Tusk nie ma czasu na ataki na lewicę

Kmicic z chesterfieldem

Ciekawe, czy od instruktora narciarskiego, czy od handlarza bronią? #tarczaantyinflacyjna#PolskiLad

Za rządów obecnej władzy służby mogą inwigilować każdego oraz zbierać materiał i nikt nie ma nad tym kontroli – mówi Marian Banaś, prezes Najwyższej Izby Kontroli.

Rozmowa z szefem NIK Marianem Banasiem >>>

Widmo komisji śledczej krąży nad obozem władzy. To za sprawą Pawła Kukiza, dla którego może to być najważniejszy koncert w życiu. Podpisując z Kukizem pakt o współpracy, szef PiS Jarosław Kaczyński był przekonany, że kupił jego duszę i głosy jego ludzi za czapkę gruszek — przyjęcie paru niezbyt istotnych projektów ustaw, które nie zagrażają rządom PiS.

Ale śpiewając z Kukizem pieśni biesiadne po wielu kieliszkach trunków, Kaczyński nie zdawał sobie sprawy, że rockman ma jeszcze inne pasje. Jedną z nich są służby specjalne. Dlatego, gdy na jaw wyszło — co przyznał sam Kaczyński — że władza kupiła superprogram do inwigilacji Pegasus, w Kukizie zawrzało. Postanowił doprowadzić…

 

View original post 303 słowa więcej

 

Program opozycji jest konkretny i zdaje się, że PiS zostanie odsunięty od władzy jeszcze przed upływem tej kadencji Sejmu

GRODZKI: ekonomia nie może ograniczać prawa do czystego powietrza. KIDAWA-BŁOŃSKA: obywatele muszą się bronić przed władzą, trzeba z tym skończyć. CZARZASTY: Władza z piekła rodem im bardziej sama się boi, tym bardziej nęka innych. MORAWSKA-STANECKA: Praw człowieka nie można przestrzegać częściowo. BODNAR: na Kongresie poszukamy drogowskazów dla władzy

Wielkie święto zagrożonej w Polsce demokracji, czyli III Kongres Praw Obywatelskich – zorganizowany przez RPO i Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE – otworzył rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar.

W największej sali POLIN (Muzeum Historii Żydów Polskich) głos zabrała też czwórka opozycyjnych marszałków: marszałek Senatu Tomasz Grodzki (PO), wicemarszałkini Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska (PO), wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty (SLD) i wicemarszałkini Senatu Gabriela Morawska-Stanecka (Wiosna).

Przy wszystkich różnicach poglądów i temperamentu wszyscy krążyli wokół pytania, jak odpowiedzieć na dwa najważniejsze wyzwania stojące przed Polską: nadciągającym kryzysem klimatycznym oraz kryzysem praworządności i naruszeń praw człowieka, jaki prokurują rządy PiS., w tym najnowszej odsłony, czyli „ustawy dyscyplinującej”. Wskazywali też na wielką rolę, jaką odgrywa dziś Adam Bodnar, jak powiedziała Morawska-Stanecka, „rzecznik praw człowieka”.

Nawiązywali do przypadającej dziś 38. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, która pozostaje w zbiorowej pamięci symbolem zamachu władzy na wolność, niezależnie od tego, jak 13 grudnia 1981 był osobiście przeżywany (Bodnar miał 4 lata, Morawska – 13, Czarzasty – 21,  Grodzki – 23, a Kidawa – 24 lata).


OKO.press zaprasza na „swój panel” na Kongresie „Outsourcing misji. Media prywatne i obywatelskie w czasach chaosu medialnego próbują zastępować TVP”. Wystąpią: Tomasz Sekielski, Aleksandra Sobczak, Włodek Ciejka, Kalina Błażejowska oraz Edwin Bendyk w nowatorskiej roli Rzecznika Praw Publiczności. Moderują Piotr Pacewicz i Magdalena Chrzczonowicz z OKO.press. Sobota 14 grudnia o godz. 09:00 w POLIN, sala nr 3.


Poniżej zapisy wystąpień RPO i marszałków Sejmu i Senatu. Tytuły i skróty od redakcji

Bodnar: poszukamy rekomendacji i drogowskazów dla władzy publicznej

„Pierwszy Kongres Praw Obywatelskich w 2017 roku był poświęcony diagnozie sytuacji w Polsce, przestrzeganiu praw i wolności, a także świętowaliśmy 30-lecie instytucji RPO.

Drugi Kongres (2018) to była refleksja nad siłą społeczeństwa obywatelskiego oraz nad wpływem organizacji pozarządowych na zmianę rzeczywistości.

Trzeci Kongres – ostatni w mojej kadencji (kadencja Bodnara kończy się we wrześniu 2020 – red.) – będzie próbą refleksji nad wyzwaniami cywilizacyjnymi i rozwojowymi, widząc je z perspektywy praw człowieka.

Wobec jakich wyzwań wobec praw człowieka staniemy w najbliższych 15 -20 latach? Najważniejsze to:

  • zmiany klimatyczne,
  • rozwój nowych technologii,
  • problemy demograficzne,
  • akceptacja dla wartości demokratycznych ze strony młodzieży,
  • oraz kryzys praworządności.

Mam wrażenie, że te problemy i wyzwania, które wpływają i będą wpływać na codzienne życie nas wszystkich, obywateli, nie są przedmiotem dyskursu publicznego.

Nie prowadzimy jako państwo debaty strategicznej, nie mamy sztabów kryzysowych, nie szukamy rozwiązań czy choćby wizji, jak reagować  na nadciągające potężne zagrożenia.

Decyzje podejmowane są często w sposób emocjonalny, ad hoc, bez poważnej refleksji, debaty, bez uwzględnienia znaczenia krajowych decyzji dla polityki na szczeblu europejskim czy wręcz globalnym.

Dlatego III Kongres postara się szukać rekomendacji dla władz publicznych, a nawet więcej – poszukamy drogowskazów, zasad i wartości, którymi władze powinny się kierować. Jestem przekonany, że uczestnicy i uczestniczki Kongresu kierować się będą dobrem wspólnym.

Liczę na to, że Kongres da przestrzeń do poważnej dyskusji, spotkania ludzi z różnych środowisk – także z Polski lokalnej. Bo o prawach człowieka trzeba też rozmawiać konkretnie i pragmatycznie, poruszać tematy nie tylko atrakcyjne dla mediów, które bywają rozważane w sposób tak abstrakcyjny, że trudno je przełożyć na konkretne problemy obywateli.

Z praktyki Biura RPO wynika, że ochrona praw dotyczy często małych spraw i problemów, które mogą wydawać się niszowe, ale są fundamentalne dla określonej grupy ludzi.

Będziemy też dyskutować o instytucjach, które chronią prawa, o ich niezależności oraz o znaczeniu służby publicznej dla silnego i stabilnego państwa.  Kongres rozpoczynamy w 38. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego.

Minęło sporo czasu, ale data 13 grudnia musi nam zawsze przypominać, że prawa i wolności nie są dane raz na zawsze, że o demokrację, prawa człowieka i praworządność trzeba zabiegać każdego dnia.

Chciałbym, aby to poczucie dbałości i odpowiedzialności za stan przestrzegania Konstytucji RP towarzyszyło nam w debatach kongresowych.”

Grodzki: ekonomia nie może dominować nad prawem do czystego powietrza 

„Data dzisiejszego Kongresu jest szczególna. Odbywa się 38 lat po tym, jak prawa obywatelskie zostały podeptane i zginęły pod gąsienicami czołgów stanu wojennego. Przeszliśmy długą drogę do budowy demokracji. Ten kongres jest tego owocem.

Cieszę się, że jako Europa możemy się radować wieloma dziesiątkami lat spokoju. To jest niewątpliwy sukces praw człowieka i obywatela. Ale  stoimy w obliczu nowych wyzwań: obrony praworządności, tworzenia obszarów czystego powietrza, rozwiązania sprawy bezrobocia i kwestii azymutu młodych ludzi. Mam nadzieję, że będą to tematy Kongresu.

Szczególnie zmartwiło mnie, że Komisja Europejska stworzyła właśnie (12/13 grudnia) wyjątek dla Polski w budowie Europy z czystym powietrzem.

Dostaliśmy dłuższy okres na dostosowanie się do celów, które stawia sobie Europa, z przyczyn ekonomicznych, choć inne kraje postkomunistyczne,  w tym Czechy i Węgry, które zgodziły się na proponowane daty programu, też je mają.

Mówię i jako Marszałek Senatu, i jako chirurg klatki piersiowej, który przez trzydzieści lat operował płuca. Nie mogę się pogodzić, że ekonomia miałaby dominować nad prawem człowieka do czystego powietrza.

Apeluję do rządzących, żeby mimo wyjątku stworzonego dla Polski, starali się, aby także u nas było czyste powietrze. Deklaruję też inicjatywę senacką w tym zakresie. Naszym celem jest Zielona Europa.

Powietrze nie zna granic,

jeśli wszystkie kraje są czyste, a my będziemy „dymić”, to efekt będzie połowiczny.

Mam nadzieję, że poruszycie państwo ten temat obok praw człowieka, praworządności, utrzymania trójnogu demokracji, który składa się z władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej.

Na tym trójnogu płonie ogień demokracji. Jeśli jedna z tych nóg jest rujnowania, przez mowę niechęci, czy nienawiści, to demokracja jest zagrożona. Musimy robić wszystko, żeby Polska tego boleśnie nie doświadczyła.

Pozdrawiam Państwa z Senatu, który niektórzy nazywają Przylądkiem Dobrej Nadziei.

Mam nadzieję, że Senat wniesie wkład w to, żeby Polska pozostała w gronie krajów demokratycznych i żeby każdy – niezależnie od rasy, religii, orientacji, poglądów czy pochodzenia – czuł się w Polsce jak we własnym domu”.

Kidawa-Błońska: wszystko staje się polityką, która zagraża naszym prawom

„Dobrze pamiętam 9 września 2015 roku w Sejmie. To był dzień ślubowania obecnego RPO. Po złożeniu przez Adama Bodnara przysięgi, spotkaliśmy się z poprzednimi rzecznikami: prof. Ewą Łętowska, prof. Tadeuszem Zielińskim, prof. Andrzejem Zollem i prof. Ireną Lipowicz. Rozmawialiśmy o tym, co jest ważne, co należy robić w zakresie praw człowiek i jak powinna wyglądać współpraca RPO z pozostałymi instytucjami państwa. Wskazywaliśmy, że

prawo, po jego ustanowieniu, powinno być poza polityką. Ale na naszych oczach wszystko staje się polityką. Nawet Literacka Nagroda Nobla dla Olgi Tokarczuk stała się polityką.

Nie przypuszczałam kilka lat temu, że mówienie o prawach obywatelskich będzie takie trudne. Widzimy, że te prawa są niweczone. Władze państwowe obrażają sędziów, którzy stosują polskie prawo i prawo międzynarodowe, do którego przestrzegania Polska się zobowiązała ratyfikując umowy międzynarodowe.

Dziś sędziowie muszą się bronić przed władzą polityczną. Obywatele muszą się bronić przed władzą polityczną. Nie mamy poczucia, że osoba odpowiedzialna za pilnowanie Konstytucji wypełnia swoją rolę.

Doświadczamy naruszania konstytucyjnych zasad. Trybunał Konstytucyjny, którego rolą jest stanie na straży praw obywateli chronionych przez konstytucję, został na naszych oczach zdewastowany.

W tej sytuacji, rolę strażników praw obywateli i praworządności w Polsce sprawuje Rzecznik Praw Obywatelskich, organizacje prawnicze, eksperci i ruchy obywatelskie. Ale tak nie może być. Nasza przyszłość powinna być oparta na ochronie praw i wolności przez instytucje państwa. Fundamenty tej ochrony muszą być wzmocnione.

Władza na każdym szczeblu, w tym najwyższym, musi wrócić do przestrzegania prawa w Polsce.

Dzisiaj powrót do zasad jest konieczny, byśmy mogli dalej iść drogą, na której człowiek będzie się cieszył pełnią praw, w tym praw, które są konieczne do szczęśliwego życia, jak prawo do pracy i godziwej płacy, skutecznej ochrony zdrowia, bezpłatnej nauki i prawa do zdrowego środowiska naturalnego.

Chcę podziękować wszystkim, którzy stoją na straży praw człowieka i na straży Konstytucji RP, w której te prawa są zapisane. Szczególnie chcę podziękować RPO Adamowi Bodnarowi”.

Włodzimierz Czarzasty: Władza robi się mściwa. Sama się boi się, więc straszy

„Panie Rzeczniku, fascynuje mnie pan, robi pan fantastyczną robotę.

Prawa człowieka i obywatela są jednym z fundamentów, na którym budowaliśmy demokratyczną Polskę. Jestem przedstawicielem pokolenia, które pamięta, że te prawa nie są ani czymś oczywistym, ani danym raz na zawsze. Data 13 grudnia o tym przypomina. Jest paradoksem to, że w tym gronie o tym mówię. Polska się zmieniła. Na szczęście. Dzięki Bogu.

Po 1989 roku byliśmy przekonani, ze ruch będzie tylko w jednym kierunku – ku wolności, równości, demokracji, prawom człowieka. Dziś to nie jest już takie oczywiste.

Są w Polsce osoby, siły polityczne, które wszczynają wojnę, konfliktują ludzi i grupy społeczne, próbują budować system oparty nie na jednoczeniu, ale na wykluczeniu. Nie wspierają mniejszości, ale je potępiają. Piszą historię kraju na nowa, żeby uzasadnić swoje poczynania. Prześladują sędziów.

Władza robi się mściwa.

Ta mściwa władza działa w imię Boga, narodu, historii, sprawiedliwości, ideologii – ale nigdy w imię postępu, rozwoju i dobrostanu.

Władza z piekła rodem operuje lękiem, a im bardziej sama się boi, tym bardziej nęka innych.

Prawa człowieka poręcza konstytucja. Jeśli rządzący nie szanują konstytucji, to władzę prędzej czy później stracą.

W muzeum POLIN spotykają się dziś ludzie, którzy chcą łączyć, a nie dzielić. Którzy chcą, aby każdy w Polsce czuł się dobrze. Mówców, panelistów na Kongresie będzie wiele różnić, ale łączy nas przekonacie, że dialog jest konieczny i możliwy.

I że poprzez dialog możemy wypracować taką Polskę, takie demokratyczne państwo, które szanuje prawo i Konstytucję.

W kryzysie demokracji rośnie rola pisarzy i pisarek. Chętnie słuchamy ich głosów, bo to oni i one widzą zagrożenia dla ojczyzny i snują mądrą opowieść o świecie.

Ale obowiązki spoczywają też na innych uczestnikach debaty. Wszyscy musimy się troszczyć i starać w dyskusjach o więcej empatii, wzajemnego szacunku. Musimy czuć odpowiedzialność za słowo. Inaczej twitty, telewizyjne setki, mowa nienawiści, zniszczą nasze społeczeństwo i demokrację. Jestem przekonany, że będziemy dyskutować w duchu wzajemnego szacunku.

Życzę, żeby przyszedł dzień, kiedy państwa głos będzie słuchany przez rządzących, a rekomendacje wdrażane w życie.”

Morawska-Stanecka: praw człowieka nie da się przestrzegać częściowo

„Mówię jako prawniczka, która wielokrotnie uczestniczyła w wydarzeniach organizowanych przez Rzecznika Praw Obywatelskich, a w zasadzie

rzecznika prawa człowieka, Adama Bodnara. W trudnych politycznie czasach pełni swój urząd jako jeden z ostatnich bastionów demokracji, państwa prawa i praw człowieka właśnie.

Przez te ostatnie lata, mimo wszystkich przeciwności, stoi na posterunku i broni wartości za wszelką cenę. Tak daleko idąca bezstronność i wytrwałość zasługują na ogromny szacunek. I za tę bezstronność serdecznie panu dziękuję.

Leszek Kołakowski napisał kiedyś, że są czynności, które można wykonać częściowo. Częściowo można wypalić papierosa, albo spłacić długi. Ale nie da się częściowo wyskoczyć z pociągu, ożenić, czy umrzeć. I tak jest z prawami człowieka.

Nawet jeśli wiele osób nie chce tego przyznać, także naszych sojuszników na różnych frontach.

Praw człowieka nie można przestrzegać częściowo, bo kraj, który tak robi, po prostu praw człowieka nie przestrzega.

W ostatnich latach widzimy poruszenie społeczne, jakiego nie  było od dekad. W obronie wolności mediów, niezawisłości sądów i niezależności sędziów. I to dobrze.

Musimy walczyć dalej. Tym bardziej, że szykuje się kolejny atak na niezależność sędziowska. Państwo kręci bat na tych, którzy przestrzegają zasady państwa prawa, prawa polskiego i prawa unijnego.

Nigdy nie zgodzimy się na naruszenie niezawisłości sądów i niezależności sędziów, na ich podporządkowanie władzy politycznej. Bo wolne sądy są gwarancją naszych praw i wolności.

Ale prawa człowieka to też o równość kobiet i mężczyzn. Wolność decydowania o własnym ciele. Gwarantowany dostęp do lekarzy dla chorego. Możliwość kochania tego, kogo się chce. Uczciwe warunki pracy. Życie wolne od przemocy domowej i na ulicach. Swoboda wyznawania religii, ale też prawo do życia bez religii, jeśli się tak wybrało. Godność ludzi starszych i dostęp do leków. Oddychanie czystym powietrzem.

To wszystko są prawa człowieka i ich również musimy bronić. Nie tylko sądów i mediów.

Najważniejszy w tym wszystkim jest człowiek, każdy człowiek. Bez względu, czy jest wyznawcą religii, czy nie, czy należy do jakiejś partii, czy nie, czy jest przedstawicielem większości, czy mniejszości. Każdy człowiek jest podmiotem.

A my, zwłaszcza ci, którzy pochodzą z wyborów, musimy ludziom służyć. Wyjdźmy stąd z postanowieniem, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby i inni o tym pamiętali.”

***

Na Kongresie obecny był też Andrzej Dera, minister w Kancelarii Prezydenta, który odczytał list od Andrzeja Dudy. Prezydent podkreślał, że możliwość zorganizowania Kongresu świadczy o wolności słowa i jakości demokracji w Polsce.

Na sali byli też liderzy opozycji: Władysław Kosiniak-Kamysz, Adrian Zandberg oraz prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.

Program III Kongresu Praw Obywatelskich.

Kmicic z chesterfieldem

Jest różnica pomiędzy stanem wojennym w PRL a stanem wojennym wprowadzonym wobec sędziów przez PiS. W PRL sędziowie obchodzili dekret o stanie wojennym cichcem, a dziś działają nie tylko z otwartą przyłbicą, ale też dokumentują i nagłaśniają swoje działania – także na całą Europę. I to im daje dodatkową siłę

Projekt, który posłowie PiS-u wnieśli w czwartek (12 grudnia 2019) wieczorem do Sejmu, jest ogłoszeniem stanu wojennego wobec sędziów. Wprowadza prawo stanu wojennego, które stanowi, co wolno, a czego nie wolno sędziemu orzec. I tak: ciężkim deliktem dyscyplinarnym, za które grozi wydalenie z zawodu, ma się stać stosowanie się przez sędziów do art. 379 pkt 4 kodeksu postępowania cywilnego, który nakazuje każdemu sądowi z urzędu badać prawidłowość obsadzenia sądu w sprawie, którą sądzi.

Sytuację można porównać do tej, w jakiej znaleźli się sędziowie po wprowadzeniu przez Komitet Obrony Narodowej (zwany WRONą) dekretu o stanie…

View original post 3 285 słów więcej

 

Duda to tylko dudek, dupek Kaczyńskiego, krótko pisząc: Dupa

Krystyna Pawłowicz, Stanisław Piotrowicz i Jakub Stelina złożyli ślubowanie i zostali sędziami Trybunału Konstytucyjnego. Uroczystość bez fotoreporterów odbyła się w Belwederze.

O tym, że w czwartek odbędzie się ślubowanie nowych sędziów Tryunału Konstytucyjnego poinformował Andrzej Dera, Sekretarz Stanu w Kancelarii Przydenta RP. Krystyna Pawłowicz, Stanisław Piotrowicz i Jakub Stelina po południu pojawili się w Belwederze, gdzie odbyła się uroczystość bez udziału mediów.

Na stronie Kancelarii Prezydenta RP pojawiła się krótka informacja dotycząca czwartkowego ślubowania:

Nowo wybrani przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej uchwałami z dnia 21 listopada 2019 r. sędziowie Trybunału Konstytucyjnego Pani Krystyna Pawłowicz, Pan Stanisław Piotrowicz i Pan Jakub Stelina, złożyli wobec Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej ślubowanie.

Krystyna Pawłowicz, Stanisław Piotrowicz i Jakub Stelina zostali wybrani przez Sejm na sędziów TK 21 listopada bieżącego roku. Zastąpili Marka Zubika, Piotra Tuleję i Stanisława Rymara, których kadencje upłynęły 3 grudnia. Zgodnie z obowiązującym prawem wybrani sędziowie muszą złożyć ślubowanie wobec prezydenta w ciągu 30 dni od wyboru.

Małgorzata Kidawa-Błońska: Jako Prezydent doprowadzę do tego, że wszyscy nielegalnie wybrani sędziowie zostaną z TK usunięci

Oburzenie wobec informacji o ślubowaniu nowych sędziów TK wyraziła Małgorzata Kidawa-Błońska. Posłanka napisała na Twitterze, że „prezydent Duda nie miał na tyle odwagi”, aby przeciwstawić się kandydatom Prawa i Sprawiedliwości.

Jak widać ważniejszy od przestrzegania Konstytucji jest strach przed prezesem Kaczyńskim. Jako Prezydent doprowadzę do tego, że wszyscy nielegalnie wybrani sędziowie zostaną z TK usunięci

– napisała Kidawa-Błońska.

Duda to jednak dudek, acz powinienem napisać – Dupa.

Kmicic z chesterfieldem

W uzasadnieniu wyroku z 5 grudnia Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN uznała, że neo-KRS nie spełnia wymogów niezależności, a powołana przez nią Izba Dyscyplinarna SN nie jest sądem. Sąd Najwyższy podkreślił, że każdy sąd, każdy organ państwowy ma obowiązek badać niezależność KRS zgodnie z wytycznymi z wyroku TSUE

Na to orzeczenie od ponad dwóch tygodni czekali sędziowie w całej Polsce.

W czwartek 5 grudnia 2019 Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego postanowiła, że nie przekaże Izbie Dyscyplinarnej sprawy sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego Andrzeja Kuby. Samodzielnie uchyliła rekomendację KRS, która była przeciwna wydłużeniu sędziemu czasu orzekania.

Sędzia Kuba był jedną z ofiar czystki…

View original post 2 666 słów więcej

 

Piotrowicz, Kaczyński, Morawiecki, Pawłowicz – mroczna strona mocy

– Noc hańby PiS. Pawłowicz i Piotrowicz wybrani do Trybunału Konstytucyjnego. To ostateczny upadek tej instytucji – mówił po głosowaniach w Sejmie poseł Borys Budka (Koalicja Obywatelska).

Paweł Wroński (Gazeta Wyborcza): Zwolennicy PiS, którzy w geście przyzwoitości nie chcieliście wybrać na posła komucha, prokuratora Stanu Wojennego i obrońcę pedofila w sutannie Stanisława Piotrowicza. Jak się czujecie, gdy PiS wybrał go do Trybunału Konstytucyjnego?”

Kaczyński jeszcze uczy się od Łukaszenki. Czy zdąży przed śmiercią osiągnąć poziom mistrza z Białorusi?

Kmicic z chesterfieldem

Po co w ogóle jest Sejm, skoro mamy pana prezesa na Nowogrodzkiej? Nie wiem, czy Łukaszenka nie śmieje się w kułak, bo nawet on robi to inteligentniej – po prostu nie dopuszcza opozycji do Sejmu i ma z głowy te wszystkie wystąpienia – mówi dr Mirosław Oczkoś, ekspert od wizerunku i marketingu politycznego. Pytamy też, czy prezydent zaprzysięgnie nowych sędziów TK. – Prezydent nie ma wyjścia w tej chwili, bo ktoś mu tę kampanię musi finansować. Gdyby prezydent fiknął, to prezes ma kim go zastąpić, ma w torebce jeszcze panią premier Szydło – „naszą Beatę” – mówi ekspert

JUSTYNA KOĆ: Pani marszałek, trzeba anulować, bo my przegramy – mówi jedna z posłanek PiS-u do marszałek Elżbiety Witek. Niezależnie od tego, czy system działał, czy nie, to takie słowa nie powinny paść na sali Sejmowej, a może rządzący już nas do tego przyzwyczaili?

MIROSŁAW OCZKOŚ: Mam wrażenie, że w PiS sami stracili nad tym kontrolę. To akurat były słowa do marszałka Terleckiego, ale bardzo blisko mównicy był…

View original post 4 028 słów więcej

 

PiS i milicja, którą trudno nazwać policją, mszczą się na Czarnym Proteście. Czy PSL orżnie Opozycję?

Trzy lata temu odbył się w Poznaniu Czarny Protest. Po jego zakończeniu kilkuset osobowa grupa przeszła pod siedzibę PiS-u, gdzie doszło do przepychanek z policją. Trzy osoby dostały zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy prawa oraz udział w nielegalnym zgromadzeniu, za co grożą im nawet trzy lata więzienia. Również trzech świadków, którzy złożyli zawiadomienia o przekroczeniu uprawnień przez policję, dostało zarzut udziału w nielegalnym zgromadzeniu.

Dzisiaj, o godzinie 9 odbędzie się rozprawa sądowa, której towarzyszyć będzie pikieta wspierająca oskarżonych. Jak apelują jej organizatorzy „Trzy lata temu był wspólny cel, energia i moc! Dziś 6 osób zmaga się z represjami za naszą wspólną sprawę! Za chwilę otrzymają wyroki. Na ich miejscu mogłaby/ mógłby być każda/każdy z nas. Byliśmy tam wszystkie/ wszyscy, ale tylko oni siedzą dzisiaj na ławie oskarżonych. Przyjdźcie dziś pod sąd!”.

Prokuratura twardo broni swego stanowiska w tej sprawie, uważając, że „funkcjonariusze policji podejmowali pilne, mające istotne znaczenie dla ochrony życia i zdrowia decyzje i czynności w dynamicznej i niebezpiecznej sytuacji, jaką jest niewątpliwie konfrontacja z ponad tysięcznym tłumem. Jak również, działali z narażeniem własnego życia i zdrowia w wyjątkowo stresogennej i bezpośrednio zagrażającej życiu, zdrowiu oraz mieniu sytuacji. Należy podkreślić, iż niekontrolowane reakcje tłumu są wyjątkowo niebezpieczne”.

Zupełnie inaczej wydarzenia sprzed trzech lat widzą jego uczestnicy. „Niekontrolowane reakcje tłumu? Widzieliśmy policjantów wybiegający z bramy budynku na św. Marcinie, oddział policjantów w pełnym rynsztunku (hełmy, przyłbice, kamizelki kuloodporne,gaz) jak na walkę z kibolami. Wtargnęli jak tarany w protestujących ludzi na chodniku, biegli rozpychając nas bez słowa, jak cyborgi, a nie ludzie. Czy tak postępuję się z pokojowo nastawionymi demonstrantami?” i dodają, że funkcjonariusze „zaczęli na oślep napierać na zgromadzonych ludzi, bić ich pałkami. Policja rozpyliła także gaz pieprzowy, którego działanie dotknęło bardzo dużą liczbę przypadkowych ludzi”.

Po czyjej stronie stanie sąd? Czyje argumenty przeważą? Kto rzeczywiście ponosi winę za eskalację zdarzeń pod siedzibą PiS? Czy wyrok, który zapadnie, będzie bezstronnym, niezależnym, wolnym od nacisku władzy, stanowiskiem sądu? Już dzisiaj powinniśmy się o tym przekonać.

Analiza Nizinkiewicza niechętna PO, ale przychylna PiS, choć stawiająca na Kosiniaka Kamysza >>>

Przewiduję drogę PSL. Otóż Senat już jest kupiony przez Kaczyńskiego. Gra toczy się o prezydenturę, Kaczyński może poprzeć Kosiniaka Kamysza za cenę kontynuacji IV RP. Fantastyka? PSL robił nie takie wolty.

Kmicic z chesterfieldem

W wieku 13 lat Kasia przeszła przez piekło – przez kilkanaście miesięcy była przetrzymywana, bita i gwałcona przez księdza. Po latach wywalczyła odszkodowanie, jednak zakon złożył skargę kasacyjną do SN. Wyrok zapadnie w grudniu, a w składzie sędziowskim zasiadają sędziowie z nadania neo-KRS. Podpisz petycję – Sędziowie w togach, nie sutannach!

„Domagamy się dla Katarzyny i pozostałych ofiar pedofilii w kościele sprawiedliwych procesów i składów sędziowskich, które zagwarantują bezstronność procesu.

Upolityczniony skład orzekający nie gwarantuje, że Katarzynę spotka sprawiedliwe traktowanie i budzi obawy, że niesprawiedliwym wyrokiem zostanie ukarana za to, że odważyła się mówić o swojej krzywdzie i dochodzić praw na drodze sądowej”,

pisze w petycji do Sądu Najwyższego i Towarzystwa Chrystusowego Agnieszka Ziółkowska, poznańska aktywistka.

Pod petycją podpisało się już ponad 2 tys. osób.

„Inna szkodliwość przestępstwa”

Chodzi o sprawę Katarzyny, którą ksiądz z Towarzystwa Chrystusowego przetrzymywał i gwałcił przez kilkanaście miesięcy, gdy miała 13 lat. Nikt nie reagował…

View original post 2 873 słowa więcej

 

W pisowskim burdelu

Poseł PiS Tomasz Latos udzielił wywiadu Telewizji Republika. Polityk skomentował m.in. aferę związaną z szefem Najwyższej Izby Kontroli Marianem Banasiem.

– Niesamowite, że są jeszcze politycy broniący Mariana Banasia. Wkrótce obnażona zostanie linia obrony szefa NIK. Pytanie, czy rządzący wierzą w wersje p. Banasia, czy celowo dezinformują opinię społeczną kolportując mitomańską linię obrony szefa NIK? Wygląda to coraz gorzej – wypowiada się dziennikarz Jacek Nizinkiewicz z dziennika Rzeczpospolita”.

Reakcje internautów:

Banaś rozpłynie się w czasie jak niejaki Marek Chrzanowski !! Kto go dzisiaj pamięta, a na Podlasiu czy Podkarpaciu kto go zna??”.

W mojej opinii rządzący dobrze wiedzą, jaka jest prawda w kwestii p.Banasia. Próbuje się nas celowo dezinformować. Afera zatacza coraz szersze kręgi i obawiam się, że ABW i CBA tego nie wyjaśnią z przyczyn wiadomych. To są kumple, którzy wzajemnie kryją swoje tyły”.

Przecież w partyjnej TV ani słowa. I tak ma być, aby nie podać żadnej niekorzystnej informacji lud smoleński nie ogląda niczego innego i problemu nie ma. TV nie mówi znaczy problemu nie ma”.

Oni nie bronią Banasia, oni bronią siebie. Oni wybrali go, stali za nim murem, możliwe, że znając jego grzechy”.

18.12.2015 Torun . Ojciec Tadeusz Rydzyk wsrod wiernych . Poswiecenie kosciola pw . Najswietszej Maryi Panny Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i sw . Jana Pawla II przy Drodze Starotorunskiej w Toruniu .
Fot. Wojciech Kardas / Agencja Gazeta

* O Rydzyku tutaj czytaj>>>

Mafia PiS

Dziennik Rzeczpospolita poinformował o kolejnym skandalu związanym z prezesem NIK.

Jeden z najbliższych współpracowników Mariana Banasia z czasów jego pracy w Ministerstwie Finansów miał kierować mafią VAT-owską. Pod takim zarzutem siedzi w areszcie – czytamy dzisiaj na pierwszej stronie Rzeczpospolitej”.

Więcej >>>

– Gratulacje dla PiS! Niesamowity sukces w walce o uszczelnianie VAT. Wystarczyło zamknąć tych pisowców, którzy się zajmowali walką o uszczelnianie VAT-u, aby ten VAT się uszczelnił. Jest w tym jakaś logika. Gratulacje dla dziennikarzy „Rzeczpospolitej”. Jeszcze miesiąc temu publikowali dokumenty z akt Kosteckiego zanim trafiły do akt. A teraz publikują informacje ze śledztw niekorzystne dla tak ukochanego przez Ministerstwa Sprawiedliwości premiera Morawieckiego (śmiech) – komentuje mec. Roman Giertych.

– Jak wysoko sięgają powiązania mafii podatkowej, gangsterów i sutenerów? Kto ich chronił? Kto miał z tego działkę? Coraz więcej pytań do rządzących krajem – stwierdza dziennikarz Bertold Kittel (TVN24).

Jacek Nizinkiewicz (dziennik Rzeczpospolita): Szef NIK otaczał się bardzo „przedsiębiorczymi” osobami. Zastanawiające, że szefowie służb, po takim „prześwietleniu” Banasia, wciąż pozostają na stanowiskach. Dziwnego człowieka PiS jednogłośnie zrobił szefem NIK. A trupów w szafie Banasia jest więcej.

Przemysław Szubartowicz (publicysta, wiadomo.co): Czyli mafia VAT-owska działała w Ministerstwie Finansów, gdy szefem był tam Morawiecki, a w grupie tej byli podwładni Banasia, w którego kamienicy gangsterzy prowadzili burdel, i służby nie alarmowały, gdy wybierano prezesa NIK? Mit pisowskiej odnowy moralnej leży w rynsztoku.

Nie tylko o Banasiu, ale i Ziobrze >>>

Komentarz Lisa

Współpracownik Banasia kierował mafią VAT- owską, podaje Rzeczpospolita. Śmiać się, płakać czy wzruszyć ramionami, w sytuacji, gdy najbardziej kompromitujące rewelacje na temat PiS-owskiego gangu nikogo już nie dziwią. Podsumujmy; VAT-owscy mafiozi w ministerstwie finansów, spece od skupowania banków za złotówkę w Bankowym Funduszu Gwarancyjnym – plan Zdzisława, spece od szantażowania bankierów w KNF, hejterzy w ministerstwie sprawiedliwości. Państwo mafijne PiS prezentuje swe wdzięki. Czy Horała już aneksował swój raport o mafii VAT-owskiej dopisując w nim rozdział o PiS-owskiej mafii VAT-owskiej? Gdy tylko w ministerstwie finansów zapanował Morawiecki, pod jego bokiem wyrosła mafia VAT-owska. Biorąc pod uwagę prawdopodobne źródło przecieków, Ziobro nie przestał dążyć do zmiany premiera. Czyli jeden jegomość, pod którego bokiem wyrosła mafia VAT- owska jest dziś premierem, a drugi szefem NiK. W tym jednym zdaniu jest cała prawda o państwie PiS.

O klerze i seksie >>>

Arcybiskup Kielich i mafia w rządzie PiS

Arcybiskup zareagował krzykiem: „Nie pier…! Rozjeżdżasz się gdzieś po diecezji, masz za dużo czasu”. Od tego wydarzenia przestał się hamować i wielokrotnie moje odpowiedzi ucinał „nie pier…” (tak też zwraca się do dziś – ostatnio do jednego z proboszczów podczas wizytacji).

W czwartkowym programie „Czarno na białym” w TVN24 w reportażu Leszka Dawidowicza ujawniono m.in. świadectwo ks. Piotra, które trafiło na biurko nuncjusza apostolskiego w Polsce. Ks. Piotr opisał w nim, co przeżył, jak wyglądała jego posługa w rezydencji abp. Głódzia, gdzie wytrzymał zaledwie kilka tygodni.

„Nie potrafią jajka ugotować… Cio…y pie…ne!”

„Pomijając cały szereg sytuacji, wymienię znamienną: kilka godzin po śniadaniu, podczas wprowadzenia relikwii św. Jana Pawła II do parafii w Kiezmarku – uroczystości podniosłej (w obecności abpa Lwowa) – arcybiskup podszedł do mnie w zakrystii i nie wiadomo dlaczego skomentował poranny „incydent”, ze źle (jego zdaniem) przyrządzonym jajkiem: „nie potrafią jajka ugotować”… – i tu dodał określenie – „cio…y pie…ne! Zorientowałem się po kilku dniach, że posługa kapelana nie ma sensu. Poza tym po raz pierwszy usłyszałem, iż mam złożyć przysięgę, że wszystko co widzę i słyszę wewnątrz rezydencji – nigdy nie wyniosę na zewnątrz”.

Jak arcybiskup Sławoj Leszek Głódź ukrywał księdza Mirosława Bużana, który molestował 15-latkę

Ks. Piotr miał także relacjonować: „Któregoś dnia [który określam jako przełomowy], po kilkugodzinnych zakupach w celu zaopatrzenia rezydencji – na pytanie „gdzie byłeś?”, odpowiedziałem – „robiłem zaopatrzenie rezydencji w kilku marketach. Arcybiskup zareagował krzykiem: „Nie pier…! Rozjeżdżasz się gdzieś po diecezji, masz za dużo czasu”. Od tego wydarzenia, ks. arcybiskup przestał się hamować i wielokrotnie moje odpowiedzi na pytania ucinał „nie pier…” (tak też zwraca się do dziś – ostatnio do jednego z proboszczów podczas wizytacji)”.

I dalej: „Moim zdaniem niedopuszczalnym było również wydarzenie, w którym ks. arcybiskup któregoś dnia przyniósł wagę, „poprosił” o wejście mnie i drugiego kierowcę, po czym powiedział: „Jak przytyjesz kilogram, wypi…lę cię po roku”.

Sprawę trzeba zakończyć i wyciszyć

Jak usłyszeliśmy w reportażu w 2013 roku odbyła się konfrontacja w gdańskiej kurii – właśnie ks. Piotra z abp. Głódziem.

Były pracownik gdańskiej kurii opowiadał w materiale TVN24: „Na początku próbowano z tego księdza zrobić osobę niepoczytalną czy niezrównoważoną emocjonalnie. Ale ona zaczęła konkretnie odczytywać opisy zaistniałych sytuacji, które były szokujące dla słuchaczy. Skończyło się milczeniem, wszyscy się rozeszli i zaniechano dalszej próby skompromitowania tego księdza. Po prostu uznano, że sprawę trzeba zakończyć i wyciszyć”.

Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź przed swoimi urodzinami był pilotowany przez radiowóz do rezydencji prezydenta w Juracie

A ks. Piotr dodawał w swoim świadectwie: „Najbardziej jednak zapamiętałem zdanie, które przytoczyłem księdzu arcybiskupowi podczas późniejszego przesłuchania kanonicznego – „Sub secreto – dupku jeden – jesteś gówno, jesteś jak to opakowanie, beczkę soli musisz jeszcze zjeść…”.

Reporterzy „Czarno na białym” nie tylko dotarli do świadectwa, ale również spotkali się z ks. Piotrem. Nie chciał rozmawiać, ale potwierdził, że wszystko, co opisał w swoim świadectwie, jest prawdą.

„Przemoc, niszczenie, destrukcja”

W materiale można było usłyszeć anonimowe wypowiedzi i opinie także innych księży.

Proboszcz z Trójmiasta: „Zbadałem, że mam ponad 200 ciśnienia i patrzę w jeden punkt i że ja się nie nadaję i nie dam rady, no to wiedziałem, że muszę szukać pomocy. Że wielu ludzi w konfesjonale wysyłałem na terapię i w końcu odważyłem się sam pójść na terapię. Na pewno w tym kryzysie miałem myśli samobójcze… To nie ulega kwestii, to jest taki stopień stresu”.

Inny ksiądz o arcybiskupie: „Poniżanie, publiczne poniżanie. To wzbudza lęk i on jest w tym naprawdę niezły”.

Kolejny podsumował krótko: „Przemoc, niszczenie, destrukcja”.

Jak wynika z ustaleń „Rzeczpospolitej”, jeden z najbliższych współpracowników Mariana Banasia z czasów, gdy ten pracował w Ministerstwie Finansów, miał kierować mafią VAT-owską, a obecnie siedzi w areszcie.

Jak informuje „Rzeczpospolita”, od dwóch lat Zachodniopomorski Wydział Prokuratury Krajowej w Szczecinie i Centralne Biuro Śledcze Policji badają sprawę wyłudzeń VAT przez grupę przestępczą, której przewodzić mieli wysocy urzędnicy Ministerstwa Finansów. Miała ona w okresie od listopada 2015 r. do sierpnia r. okraść Skarb Państwa na ok. 5 mln zł wykorzystując fikcyjny obrót sztuczną biżuterią i tarcicą.

Na czele mafii VAT-owskiej mieli stać Arkadiusz B. i Krzysztof B. Obaj byli podwładnymi Mariana Banasia, gdy ten pracował w Ministerstwie Finansów. Arkadiusz B. był dyrektorem Krajowej Szkoły Skarbowości. To kuźnia kadr dla Krajowej Administracji Skarbowej, czyli „zbrojnego” ramienia fiskusa odpowiedzialnego za łatanie podatkowych dziur i ściganie przestępców podatkowych. Marian Banaś był szefem KAS w latach 2017-2019.

Drugi z wysokich urzędników Ministerstwa Finansów zamieszanych w mafię VAT-owską, Krzysztof B., był wicedyrektorem Departamentu Kontroli Celnej, Podatkowej i Kontroli Gier.

Mężczyźni od miesięcy siedzą w areszcie – pierwszy od stycznia br., drugi od września 2018 r. „Są podejrzani o zorganizowanie i kierowanie grupą przestępczą mającą na celu wyłudzenie podatku VAT, udział w oszustwach podatkowych” – poinformowała „Rzeczpospolitą” Prokuratura Krajowa. Jak dodaje gazeta, w tej samej sprawie za kratkami jest także Andrzej S., były naczelnik warszawskiego urzędu skarbowego.

Marian Banaś, do niedawna minister finansów, a od września prezes Najwyższej Izby Kontroli, jest podobno zaskoczony zarzutami wobec swoich byłych urzędników.

W przypadku posiadania jakichkolwiek informacji, o których Panie piszą w stosunku do dyrektora KSS [Krajowej Szkoły Skarbowości – red.] – do takiej nominacji by nie doszło

– odpowiedział na pytania dziennikarek „Rzeczpospolitej”.

CBA kontroluje Mariana Banasia

Sam Marian Banaś był bohaterem reportażu „Superwizjera” TVN. Z reportażu wynikało m.in., że prezes NIK był w posiadaniu kamienicy w Krakowie, którą wynajmował mężczyznom prowadzącym tam „hotel na godziny”.

Banaś podkreślał, że nie jest już właścicielem kamienicy z reportażu. Złożył pozew przeciwko TVN i dziennikarzowi Bertoldowi Kittelowi, domagając się przeprosin. Mówił o próbie skompromitowania go. Kamienicę miał otrzymać przed laty zgodnie z prawem od weterana, żołnierza AK w zamian za opiekę. Banaś udał się na bezpłatny urlop. Niedawno z niego powrócił.

Centralne Biuro Antykorupcyjne prowadziło kontrolę oświadczeń majątkowych Mariana Banasia. Choć wyników kontroli nie ujawniono, to według mediów, są one dla szefa NIK niekorzystne. Banaś odniósł się do uwag CBA. Szczegóły nie są znane.

Więcej >>>

Premier #Sasin to ma timing

👇

#Banaś nie dość, że sam(zgodnie z własnymi słowami w TVP) dopuścił się przestępstwa skarbowego, to do

wprowadził mafię #VAT.owską Czy dlatego #PiS w komisji śledczej nie chciał badać lat 2016-17? I czego jeszcze dowiemy się o #PiS.ie?

👇

Możemy się spodziewać najgorszego?

Zakończyła się cisza wyborcza. Oto pierwsze, sondażowe wyników wyborów:

PiS – 43,6 proc.

Koalicja Obywatelska – 27,4 proc.

Lewica – 11,9 proc.

PSL – 9,6 proc.

Konfederacja – 6,4 proc.

Inne – 1,1 proc.

Wyniki exit poll Ipsos, źródło: TVN24.

Pracownia IPSOS, która przeprowadza badanie exit poll dla wszystkich stacji telewizyjnych, przedstawia następujący możliwy rozkład głosów w Sejmie.

Prawo i Sprawiedliwość – 239 mandatów

Koalicja Obywatelska – 130 mandatów

Lewica – 43 mandaty

PSL – 34 mandaty

Konfederacja – 13 mandatów

Większość zwykła w Sejmie wynosi 231 mandatów.

Jeśli potwierdzą się wyniki sondażowe, PiS utrzyma większość w Sejmie, choć patrząc na przemawiającego Jarosława Kaczyńskiego w sztabie PiS, dostrzec można było rozczarowanie, że jego partia nie będzie miała większości konstytucyjnej. – „Jeśli wynik sondażowy się utrzyma, przed nami kolejne cztery lata rządzenia, czeka nas refleksja nad tym, co się udało i nad tym, co spowodowało, że pewna część społeczeństwa uznała, że nie należy nas popierać” – stwierdził.

W przemówieniu prezesa PiS – oczywiście nie zabrakło wątków o „wrażych siłach”. – „Mimo wszystko mamy powody do radości, bo mimo tego potężnego frontu przeciwko nam zdołaliśmy wygrać i wszystko wskazuje na to, że to się jednak utrzyma” – mówił Kaczyński.

Lider PO Grzegorz Schetyna zapowiedział współpracę z innymi partiami opozycji demokratycznej. – „To były trudne cztery lata, to nie była równa walka, nie mieliśmy poczucia, że startujemy w uczciwej walce, że przeciwnik stosuje uczciwe metody. Współpraca ugrupowań opozycyjnych to jedyna droga. Wszystko przed nami. Przed nami wybory prezydenckie. Tym wszystkim, którzy marzyli o wielkim zwycięstwie, o dominacji, którzy chcą układać państwo tak, by w nim dobrze było tylko im – chcę im powiedzieć: nie będzie Budapesztu w Warszawie” – stwierdził szef PO.

Po czterech latach do Sejmu wraca Lewica. – „Jarosław Kaczyński ma problem, bo będzie w Sejmie opozycja odważna, której będzie się chciało walczyć o prawa pracownicze, o lepszą ochronę zdrowia. To pierwszy krok do lewicowego rządu po następnych wyborach” – stwierdził Adrian Zandberg, lider Razem. A Robert Biedroń dodał: – „Pokażemy, że Polska może być otwarta, tolerancyjna i nowoczesna, a do tego być państwem dobrobytu. Będziemy konstruktywną opozycją, która każdego dnia będzie pokazywała, że Konstytucja będzie broniona od pierwszego do ostatniego artykułu”.

„Jeżeli te wyniki się potwierdzą, to jest wielki mandat zaufania dla racjonalnego centrum, dla naszych propozycji dla Polski. Stoimy po stronie państwa wolnego, niepodległego, demokratycznego, godnego, który szanuje każdego obywatela, a nie samowładzę” – powiedział szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.

Zapamiętajcie słowa Kaczyńskiego – To nie jest jeszcze zwycięstwo ostateczne, otrzymaliśmy dużo, ale zasługujemy na więcej! Strach się bać, kolokwialnie mówiąc… On już grozi!

– Jeszcze nie jest jasne, kto będzie miał większość – mówi prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Według badania exit poll z godziny 21 dla TVN, TVP i Polsatu poparcie dla poszczególnych komitetów wyborczych wynosi: 43,6 pkt. proc. dla PiS, 27,4 pkt. proc. dla Koalicji Obywatelskiej, 11,9 pkt. proc. dla Lewicy, 9,6 pkt. proc. dla PSL-Koalicji Polskiej i 6,4 pkt. proc. dla Konfederacji.

Ipsos podał też prawdopodobny podział mandatów: 239 dla PiS, 130 dla KO, 43 dla Lewicy, 34 dla PSL-Koalicji Polskiej i 13 dla Konfederacji.

Flis i Machowski: PiS ma tylko 227 mandatów

Prof. Flis, z którym rozmawialiśmy przed godziną 23, przeliczył dane Ipsos wedle własnego wzoru. I wyszło mu, że PiS może liczyć na 227 mandatów, obóz anty-PiS – na 217, a Konfederacja – na 16. – Więc jeszcze nie jest jasne, kto będzie miał większość – komentuje socjolog.

To oznaczałoby klincz, bo ani PiS, ani anty-PiS nie mogłyby samodzielnie stworzyć większościowego rządu. Języczkiem u wagi stałaby się Konfederacja. Na wieczorze wyborczym lider PiS Jarosław Kaczyński studził nastroje.

Podobnie wyliczył mandaty Andrzej Machowski, doktor psychologii w zakresie psychometrii i analityk badań sondażowych. Jego zdaniem wyniki podane przez Ipsos są prawdziwe, ale podział mandatów – już nie. Wyliczył, że PiS ma właśnie 227 posłów, KO – 135, Lewica – 47, PSL-Koalicja Polska – 34, a Konfederacja – 16.

Machowski podkreślił, że model wyliczenia mandatów z uwagi na to, iż nie bierze pod uwagę specyfiki geograficzno-politycznej, może się trochę mylić, ale na pewno nie o 12 posłów w przypadku PiS. W wyborach z 2015 r., w których PiS zdobył 235 mandatów, model przypisał partii Kaczyńskiego 233 miejsca w Sejmie, a np. Nowoczesnej „dał” 31, o trzy więcej niż w rzeczywistości.

Prof. Cześnik: opozycja ma więcej głosów

Rozmawialiśmy też z prof. Mikołajem Cześnikiem, politologiem z Uniwersytetu SWPS i Fundacji Batorego. – Po pierwsze, wysoka frekwencja. W tym roku poszło na wybory o ok. 3 mln osób więcej niż w 2015 r., to z punktu widzenia demokracji sukces. Po drugie, jeśli się doda głosy oddane na KO, PSL i Lewicę to widać, że obóz anty-PiS jest silniejszy niż PiS. Dostał ok. 8,5 mln głosów [PiS niecałe 8 mln] – mówi prof. Cześnik, komentując wyniki. – Po trzecie, jeśli Konfederacja wejdzie do Sejmu, to sprawdzi się najczarniejszy sen Jarosława Kaczyńskiego o obejściu go z prawej flanki. Gdyby PiS nie zdobył powyżej 230 mandatów, to Kaczyński stanie przed diabelską alternatywą, czy dogadywać się z Konfederacją. A w niej są ludzie, którzy są albo twardymi graczami, albo wariatami, a Kaczyński takich nie potrzebuje.

Wg dwóch politologów PIS traci większość. To będzie długa noc.

Socjolożka Elżbieta Korolczuk po ogłoszeniu wyników exit poll: „Ten wynik musi być dla PiS rozczarowaniem. To trudny moment dla Polski. PiS będzie kontynuować politykę transferów, ale gdy sytuacja ekonomiczna nie pozwoli, sięgnie po środki represyjne. Takie ruchy jak Ordo Iuris będą miały większe znaczenie. Dla praw kobiet możemy się spodziewać najgorszego”

Elżbieta Korolczuk: PiS wciąż ma większość, proces gnicia polskiej demokracji będzie trwał. Oczywiście, sytuacja, w której się obudzimy jutro, ma kilka wariantów – w zależności od tego, czy Konfederacja wejdzie czy nie. Ale zasadniczo nie zmieni to sceny politycznej.

Jednocześnie, biorąc pod uwagę ilość transferów pieniężnych dokonanych przez PiS do różnych grup, w tym do takich, które miały znaczenie jeżeli chodzi o mobilizację wyborców, i biorąc pod uwagę ilość pieniędzy, które PiS włożył w kampanię wyborczą, to ten wynik musi być dla nich rozczarowaniem.

Magdalena Chrzczonowicz: Jarosław Kaczyński był bardzo powściągliwy po ogłoszeniu wyników.

To nie jest wynik, którego się spodziewali przy tak wielkich transferach, które już zagrażają stabilizacji ekonomicznej państwa. Trudno dać więcej pieniędzy, a to oznacza żę grupa wyborców, którą można było zachęcić poprawą sytuacji ekonomicznej, już się wyczerpała.

To trudny moment dla Polski. To oznacza, że PiS albo może kontynuować swoją politykę transferów, ale nie wiadomo, czy sytuacja ekonomiczna na to pozwoli, albo sięgać po środki represyjne.

Te wyniki oczywiście ciągle mogą się zmienić. Mówi się, że do tej pory wyniki exit poll niedoszacowywały PiS. Nie wiem, czy po 4 latach tak ciągle jest.

Jak oceniasz wynik lewicy?

Wynik lewicy jest zadowalający – przypomnijmy, że do tej pory lewicy w Sejmie nie było. Lewica miała problem z tożsamością, bo połączenie trzech tak różnych projektów jak Razem SLD i Wiosna, było wyzwaniem.

Lewica nie miała też możliwości finansowych, żeby zrobić dobrą kampanię. Oczywiście, ja oczekiwałam więcej, ale było to myślenie życzeniowe. Biorąc pod uwagę finanse, którymi dysponował PiS – tak zawsze jest w przypadku partii rządzącej, a PiS z tego korzystał dość bezczelnie – nie należało się spodziewać, że nastąpi jakaś zasadnicza zmiana.

Ale istotne jest to, że lewica nie była w stanie przejąć od PiS kwestii socjalnych. Nie wygrano problemu z jakością usług publicznych, katastrofą w służbie zdrowia, sytuacją w edukacji itp. To jest wyzwanie. Lewica musi się zdecydować, który przekaz jest najważniejszy. Moim zdaniem najważniejsze są równość i jakość usług publicznych. To sprawy, które dotyczą nas wszystkich.

Te wybory pokazują dwie rzeczy – nie da się pokonać PiS operując wyłącznie przekazem o zagrożeniu demokracji.  Ale też PiS nie jest w stanie wygrać wyborów wyżej niż te 43-44 proc. i to łącząc politykę pamięci, nacjonalizmu i transferów socjalnych.

Jedni i drudzy osiągnęli limit. Pytanie, kto się określi od nowa.

Co będzie z prawami kobiet?

Będzie fatalnie. Nastąpią kolejne ograniczenia w kwestii aborcji, będzie manipulowanie przy konstytucji. To jest ciągle na tapecie, to jest tak ważna sprawa dla ruchów ultrakonserwatywnych, że oni tego nie odpuszczą.

Wygrana PiS jest dla tych środowisk sygnałem, że trzeba dalej i jeszcze intensywniej o to zabiegać. Takie ruchy jak Ordo Iuris będą miały coraz większe znaczenie. Możemy się spodziewać najgorszego.

Człowiek jednoosobowo trzęsący krajem, dla swoich groźny, przez innych wyśmiewany, podczas kampanii przeistoczył się nagle w troskliwego ojca narodu

Ta kampania wyborcza przeszła do historii. Czy wyniknęło z niej coś istotnego dla Polaków? Co zapisze się w naszej zbiorowej pamięci? Co, oprócz pytań: jak bardzo opłaca się okłamywać elektorat, albo jak kto woli – jak bardzo nie opłaca się mówić wyborcom nieprzyjemnej prawdy? W mojej pamięci pozostanie wiele obrazków i zdarzeń, które nadają owej elekcji niepowtarzalny rys, precedensowy w historii polskiej demokracji.

Jeśli pominąć pierwsze po wojnie sfałszowane wybory nigdy dotąd nie byliśmy świadkami tak wielkiej desperacji obozu władzy, która użyła całego aparatu państwa, by nie przegrać. Rządowe media bez żenady kolportowały kłamstwa i plotki dyskredytujące opozycję. Służby specjalne cichcem donosiły zaufanym pseudodziennikarzom podrasowane szczegóły z życiorysów kandydatów koalicji. Rządowe szczujnie prześcigały się w fabrykowaniu rzekomych wypowiedzi i cytowaniu wydzieranych z kontekstu wypowiedzi, które miały kompromitować ludzi z opozycji. Dyspozycyjna prokuratura nie nadążała z preparowaniem formalnych i werbalnych zarzutów, a przedstawiciele władz straszyli zagrożeniami, które akurat w okresie przedwyborczym jakby się zmówiły, by zawisnąć nad głowami Polaków.

Z tej wyborczej batalii na zawsze zapamiętam zakłamane twarze funkcjonariuszy partyjnych, zapewniających mnie żarliwie, że nie śpią, nie jedzą, tylko furt myślą o moim losie i o dobru Ojczyzny, matki naszej. Zapamiętam na zawsze tego sztukmistrza, który przed kamerą był zatroskanym mężem stanu i miał łzy w oczach mówiąc o dramatycznych zakrętach polskiej historii, a po minucie, gdy tylko zszedł z wizji, potrafił przepoczwarzyć się w podchmielonego birbanta, rechoczącego z chamskiego dowcipu partyjnego kolesia. Nie zapomnę głupio zaskoczonej miny premiera, któremu pokazano oficjalną statystykę, gdzie stało jak byk, że jednak mamy w kraju ludzi żyjących poniżej absolutnego minimum socjalnego i że przybywa ich w zastraszającym tempie. I jeszcze utrwaliło mi się w pamięci wstrząsające przemówienie najważniejszej osobistości kraju, który najpierw długo mnie obrażał, potem jeszcze dłużej apelował do moich patriotycznych uczuć (które wyrażać się powinny poparciem dla programu jego partii), a w końcu wezwał mnie do ratowania ojczyzny, co to właśnie stanęła przed straszliwymi historycznymi zagrożeniami.

W tej kampanii wiele było podobnych wezwań, apeli i ostrzeżeń. Ostrzegano mnie przed straszliwą katastrofą w przypadku, gdy wybory wygra „ulica”.  Ostrzegano Polaków przed zakamuflowanymi wysłannikami wrażych sił, którzy za obce pieniądze planują wprowadzić w Polsce niepolskie porządki i niemoralny ład moralny. Ostrzegano cały świat, by nie mieszał się w sprawy, które „we własnym domu” rozwiązywać może wyłącznie demokratycznie wybrana władza.  Prym wiodła tutaj opanowana przez wiodącą partię telewizja publiczna, sterowana przez króla cyników, o którym mówiło się podczas kampanii, że kłamie nawet przez sen.

Na ulicach widać było od razu, kto ma władzę, pieniądze i prawo zawieszania plakatów i ulotek w najlepszych miejscach. Plakaty kandydatów opozycji były masowo zrywane, zachlapywane i uzupełniane swastyką albo gwiazdą Dawida. Dziennikarze nie kryli rozbawienia, gdy na konferencji prasowej minister od spraw wewnętrznych opisywał niebywałe trudy ścigania „całkowicie nieznanych sprawców” tych przedwyborczych ekscesów.

Nigdy nie zapomnę niezwykłej mieszanki niepokoju i nadziei, niepowtarzalnie rozedrganej atmosfery towarzyszącej tym wyborom. Na spotkaniach kłębiły się obietnice i zwoje kiełbasy wyborczej. Sondaże nie były pomyślne, ale może jednak… Dla jednych zwycięstwo oznaczało nowy początek, dla drugich koniec całej epoki. Człowiek jednoosobowo trzęsący krajem, dla swoich groźny, przez innych wyśmiewany, podczas kampanii przeistoczył się nagle w troskliwego ojca narodu, zapewniającego, że jedynym celem jego rządów i rządów jego partii jest zaprowadzenie w Polsce porządku, bo takie jest mickiewiczowskie zadanie, bo „przed ucztą potrzeba dom oczyścić ze śmieci”. Podczas kampanii pochowali się gdzieś najbardziej znienawidzeni, na pierwszy plan wysunięto młodszych, których nauczono klepać przygotowane dla nich formułki i uśmiechać się radośnie. Na scenie politycznej tłoczyli się nieznani dotąd ludzie, a za kulisami znani demiurgowie pociągali za sznurki i zarządzali efektami specjalnymi, siejąc entuzjazm, zwątpienie, nadzieję, ale głównie strach. Ktoś gdzieś zobaczył schowaną w jakimś zakamarku gotową urnę na wymianę, wypełnioną odpowiednio skreślonymi kartami. W popularnym kabarecie znany artysta prognozował wyniki: – Głosowali jak chcieli, a wybrali kogo trzeba! Sondaże wskazywały dużą przewagę rządzących – na zewnątrz buńczucznych i pewnych siebie, a w środku rozbieganych, nerwowych i napastliwych.

Mówiło się o jedynej, może nawet ostatniej szansie pokonania okupantów, którzy zabrali nam Polskę. Bo dziś jeszcze stać nas na masowe protesty, bo jeszcze teraz rządzący muszą się liczyć z opinią Europy i świata, bo w tych wyborach obserwatorzy i mężowie zaufania z opozycji patrzeć im będą na ręce. Ale kiedy rządząca partia wygra wybory, to z pomocą własnej krajowej komisji wyborczej, własnych komisarzy, własnej administracji i własnych sędziów wygrywać już może zawsze. Przez lata mataczenia i manipulowania prawem zdobyła przecież wystarczającą wprawę, by nigdy już nie przegrać…

Skończyła się ta kampania. Przyszedł czas wyborów. A następnego dnia okazało się, że wygraliśmy wszystko, co było do wygrania. Kiedy ogłoszono pierwsze wyniki okazało się, że zwyciężyła solidarność przez duże i małe „S”. Dzisiaj, po 30 latach trudnej wędrówki, wróciliśmy do początku drogi. Zapamiętana zostanie Polska z tamtych i tych ostatnich wyborów – pęknięta na pół i trudna do sklejenia, bo wciąż rozdrapywana przez ludzi przekonanych, że są nieśmiertelni i że tak, jak jest, będzie zawsze – ludzi bez świadomości, że największym błędem politycznym jest uwierzenie własnej propagandzie.

Andrzej Karmiński

Podczas wieczoru wyborczego „Wyborczej Trójmiasto” w hotelu Hilton w Gdańsku prezydent miasta Aleksandra Dulkiewicz podsumowała wstępne wyniki wyborów parlamentarnych 2019. – PiS nie uzyskał konstytucyjnej większości, powinniśmy poczekać też na wyniki wyborów do Senatu – mówiła Dulkiewicz.

Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz wskazywała podczas wieczoru wyborczego „Wyborczej Trójmiasto”, że wyniki wyborów nie są dla niej i mieszkańców Gdańska satysfakcjonujące. – Będzie trudno, ale każdy obywatel i obywatelka powinien zastanowić się, co sam może zrobić, żeby już od jutra dalej dbać o demokrację w Polsce – mówiła prezydent Dulkiewicz. – Na pewno obecna sytuacja nie jest prosta, co widać choćby na przykładzie naszego samorządu i tego, co się działo w ostatnich latach.

Zdaniem prezydent samorządy w całej Polsce będą cierpieć coraz bardziej, bo wydatki na edukację rosną, a finansują je głównie gminy.

– Do tego już w sierpniu wejdą w życie przepisy, które zwolnią z podatków osoby do 26. roku życia, co przełoży się na wielomilionowe straty w budżetach miast – mówiła Dulkiewicz. – Może dojść do sytuacji, w której władzom miast zabraknie pieniędzy czy to na oświetlanie ulic, czy choćby usuwanie odpadków. To jest właśnie polityka PiS, która polega w dużej mierze na wykrwawianiu samorządów.

Dulkiewicz nawiązała też do frekwencji, która o godz. 17 wynosiła w Gdańsku nieco ponad 49 procent. – To bardzo dobry wynik, który jeszcze wzrośnie. Należy się z tego cieszyć, tak jak i cieszyłby się z niego prezydent Paweł Adamowicz.

Wyniki wyborcze exit polls. Szambo wybiło

Idiota i nieuk, czyli Kaczyński, Morawiecki (et consortes)

Krzysztof Łoziński (Komitet Obrony Demokracji) w felietonie  na temat działań polityków PiS z prezesem Jarosławem Kaczyńskim na czele.

Niewinni mają czego się bać W ostatnich dniach, przy okazji ujawnienia zakupu przez polskie służby programu Pegasus, politycy PiS kilkakrotnie powtórzyli największe kłamstwo wszystkich dyktatur: „Niewinni nie mają się czego obawiać”.

Otóż nie. Niewinni mają czego się bać i to nie tylko z powodu tego programu. Mają czego się bać z powodu samego mechanizmu funkcjonowania dyktatury.

Przez całe lata, jako dziennikarz polityczny i reporter, zajmowałem się dyktaturami obecnymi i historycznymi. Na podstawie tej wiedzy twierdzę, że dyktatura jest groźna dla wszystkich. Nieprawda, że tylko dla swoich przeciwników, dla wszystkich.

A oto dowód na przykładach:

Nasza miękka jeszcze i nie do końca rozwinięta dyktatura już zrobiła parę krzywd zupełnie przypadkowym ludziom. Dlaczego rozwalono system szkolny i doprowadzono do takiego chaosu, a w konsekwencji do nieuchronnego obniżenia poziomu nauczania? Odpowiedź już padła z ust minister Zalewskiej: „bo mogliśmy”. Ale ważniejsza jest odpowiedź nie na pytanie „dlaczego”, tylko na pytanie „po co”. Po nic. Banalnie proste. W jakim celu? W żadnym.

Deformę szkół zrobiono, bo tak chciał dyktator, Kaczyński. A czemu? Bo miał taki kaprys. Czy Jarosław Kaczyński chciał zniszczyć polskie szkoły? Ależ skąd! On sobie tak po prostu wymyślił, że tak niby będzie lepiej, a że jest nieukiem niezwykle wszechstronnym, i co gorsza upartym, to nie przewidział skutków.

No dobrze, ale czemu się nie wycofał, gdy widział, co się dzieje? Temu, że wcale nie widział. Przypomnijmy słynne zdanie Lecha Kaczyńskiego: „Po co mi doradca, z którym się nie zgadzam?”. Waldemar Kuczyński przypomniał wówczas stare polskie słowo klakier.

I tu wracamy do Jarosława Kaczyńskiego. On nie wiedział, co się dzieje, bo zamiast doradców ma klakierów. A w dodatku ogląda i czyta klakierskie media. A sygnały krytyczne to „wroga propaganda”. Krytyczne media są „niemieckie”, albo „lewackie”.

Każdy dyktator sam buduje wokół siebie kokon kłamstwa i kordon sanitarny broniący go przed prawdą. On robi coś i otrzymuje zawsze informację zwrotną, że zrobił dobrze. Zwróćcie uwagę, jakich karkołomnych argumentów, ocierających się o szczyt absurdu, używają jego podwładni, by bronić za wszelką cenę jego decyzji. Młody rzecznik rządu argumentował, że liceum to były jego najszczęśliwsze lata i dlatego trzeba, by trwało dłużej, nie trzy lata, tylko cztery. Inni, wbrew oczywistym faktom, wprost mówią, że faktów niema.

– Panie ministrze, w szkołach jest chaos…
– Nie ma.
– Ale klasy są zatłoczone.
– Nie są.
Równie dobrze mógłby na każde pytanie odpowiadać: „pomidor”.

Prof. Amartya Kumar Sen otrzymał nagrodę Nobla z ekonomii w 1998 roku za udowodnienie, że demokracja i państwo prawa sprzyjają rozwojowi gospodarczemu oraz utrzymaniu trwałego dobrobytu. Zapobiegają także wielu kataklizmom społecznym, jak np. strukturalna klęska głodu. W państwie demokratycznym i prawnym, w momencie pojawienia się pierwszych symptomów zagrożenia, wolna prasa i partie opozycyjne od razu podnoszą alarm i mobilizują opinię publiczną, zmuszając rząd do przeciwdziałania. Prof. Sen zauważył, że nigdy nie było masowej śmierci głodowej w kraju demokratycznym.

Jak to działa? W cybernetyce jest pojecie sprzężenia zwrotnego. Sprzężenie zwrotne może być dodatnie lub ujemne. Przykładem sprzężenia zwrotnego ujemnego jest termostat. Gdy temperatura w domu spada, termostat włącza ogrzewanie, gdy wraca do normy, wyłącza. Sprzężenie dodatnie działa odwrotnie: zamiast przeciwdziałać odchyleniu, wzmacnia je. Taki antytermostat, zamiast ogrzewania włączyłby chłodzenie, a później jeszcze silniejsze chłodzenie i jeszcze silniejsze…

We władzy dyktatorskiej jest właśnie sprzężenia zwrotne dodatnie. Dyktator, zamiast ostrzeżenia, że sprawy źle idą, otrzymuje fałszywą informację, że idą dobrze. W dyktaturze nie ma wolnych mediów, a opozycji się nie słucha. Prawda dociera do dyktatora dopiero wtedy, gdy katastrofa jest już ogromna, a i to nie zawsze. Nie przypadkiem Lenin twierdził, że w miarę postępów rewolucji walka klas się nasila. Czym bardziej pokonuje się wrogów, tym jest ich więcej. Tak właśnie myśli dyktator – opór rośnie, bo wygrywamy! Krytyka rośnie, bo mamy rację! Sprzężenie zwrotne dodatnie – czym więcej sygnałów, że robimy źle, tym bardziej tak róbmy!

Błędy dyktatury mogą mieć skutki tragiczne. Odejdźmy od przykładów polskich. W Chinach, w latach 1958-60, na skutek kampanii „Tygrys robi wielki skok naprzód”, z głodu zmarło co najmniej 45 milionów ludzi. Tyle już udowodniono na podstawie już jawnych dokumentów. Szacuje się, że mogło to być nawet 64 miliony. Na pewno był to największy głód w historii świata.

Czy Mao Zedong chciał zagłodzić Chiny? Nie, on chciał dogonić Anglię w produkcji stali i ogólnie rozwinąć gospodarkę. Ale był chłopem, bez wykształcenia. O gospodarce nie miał pojęcia, o kierowaniu państwem też. Zdobył władzę dzięki licznym morderstwom i zbudowaniu aparatu terroru. Jego doświadczenie w walce o władzę było nieprzydatne do rządzenia w czasie pokoju. Wbrew peanom jego wielbicieli, Mao był nieukiem posiadającym ogromną i niczym nieograniczoną władzę. I właśnie to było najbardziej niebezpieczne.

Ta masowa zbrodnia nie była przez niego zamierzona. Wynikała z kolektywizacji i centralizacji władzy, oraz z ignorancji gospodarczej. Każdy powiat, każda prowincja, musiały składać sprawozdania z sukcesów. Brak sukcesów karano śmiercią. Wszyscy urzędnicy zawyżali w sprawozdaniach wysokości plonów, a na podstawie zawyżonych wielkości zbiorów centrala nakładała obowiązkowe dostawy. W ten sposób zabierano ludności niemal całą żywność, a w wielu miejscach i całą. Sytuację pogarszała centralizacja. Nie tylko Pekin otrzymywał fałszywą informację o sytuacji (propaganda nazywała głód „wstrzemięźliwością w roku obfitości”), ale i następowało niszczenie ogromnych ilości płodów rolnych, zwożonych na stacje kolejowe, gdzie gniły, jadły je szczury i robaki, bo sieć kolejowa była bardzo słaba i fizycznie było za mało wagonów. Mao wyobrażał sobie, że wszystkie plony trafią do Pekinu i stamtąd zostaną „sprawiedliwie rozdzielone”.

A dlaczego nikt Mao nie informował, jak to wygląda? Bo każdy naczelnik, każdego szczebla, musiał wykonać miesięczną normę donosów. Mao ściągnął to od Lenina, który ustalił dla każdej guberni normę rozstrzelań, ale norma donosów była jeszcze skuteczniejsza. Głód nazywano więc „kampanią uzupełniania jadłospisu warzywami i brukwią”. Dochodziło do tego, że chłopi musieli pracować nawet w nocy, więc rozbierano chaty, by palić nimi ogromne oświetlające pola ogniska. Skutek: co najmniej 45 milionów trupów.

Mój nieżyjący już kolega, znakomity alpinista Andrzej Czok, był pytany przez dziennikarza, co jest najbardziej niebezpieczne na wyprawach: zwierzęta, kobry, tygrysy, góry, wysokość, mróz, lawiny… Co jest najbardziej niebezpieczne?
Andrzej odpowiedział: – Idiota.

I to jest święta prawda. Najbardziej niebezpieczny jest idiota. I nie tylko na wyprawie. Wszędzie. A idiota i nieuk dysponujący niekontrolowaną władzą, jest niebezpieczny po wielokroć bardziej.

I dlatego niewinni mają czego się bać, na szczęście nasz nieuk nie ma jeszcze takiej władzy jak Mao.

Nigdy nie sądziłem, że Pan Prezes zdecyduje się na plagiat

Władysław Frasyniuk o nazwaniu przez polityków PiS – polityków Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego postkomunistami”.

PiS opublikował program wyborczy składający się z 232 stron. Czytamy w nim, że okres rządów PO-PSL należy określić jako późny postkomunizm”.

Program PiS tutaj czytaj >>>

Dariusz Rosati (były europoseł): Jeśli 30 lat po zmianie ustroju jest w Polsce postkomuna, to jest nią PiS. Centralizacja władzy, szef partii decyduje o wszystkim, premier i ministrowie na posyłki, centralne planowanie – samochody elektryczne, promy, drony, mieszkania+, sądy i prokuratura w służbie partii, itp.

– PO-PSL to postkomuna? A kandydat PiS na unijnego komisarza ds. spraw rolnictwa to za PRL, od 1980 r., nie orzekał jako sędzia i nie był w ZSL? – pyta dziennikarz Jacek Nizinkiewicz z dziennika Rzeczpospolita”.

Radosław Sikorski (europoseł): Chciałbym zobaczyć, jak Piotrowicz mówi Borusewiczowi, że PO to postkomuna. Ciekawe, czy Kaczyński wierzy we własne kłamstwa.

Na słowa Kaczyńskiego zareagował opozycjonista z okresu PRL Władysław Frasyniuk. – Może jesteśmy „post”, ale Wy, koledzy, w komunie siedzicie nie po kolana, ale po „mordy zdradzieckie” – napisał Frasyniuk w kierunku polityków PiS za pośrednictwem mediów społecznościowych.