ogromnym majątkiem własnym i otrzymuje subwencję z budżetu państwa, olbrzymią i bardzo drogą kampanię wyborczą przed wyborami samorządowymi jesienią 2018 roku sfinansowało bez udziału żadnej złotówki z partyjnej kasy.

Kto zatem za nią zapłacił? Otóż, wykorzystując nieco kulawe przepisy oraz wdzięczność za możliwość wzbogacania się przez „miernych, biernych, ale wiernych” w…

View original post 2 615 słów więcej