Ziobro i jego trolle

Tego w zasadzie można się było spodziewać… Powołany przez Zbigniewa Ziobrę rzecznik dyscyplinarny sędziów Piotr Schab poinformował, że nie widzi podstaw do wszczęcia postępowań dyscyplinarnych i przedstawienia zarzutów sędziom zatrudnionym w Ministerstwie Sprawiedliwości w związku z aferą hejterską w tym resorcie.

Swoją decyzję rzecznik Schab uzasadnił m.in. wyjaśnieniami w tej sprawie, złożonymi m.in. przez Łukasza Piebiaka. Według rzecznika dyscyplinarnego, „nie dostarczyły one faktycznych i prawnych podstaw do wszczęcia postępowań dyscyplinarnych i przedstawienia zarzutów dyscyplinarnych”!

Przypomnijmy więc, że według doniesień Onetu ówczesny wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak miał organizować kampanię hejtu wobec sędziów, którzy sprzeciwiają się zmianom w wymiarze sprawiedliwości, wprowadzanymi przez PiS. W akcję zaangażowani mieli być również inni pracownicy Ministerstwa Sprawiedliwości oraz internetowa hejterka Emilia.

Rzeczona Emilia zaangażowana była także w inną akcję dyskredytującą niepokornych sędziów. Chodzi o działalność na komunikatorze WhatsApp grupy o nazwie „Kasta”, która wymieniała się pomysłami na hejt. Mieli do niej należeć m.in. dwaj zastępcy głównego rzecznika dyscyplinarnego sędziów – Przemysław Radzik i Michał Lasota, sędzia Konrad Wytrykowski z Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, członkowie KRS – Dariusz Drajewicz, Maciej Nawacki i Jarosław Dudzicz, a także Tomasz Szmydt z biura prawnego Rady oraz były prezes Sądu Okręgowego w Katowicach i obecnie sędzia NSA Rafał Stasikowski. Kontakty z Emilią miał też utrzymywać delegowany do Ministerstwa Sprawiedliwości Jakub Iwaniec oraz sędzia Arkadiusz Cichocki.

– „Szok i kompletne zaskoczenie! Rzecznik dyscyplinarny mianowany przez Ziobrę nie postawił zarzutów ex-wiceministrowi, będącemu zaufanym Ziobry”; – „Powinni dostać kwiaty, podziękowanie za wspaniałą postawę na „trudnym odcinku” w MS i jakąś ciepłą posadkę w s-ce skarbu państwa. No i jakiś kryształ”; – „No przecież skoro p. Piebiak mówi, że są niewinni, czyści jak łza, to znaczy, że tak jest. Jeśli sędziowie Żurek, Tuleya i wielu innych, którym się wytacza dyscyplinarki twierdzą, że są niewinni, znaczy trzeba przeprowadzić przewód dyscyplinarny. Ot, pisowska logika”; – „To przygotowanie do powrotu fachowca Piebiaka, aby mógł dalej pozwalać wymiar sprawiedliwości, obsadzać miernotami i szkodzić Polsce” – komentowali internauci.

Ziobro w w pisowskim triumwiracie (plus sam Kaczyński i Kamiński) chce się wybić na niepodległość po śmierci Kaczyńskiego, która może nastąpić w każdej chwili. Ziobro chce być po prostu prezesem PiS.

Kmicic z chesterfieldem

Kaczyński, Kamiński i Ziobro od dawna musieli wiedzieć o majątku Mariana Banasia i jego biznesowych konszachtach z gangsterami. A mimo to karnie podnieśli rękę za powołaniem tego „krystalicznie uczciwego” człowieka na szefa NIK. Dlaczego?

Prezes PiS, prokurator generalny, szefowie służb specjalnych jak jeden mąż zagłosowali 30 sierpnia w Sejmie za tym, by powołać Mariana Banasia na prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Choć od miesięcy było wiadomo, że w sprawie jego majątku są niejasności, a jego byli współpracownicy z resortu finansów mają zarzuty za wyłudzenie VAT, „Pancerny Marian”, jak nazywają Banasia partyjni koledzy, jest mocniejszy, niż nam wszystkim się wydawało.

Gdy „Superwizjer” TVN ujawnił, że od lat wynajmował znanym krakowskim sutenerom kamienicę, którą ci zamienili na hotelik z pokojami na godziny, PiS bronił go jak niepodległości. Sam Banaś brylował w prorządowych mediach, pokrętnie tłumacząc się z biznesów z karanymi w przeszłości gangsterami, którzy mają do niego bezpośredni telefon. I sam się denuncjował, ujawniając…

View original post 2 490 słów więcej

 

Zemsta Kaczyńskiego będzie wielka

Dostali kupę kasy, a nie zagłosowali na PiS. Szczególnie niewdzięczni okazali się warszawiacy.

Jarosław Kaczyński jest lekko rozczarowany Polakami. W wieczór wyborczy powiedział: „Otrzymaliśmy dużo, ale zasługujemy na więcej”. A tu tylko 235 mandatów. Prezes z budżetu państwa, czyli naszych podatków, dał Polakom wiele – po 500 złotych na pierwsze dziecko i każde następne, 300 złotych wyprawki szkolnej, trzynastą emeryturę i pod koniec kampanii obiecał czternastą, ulgi podatkowe dla młodych ludzi. Czy taki socjal nie zasługuje na większość konstytucyjną?

Szczególnie niewdzięczni są warszawiacy, którzy znokautowali Kaczyńskiego. Małgorzata Kidawa-Błońska zdobyła prawie dwukrotnie więcej głosów niż on. Dobrze, że Schetyna oprzytomniał i nie kandydował z Warszawy.

Kaczyński stwierdził, że był potężny front przeciwko jego ugrupowaniu. Oczywiście, gdyby nie te wstrętne media, to świat nie dowiedziałby się o podejrzanych oświadczeniach majątkowych szefa NIK, o jego kontaktach z gangsterami, bo przecież mamy tak sprawne służby i prokuraturę, że przez lata działalność szefa NIK, a przedtem wiceministra finansów mogła uchodzić płazem.

To skandal, że opozycja dopuściła do tego, że na ostatniej prostej Banaś przy pomocy parlamentarzystów z PiS wyrzucił trzech wiceszefów NIK. Grzegorz Schetyna powinien razem ze swoim ugrupowaniem stanąć murem w obronie urzędników. Być może m.in. za to został ukarany sromotną porażką w rodzimym mieście, w którym zdobył o 25 tys. mniej głosów od konkurentki z PiS. Powinien czym prędzej posypać głowę popiołem i odejść z funkcji. Ale oczywiście, jak to w Platformie, wszystko się toczy powoli, będzie grillowany do stycznia, bo wtedy mają nastąpić wybory.

Schetyna chce się schować za Senatem, w którym opozycja zdobyła 51 mandatów. Zamiast rozdawać karty i mówić, kto ma zostać marszałkiem Senatu, powinien się zastanowić nad samym sobą. Nie ma czasu na zwlekanie.

I nie ma czasu, by czekać, aż Donald Tusk 2 grudnia, gdy kończy się jego kadencja szefa Rady Europejskiej, zadecyduje, co będzie robić dalej. Opozycja powinna rozpocząć wyścig o fotel prezydencki już dziś.

A co się stanie z Senatem? Wkrótce przekonamy się, jakie są kręgosłupy moralne wybrańców. PiS ma duży talent w podkupywaniu posłów. Czy to się uda z senatorami? Zobaczymy. Prof. Tomasz Grodzki już dostał propozycję, jak to określił, wynajęcia się do rządu PiS i powiedział „nie”.

Senat będzie mógł powstrzymywać zapędy polityków PiS w produkowaniu bubli. Skończy się maszynka do głosowania pod wodzą marszałka Stanisława Karczewskiego? Zobaczymy.

A co się stanie z Senatem? Wkrótce przekonamy się, jakie są kręgosłupy moralne wybrańców. PiS ma duży talent w podkupywaniu posłów. Czy to się uda z senatorami? Zobaczymy. Prof. Tomasz Grodzki już dostał propozycję, jak to określił, wynajęcia się do rządu PiS i powiedział „nie”.

Kmicic z chesterfieldem

BEATA I MAŁOLATA

Jeśli matka powie swojej 17-letniej córce o tym, co to jest prezerwatywa i że niekoniecznie używa się jej podczas balu maskowego, może dostać pięć lat więzienia. Takie kary za „edukację seksualną skierowaną do osoby poniżej 18 roku życia” przewiduje popierany przez PiS projekt, fałszywie przedstawiany jako oręż do „walki z pedofilią”.

Ciekawe, co na ten temat powie Beata „Brocha” Szydło, której syn ksiądz, jak głosi internetowa „wieść gminna”, uwiódł 16-letnią parafiankę i zrobił jej dzidziusia?

W rodzinie Szydło pewne zamieszanie, ale przecież z księdzem to nie grzech, a poza tym jaka radość, bo w Brzeszczach urodzi się kolejny wyborca PiS! Może Prezes, dla ocieplenia swego wizerunku zgodzi się być matką chrzestną potomstwa?

JANUSZ W RUI

Zakała polskiej polityki Janusz Korwin Mikke, po latach wraca do parlamentu i to w otoczeniu dziarskiej młodzieży. Gdy po ogłoszeniu wyników wyborów TVN nadawał relacje z siedziby Konfederacji, byłem przekonany, że to…

View original post 2 213 słów więcej

 

Gang Ziobry

Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia” złożyło zawiadomienie ws. „działania grupy przestępczej osób z Ministerstwa Sprawiedliwości, Krajowej Rady Sądownictwa i innych urzędów państwowych”. Poszło o hejt wobec sędziów.

Zawiadomienie zostało złożone w Prokuraturze Regionalnej w Lublinie. „Z doniesień medialnych oraz własnych obserwacji wiemy, że w ramach Ministerstwa oraz innych urzędów centralnych działała zorganizowana grupa przestępcza, która wynosiła poufne informacje z resortu i wykorzystywała je do nękania sędziów Rzeczypospolitej Polskiej. W ramach tych działań tworzono także nieprawdziwe informacje, fałszywe dowody, które następnie były podstawą wszczynanych postępowań wyjaśniających lub dyscyplinarnych wobec sędziów” – napisał w uzasadnieniu sędzia Jakub Kościerzyński z Zespołu ds. Prawa Karnego „Iustitii”.

Sędziowie – jak podaje Gazeta.pl – uważają, że prokuratura nie działa realnie na rzecz ukarania sprawców hejtu. W sprawie chodzi o słynną aferę, w której główną rolę odegrała internautka Emilia, wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak i grupa sędziów oraz urzędników państwowych. Grupa zajmowała się obrażaniem sędziów, którzy nie popierali „dobrej zmiany” lub wspierali działania demokratycznej opozycji.

Wiceminister Piebiak podał się wtedy do dymisji, przyznając równocześnie, że zarzuty względem niego są zwykłym oszczerstwem. Zbigniew Ziobro odwołał również ze stanowisk sędziów Arkadiusza Cichockiego i Jakuba Iwańca.

Do sprawy odniosła się także Dorota Zabłudowska z zarządu sędziowskiego stowarzyszenia. „Urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości skupieni na forum dyskusyjnym „KASTA” wykorzystywali dla celów przestępczych informacje, z którymi zapoznali się w związku z pełnionymi funkcjami i wykonywaną pracą w Ministerstwie Sprawiedliwości. Cytowane w publikacjach medialnych sformułowania mają charakter znieważający, poniżający, naruszają godność osób pełniących urząd sędziego oraz godzą w wizerunek organów takich jak sądy powszechne, Sąd Najwyższy” – przyznała prodemokratyczna aktywistka.

PiS można porównać tylko do gangu, a polityków tej partii od gangsterów.

Kmicic z chesterfieldem

Gdyby wybory parlamentarne 2019 odbyły się w najbliższą niedzielę, wygrałoby je Prawo i Sprawiedliwość. Przewaga partii Jarosława Kaczyńskiego nad ugrupowaniami opozycyjnymi nie byłaby jednak duża. Z sondażu Instytutu Badań Pollster wynika, że PiS otrzyma 234 mandaty, a partie opozycyjne 226 mandatów.

>>>

Małgorzata Kidawa-Błońska miodzio, czytaj tutaj >>>

Marianowi Banasiowi kamienicę w Krakowie podarował znajomy. Spółka syna Banasia dostała na jej remont ok. 81 tys. zł z UE i budżetu państwa. Na remont innej kamienicy otrzymała co najmniej 482 tys. zł dotacji i i 151 tys. zł pożyczki z dwóch funduszy dysponujących publicznymi pieniędzmi. Wzięła też ok. 2,3 mln zł pożyczek z kontrolowanego przez państwo banku

„Superwizjer” TVN ujawnił, że w kamienicy przy ul. Krasickiego w Krakowie, która do sierpnia 2019 roku należała do szefa NIK Mariana Banasia, działał hotelik z pokojami na godziny. Trwało to od 2014 roku. To wtedy Banaś wynajął kamienicę Dawidowi O., pasierbowi Janusza K…

View original post 5 645 słów więcej

Pisowskie Pokraki ośmieszają imię Polski

Prawo i Sprawiedliwość nie wyciągnęło żadnych wniosków z przegranej kandydatury Beaty Szydło, która miał zostać przewodniczącą komisji zatrudnienia i spraw socjalnych Parlamentu Europejskiego. Była premier nie była mile widzianą kandydatką, stąd po przegranym głosowaniu Polsce zaproponowano w kuluarach zmianę kandydatki z gwarancją poparcia naszych partnerów. Jednak rząd wolał iść na starcie, w efekcie Szydło ponownie przepadła, a ważne stanowisko otrzymała zamiast Polki polityk ze Słowacji.

W przypadku komisarza ds. rolnictwa, którego miał wyznaczyć rząd PiS, szykuje się podobny scenariusz. Po fatalnym przesłuchaniu Janusza Wojciechowskiego, który okazał się całkowicie nieprzygotowany merytorycznie w sprawach rolnictwa, w Brukseli oczekuje się nowej kandydatury na to stanowisko. Z tego powodu, jak donosi “Rzeczpospolita” przyspieszono ponowne przesłuchanie Polaka z 14 na 7 października, aby móc szybciej odrzucić jego kandydaturę, ponieważ Bruksela nie chce opóźniać wyłonienia całego składu Komisji Europejskiej. Polska jednak zamiast uniknąć blamażu i z twarzą zaproponować kogoś mniej kontrowersyjnego, uznała, że będzie forsować Wojciechowskiego za wszelką cenę. Mamy więc podobną sytuację jak z Beatę Szydło, czy wcześniej przeciw Tuskowi, z kandydaturą Jacka Saryusza-Wolskiego. Rzecznik rządu pytany, czy polska strona musi szukać nowego kandydata, zaprzeczył. “My cały podtrzymujemy kandydaturę Janusza Wojciechowskiego i liczymy na to, że ona w przyszłym tygodniu zostanie zaakceptowana i z tej kandydatury nie wycofujemy się. Uważamy, że to jest bardzo dobra kandydatura, posła przez wiele lat do Parlamentu Europejskiego, osoby, która zna się na rolnictwie, w związku z tym to jest bardzo dobry kandydat i dziwią mnie trochę te opinie, które pojawiają się w Parlamencie Europejskim”.

Rzecznik ocenił także, sam Wojciechowski podczas przesłuchania wypadł dobrze. Nie przeszkadzał w tym fakt, że gdyby rzeczywiście tak było, to jego kandydatura byłaby już w zasadzie zaakceptowana. Zamiast tego jednak skierowano do niego pytania z oczekiwaniem uściślenia odpowiedzi i wyznaczono kolejne przesłuchanie, które jest spowodowane niepowodzeniem poprzedniego.

Można by pomyśleć, że to jest gra dyplomatyczna ze strony rządu, jednak tego typu twarda, ignorująca realia europejskiej polityki rozgrywka była przez PiS kilkakrotnie przeprowadzana. Zawsze z tragicznym dla wizerunku kraju skutkiem. Zdaje się jednak, że wstawanie z kolan tyczy się tylko skoków na spółki i stanowiska, a kiedy chodzi o dobre imię kraju, to “prawdziwych patriotów” to już zupełnie nie obchodzi.

Pisowskie Pokraki ośmieszają imię Polski.

Kmicic z chesterfieldem

– Mam nadzieję, że Mateusz Morawiecki będzie premierem przez bardzo wiele lat. Może nawet pobije Cyrankiewicza – mówił Jarosław Kaczyński.

Więcej o Kaczyńskim u Rydzyka tutaj >>>

Pozwani zostali:

  • Zbigniew Ziobro, który reprezentuje Skarb Państwa
  • były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak
  • sędzia Jakub Iwaniec, któremu po publikacjach Onetu cofnięto delegację do MS
  • były Prezes Sądu Okręgowego w Gliwicach sędzia Arkadiusz Cichocki
  • były szef biura KRS Tomasz Szmydt
  • prezes Sądu Okręgowego w Rzeszowie i członek KRS Rafał Puchalski

Pozew został złożony przez prof. Krystiana Markiewicza, prezesa „Iustitii”, za „szerzenie zorganizowanej nienawiści wobec niego i środowiska sędziowskiego”.

Małgorzata Kidawa-Błońska miodzio, czytaj tutaj >>>

Profesor żąda zakazania pozwanym rozpowszechniania informacji lub twierdzeń dotyczących jego życia prywatnego oraz rozpowszechniania nieprawdziwych twierdzeń na swój temat”. Domaga się również przekazania 50 tys. zł na rzecz Fundacji Dom Sędziego Seniora oraz publikacji przeprosin w Rzeczpospolitej, Gazecie Wyborczej, TVN24, Polsat News oraz TVP Info.

– „Od miesiąca czekałem…

View original post 905 słów więcej

 

PiS idzie drogą Polexitu

Władysław Frasyniuk w programie Onet Opinie. Legendarny działacz opozycji w okresie PRL o aktualnych tematach politycznych.

Frasyniuk w Onecie

Płaca minimalna: „Podniesienie płac minimalnych w gospodarce rynkowej wykreuje gigantyczne podniesienie cen, bo przecież my te koszty będziemy musieli przerzucić na usługi, produkty. Jak Kaczyński obiecuje kasę, to warto ludziom powiedzieć, że rząd nie ma własnych pieniędzy. Oni mają nasze pieniądze. Jak daje, to komuś zabiera. Jak rząd mówi, że gwałtownie podniesie najniższą pensję minimalną, to odpowiadam: „ok, pewnie to zrobi”, ale to oznacza, że wszyscy za to zapłacimy, a to znaczy, że w Polsce będzie drożyzna”.

Małgorzata Kidawa-Błońska: „Wielkość Schetyny zobaczyłem, dopiero gdy powiedział, że ustępuje i twarzą kampanii będzie Małgorzata Kidawa-Błońska, aczkolwiek uważam, że zrobił to późno, stawiając ją w dość trudnej sytuacji. W momencie podjęcia decyzji przez Schetynę, Kidawa-Błońska powinna wygłosić swoje podstawowe exposé, czego nie zrobiła. Przez trzy dni były spekulacje i to był zmarnowany czas. Grzegorz Schetyna powinien odejść po wyborach samorządowych. Wtedy, prawdopodobnie nie byłoby klęski w wyborach do Parlamentu Europejskiego”.

O polityce PiS: „Ludzie czekają na to, żeby władza powiedziała im, który kanał TV oglądać, o której wstawać do pracy, do której szkoły zaprowadzić dziecko. Mówiąc krótko, my wszyscy dość chętnie pozbywamy się odpowiedzialności, przerzucając tę odpowiedzialność na innych. Mam wrażenie, że Kaczyński zastosował tę strategię i ona przynosi efekty. – Populizm jest czymś nieprawdopodobnie łatwym. Jarosław Kaczyński doskonale wie, jak wyglądał system komunistyczny, był w opozycji i ma świadomość, jak strach jest nieprawdopodobnie skutecznym narzędziem i jak ludzie lubią pozbywać się odpowiedzialności za swoje decyzje”.

O Kościele katolickim: „Przestał być nośnikiem jakichkolwiek wartości, stał się jedną z najbardziej pazernych, cynicznych, zdemoralizowanych grup społecznych w Polsce”.

Reakcje internautów:

Kościół nie zauważył, że wkroczyliśmy w XXI wiek i że trwa rewolucja technologiczna. Informacje rozchodzą się dzisiaj błyskawicznie, wierni są coraz lepiej wykształceni. Nadużycia księży już nie są tematem tabu. Na naszych oczach, księża tracą status nietykalnych”.

Kościół nigdy nie był nośnikiem żadnych wartości, to zakłamana, zgniła i zbrodnicza instytucja”.

Inaczej to widzę… kościół jest zdemoralizowany od zawsze, a teraz Jarosław Kaczyński postanowił wykorzystać teczki i Czarna Mafia się boi, ale walczy o nieujawnienie. Prawda i tak wyjdzie na jaw. Jasne!? Czy jeszcze Kościół katolicki będzie się łudził”.

Pogram Koalicji Obywatelskiej – tutaj >>>

Komisja Europejska ocenia, że stan praworządności w Polsce uległ pogorszeniu (m.in. „afera Piebiaka”). Zaleca państwom UE kontynuować procedurę z „atomowego” artykułu 7. Jesteśmy na drugim z trzech etapów, następny przewiduje sankcje. Ziobro bagatelizował zarzuty i chwalił się zwolnieniem Piebiaka – ujawniamy przebieg Rady ds. Ogólnych 16 września

16 września 2019 na Radzie ds. Ogólnych, spotkaniu ministrów spraw europejskich wszystkich państw UE, Komisja Europejska przedstawiła zaktualizowany raport o praworządności w Polsce. OKO.press dotarło do transkrypcji z posiedzenia Rady.

Według Komisji Europejskiej, stan praworządności w Polsce ulega pogorszeniu. Komisja zaleciła kontynuowanie procedury z artykułu 7 wobec Polski.

Przypomnijmy: Postępowanie z artykułu 7 Traktatu o Unii Europejskiej jest teraz na drugim z trzech etapów. Kolejny  etap przewiduje sankcje wobec państwa UE, w którym stwierdzono systemowe zagrożenie przestrzegania unijnych wartości, takich jak praworządność. Sankcje mogą polegać na przykład na zawieszeniu prawa głosu Polski w UE.

Komisja Europejska o aferze w Ministerstwie Sprawiedliwości, odmowie publikacji list poparcia do KRS i systemie dyscyplinowania sędziów

Komisja Europejska mówiła ministrom państw członkowskim o oszczerczej, nienawistnej kampanii prowadzonej przeciwko polskim sędziom krytykującym zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Odnotowała udział w tym procederze wysokich rangą urzędników, w tym wiceministra sprawiedliwości, a także sędziów zasiadających w KRS i Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego oraz awansowanych przez Ministra Sprawiedliwości.

Komisję szczególnie zaniepokoiło, że ataki były prowadzone na sędziów, którzy odważyli się poinformować Komisję o swoich obawach o stan praworządności w Polsce.

Komisja poinformowała również o uporczywej odmowie opublikowania przez Kancelarię Sejmu list poparcia sędziów kandydujących do Krajowej Rady Sądownictwa. Odnotowała, że stało się to mimo wydania wyroków przez WSA i SNA.

Zauważyła także, że oczekuje od Polskiego rządu sprawozdania z rekomendacji dotyczących zmian w systemie dyscyplinarnym dla sędziów.

Polski rząd wyolbrzymia swoje zasługi i bagatelizuje aferę w Ministerstwie Sprawiedliwości jako incydent

W odpowiedzi polski rząd zgodził się z Komisją, że oszczercza kampania wobec sędziów jest nie do zaakceptowania i podkreślał szybką reakcję na aferę w Ministerstwie Sprawiedliwości, w tym dymisję wiceministra Piebiaka i odwołanie delegacji innych sędziów zamieszanych w aferę. Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział zmiany w prawie, które mają pozwolić na lepsze wyjaśnienia spraw tego typu. Starał się też bagatelizować aferę jako wyjątkowy incydent. Twardo bronił zmian w systemie dyscyplinarnym dla sędziów.

Artykuł 7, czyli polityczna ścieżka obrony praworządności w Polsce

Artykuł 7 został uruchomiony, po raz pierwszy w historii Unii Europejskiej, wobec Polski 20 grudnia 2017 roku.

Procedura składa się z trzech etapów. Pierwszy, z artykułu 7 (1) polega na wysłaniu państwu UE oficjalnego ostrzeżenia. Drugi,  z artykułu 7 (2) – na stwierdzeniu poważnego i trwałego naruszenia przez państwo członkowskie wartości UE, które są zapisane w art. 2 Traktatu o UE. Trzeci, z artykułu 7 (3) – przewiduje sankcje, takie jak np. zawieszenie prawa głosu Polski w Unii Europejskiej.

W marcu 2018 roku Parlament Europejski przegłosował przejście do drugiego etapu procedur i uruchomił artykuł 7 (2) wobec Polski.

Ujawniamy stanowiska polskiego rządu i Komisji Europejskiej w sporze o praworządność

W czerwcu 2018 roku informowaliśmy, jak polski rząd przy pomocy „Białej Księgi” (White Paper), nieoficjalnego dokumentu zawierającego szereg manipulacji dotyczących przeprowadzanych zmian w sądownictwie, próbował przekonać o „bezzasadności” prowadzenia procedury z artykułu 7 wobec Polski. Prof. Łętowska komentowała wówczas te nieudolne wysiłki władz:  „Suma prawd niecałych prawdy nie daje”.

Po dyplomatycznym fiasku „Białej Księgi”, polski rząd na spotkaniu Rady ds. Ogólnych pod koniec czerwca 2018 roku przyjął bardziej agresywną taktykę: samoobronę przez atak na unijne instytucje i państwa członkowskie. Buńczuczny ton nie wywarł jednak pożądanego przez polskie władze skutku.

Co więcej, we wrześniu 2018 roku PE przegłosował uruchomienie procedury z artykułu 7 również wobec Węgier.

W grudniu 2018 roku OKO.press ujawniło stanowisko Komisji Europejskiej przygotowane na kolejne spotkanie ministrów ds. europejskich. KE odnotowała brak postępu bądź regres w kwestii Trybunału Konstytucyjnego, KRS, izb Sądu Najwyższego, naboru do SN, postępowań dyscyplinarnych, rewizji nadzwyczajnej.

Jednak polski rząd dalej uparcie bronił zmian w sądownictwie. W coraz bardziej arogancki sposób. W styczniu 2019 roku w sprawozdaniu  z wprowadzenia rekomendacji KE, rząd sugerował Komisji, że ta nie nie rozumie polskiej „reformy” sądowniczej i wykazuje się złą wolą, nie wycofując skargi na ustawę o SN z TSUE. Polski rząd wyolbrzymiał ustępstwa, na które poszedł ze względu na postanowienie Trybunału Sprawiedliwości UE o zastosowaniu środków zabezpieczających wykonanie wyroku w sprawie skargi Komisji Europejskiej na przepisy ustawy o Sądzie Najwyższym. Rząd Mateusza Morawieckiego na początku 2019 roku domagał się zakończenia procedury z artykułu 7 oraz wszelkich dyskusji politycznych na temat zmian w polskich sądach.

Procedura z artykułu 7 jest wobec Polski kontynuowana.

Ponadto równolegle do ścieżki politycznej, toczą się postępowania na ścieżce sądowej przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Okazały się one bardziej skuteczne w zatrzymywaniu na rządy prawa (o czym szczegółowo w dalszej części tego artykułu).

Państwa członkowskie i Komisja Europejska, nauczone własną opieszałością w uruchomieniu artykułu 7 wobec Polski i Węgier oraz nikłą skutecznością tej procedury przymierzają się do jej reformy. 3 kwietnia 2019 roku Komisja Europejska, jeszcze pod przewodnictwem Jean-Claude Junckera, ogłosiła konieczność przeglądu i reformy mechanizmów ochrony praworządności w państwach członkowskich. Tego samego dnia Komisja Europejska rozpoczęła trzecie postępowanie przeciwko Polsce z art. 256 za naruszenie prawa unijnego przez system dyscyplinowania sędziów. KE przeszła do drugiego etapu tego postępowania wobec Polski w lipcu.

I znowu nieprzypadkowo, tego samego dnia, ogłosiła swój nowy pakiet dla praworządności. KE zakomunikowała, że będzie dalej używać skarg do Trybunału Sprawiedliwości UE oraz wezwała Radę i Parlament do wypracowania jasnych zasad prowadzenia dialogu z państwami członkowskimi w ramach procedury z art. 7 Traktatu o UE. KE wskazała również, że będzie korzystała z trybu przyspieszonego i środków tymczasowych, gdy to konieczne.

Sądowa ścieżka okazała się skuteczniejsza

W 2018 roku OKO.press jako pierwsze publikowało analizy prawników z Uniwersytetu Warszawskiego, którzy przekonywali, że zmiany w sądach forsowane przez PiS może zatrzymać najważniejszy sąd UE, czyli Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

W maju 2018 roku dr Piotr Bogdanowicz wyjaśniał, że Komisja Europejska może zaskarżyć Polskę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej za naruszenie prawa unijnego przez ustawę o Sądzie Najwyższym. Tak się stało. Komisja złożyła skargę na ustawę o SN do TSUE. W październiku 2018 roku Trybunał wydał postanowienie o zastosowaniu środków tymczasowych, w celu zabezpieczenia wykonania wyroku. W rezultacie sędziowie, w tym Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego, wrócili do SN. Znowelizowano też ustawę o SN, wycofując z niej część wprowadzonych przez większość rządzącą zmian. 24 czerwca 2019 roku  Trybunał Sprawiedliwości wydał przełomowy wyrok, w którym uznał, że zaskarżone przez KE przepisy ustawy o SN były niezgodne z prawem UE.

W maju 2018 roku dr Maciej Taborowski na łamach OKO.press zachęcał sędziów do obrony państwa prawa w Polsce „luksemburską ścieżką” i kierowania przez sędziów pytań prejudycjalnych do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. Sędziowie odpowiedzieli na wezwanie. TSUE rozpatruje kilkanaście pytań prejudycjalnych zadanych przez SN, NSA i sędziów sądów powszechnych. Pytania dotyczą m.in. statusu nowej KRS i Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym, nowego systemu dyscyplinowania sędziów. 24 września poznamy opinię rzecznika generalnego TSUE w sprawie pytań zadanych przez sędziego Igora Tuleyę i sędzię Ewę Maciejewską.

Zmiany w sądach oceni też Europejski Trybunał Praw Człowieka

Zmiany w sądach ocenia nie tylko Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej z siedzibą w Luksemburgu.

Reformy sądowe PiS oceni także Europejski Trybunał Praw Człowieka z siedzibą w Strasburgu. To najważniejszy organ kontrolujący ochronę praw człowieka w krajach należących do Rady Europy. Sprawdza, czy Polska nie narusza Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

Trybunał w Strasburgu rozstrzygnie kilka skarg na Polskę, które dotyczą zmian w TK, KRS i odwoływania prezesów sądów przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę.

Polskie kłopoty z praworządnością dostarczają europejskim prawnikom bogatego materiału do rozważań. W OKO.press będziemy dalej skrupulatnie śledzić wokandy, zarówno w Luksemburgu, jak i w Strasburgu, a także polityczne dyskusje w UE w ramach artykułu 7.

Nihilisie Kaczyński i Ziobro

„Ministerstwo Sprawiedliwości mimo ustawowego obowiązku od ponad 14 dni nie udostępnia dokumentów związanych z aferą hejterską byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka. To oczywiście jasny sygnał, że ta władza boi się tych informacji, że w tych dokumentach moglibyśmy odkryć jeszcze więcej bulwersujących faktów i moglibyśmy jeszcze więcej mieć argumentów, żeby Zbigniew Ziobro pożegnał się ze stanowiskiem, które piastuje” – poinformował Mariusz Witczak.

Dodał, że posłowie PO złożyli w resorcie sprawiedliwości ponaglenie, by niezwłocznie udostępnił te dokumenty. Jeżeli ministerstwo tego nie zrobi, sprawa trafi do sądu administracyjnego.

Posłanka PO Joanna Augustynowska podkreśliła, że działając zgodnie z regulaminem o wykonywaniu mandatu posła, mają oni prawo zobaczyć te dokumenty. – „Po to, żeby opinia publiczna miała wiarygodną informacje o tym, co dzieje się w Ministerstwie Sprawiedliwości. Nie ma takiej woli, nie ma takiej chęci. Widać, że jest strach i coś jest ukrywane” – stwierdził Augustynowska.

Arkadiusz Myrcha podkreślił, że Ministerstwo Sprawiedliwości „to nie jest prywatny folwark, ani ministra Zbigniewa Ziobro ani wiceministra Michała Wójcika”, tylko jest organem administracji publicznej, zobowiązanym do wypełniania przepisów ustawowych i przepisów kodeksu postępowania administracyjnego.

Polską rządzą skorumpowani idioci i niebywali prostacy

Stefan Niesiołowski udał się do kina na film Patryka Vegi Polityka i podzielił się swoją refleksją na temat najnowszego dzieła reżysera.

Film Patryka Vegi „Polityka” pojawił się na ekranach w jednym z ważniejszych momentów walki o demokrację w Polsce. Jest to film ważny i potrzebny. Pokazuje jednoznacznie, że Polską rządzą przede wszystkim skorumpowani idioci, ale także ludzie do szpiku kości zakłamani, cyniczni, pełni kompleksów, mściwi, małostkowi, wyjątkowo zachłanni na pieniądze, za to z ustami pełnymi frazesów o patriotyzmie, religii, dobrej zmianie, poświęceniu itp.

Przed podjęciem zasadniczej decyzji w kabinie wyborczej warto zobaczyć jak wyglądają kulisy pisowskiej władzy, kim są ludzie, którzy sprawują autokratyczną władzę nad Polską, jakim językiem mówią między sobą i o nas, o co im naprawdę chodzi i czy warto powierzyć im władzę na kolejne lata, a być może na bardzo długo?

Polską rządzą niebywali prostacy, policja polityczna, której ponury zwierzchnik o fizjonomii przypominającej znanych oprawców i w takich też okularach, gromadzi papiery, kwity, haki na przeciwników politycznych, a rozpolitykowany ksiądz, który cały czas wyciera sobie gębę Panem Jezusem i Świętym Piotrem wyciąga łapy po publiczne pieniądze, załatwia pracę dla absolwentów i pomagierów swojego medialnego imperium.

Polska w tym filmie, a więc Polska pisowska, jest dla swoich, a demokracja zredukowana została do groteskowej fasady, gdzie premierzy są malowani, prawdziwa władza jest w partyjnej centrali, istnieje policja polityczna, ordery, pieniądze, limuzyny, zaszczyty, tytuły i różnego rodzaju przywileje są dla swoich, a pytanie – czy on jest nasz – jest decydujące o losach i przyszłości ludzi.

O tym jak długo tak będzie wyglądał nasz kraj, być może zadecydują nadchodzące wybory i dlatego wszystko co może przyczynić się do wyrwania Polski z rąk ludzi łapczywych na władzę, przywilej, pieniądze, a przy tym niebotycznie głupich i ograniczonych, ma ogromne znaczenie.

Być może do odzyskania utraconej demokracji w jakimś stopniu przyczyni się film Patryka Vegi? Dlatego nie podzielam poglądu niektórych krytyków kręcących nosem i wybrzydzających na „przerysowaną” sołtysową (no jednak aż taka nie jest), zbyt łapczywego na pieniądze przynoszone w paczkach teczkami pupila ministra obrony, czy zacierającego tłuste łapki i obłudnie powtarzającego co kwadrans – alleluja i do przodu czcigodnego kapłana wychowawcę młodych pokoleń.

Oni pisowcy nie mają takich skrupułów, najpierw przez wiele lat bredzili o zamachu smoleńskim i pod hasłem szukania winnych zamachu, których nazwiska jednocześnie w swoich mediach wymieniali, podpalali Polskę, a potem zachwycali się szmirą pt. „Smoleńsk”.

Oni nie mieli wątpliwości i witali z kwiatami wracającą po sromotnym głosowaniu (27:1) „bohaterkę” wyli z zachwytu po słowach – te pieniądze im się po prostu należały, podobnie jak w innych podobnych sytuacjach np. po uchwaleniu głupiej ustawy o IPN, czy rezygnacji marszałka dobrej zmiany.

Oni nie mają wątpliwości, ani wahań nad przyznawaniem gigantycznych funduszy telewizji na załganą telewizję, reżimowe media służące opluwaniu każdego kto nie jest z nimi, na media nadużywające imienia Matki Boskiej i na reklamy z budżetu państwa czyli z naszych pieniędzy na gazety robiące wrażenie redagowanych w Moskwie.

Wątpliwości mamy tylko my i dlatego proszę się nie dziwić, że ten reżim trwa dłużej niż trwać powinien. Polska już kilka razy w swojej historii sama pogrążała się w bezwładzie niemocy i rozkładzie, a pisowska dyktatura jak każda do tego tylko jest zdolna i taki też musi być ostateczny rezultat pisowskich rządów. To w jakimś sensie jest nawet dobre bo prowadzi do tej dyktatury upadku. Tak jak na żadnym pogrzebie nikt nigdy nie widział nowotworu, który był sprawcą zgonu. Tyle tylko, że dyktatury czasami długo trwają. Na szczęście na razie upadek PiS-u zależy od nas.

Mniej więcej od trzech lat powtarzam, że jeśli mamy w ogóle marzyć o sukcesie wyborczym (i jakimkolwiek innym) to konieczne jest wyrzucenie, albo przynajmniej schowanie Schetyny. Wreszcie (podobno pod naciskiem firmy marketingowej) Metternich z Wrocławia zgodził się trochę się schować i zaproponował na stanowisko premiera, a więc lidera kampanii Małgorzatę Kidawę-Błońską. Z pewnością jest to ruch dobry, chociaż jak wszystko u Schetyny oszukańczy bo cała jego klika z takimi orłami jak Kierwiński, Tyszkiewicz itp. decyduje o wszystkim i po wyborach wszystko wróci do status quo ante, ale przede wszystkim beznadziejnie spóźniony.

Obecnie bardzo trudno sobie wyobrazić, aby mogło to radykalnie coś zmienić. Ale im mniej Schetyny i jego kliki tym większa szansa na sukces. Ważne jest, aby możliwie dobre wyniki uzyskały komitety Koalicji Polskiej (PSL, UED, Kukizowcy) i Lewicy bo to być może pozbawi PiS samodzielnej większości?

Brunatna dyktatura PiS jest jeszcze w wersji light, po wyborach będzie hard.

Kmicic z chesterfieldem

Miał być bez deficytu, a tu nagle okazuje się, że będzie nowelizowany. Wszystko dlatego, iż zauważono, że w projekcie budżetowym na 2020 rok próżno szukać 13 emerytury… Duże koszty realizacji tego flagowego programu PiS, czyli ok. 10 mld zł nie pozwoliłyby domknąć budżetu bez deficytu – czytamy w INNPoland.

Mamy jednak w najbliższej perspektywie wybory, PiS pali się do władzy, więc bez względu na wszystko będzie nowelizacja i to głównie po to, by umożliwić w 2020 r. wypłatę 13 emerytury. Na antenie radiowej jedynki Joachim Brudziński zapewnił, że dodatkowa wypłata dla emerytów „będzie zachowana”.  „Mało tego, rozszerzyliśmy ją w zapowiedzi Jarosława Kaczyńskiego: w 2021 r. ta trzynasta emerytura będzie zwiększona o kolejną, czyli czternastą” – zapowiadał.

Na antenie Radia Zet podobną deklarację złożył szef KPRM Michał Dworczyk: „Trzynastka będzie zapisana w przyszłorocznym budżecie. Jeżeli PiS wygra wybory, będzie oczywiście trzynastka (…). Środki są nawet w obecnym budżecie w…

View original post 1 961 słów więcej

 

Pisowski sędzia pokraczny, Przemysław Radzik

Sędzia Przemysław Radzik robi z siebie ofiarę mediów i składa wniosek o zabezpieczenie, aby nie mogły one pisać o nim w kontekście „afery hejterskiej”.

Radzik – według informacji podawanych przez „Gazetę Wyborczą” – był członkiem nieformalnej grupy „Kasta”. Twór ten zajmował się hejtowaniem i pomawianiem sędziów, którym nie po drodze było z „dobrą zmianą” i jej lizusami. Sam Radzik zaprzecza, aby angażował się w działalność hejterów.

W zapewnienia Radzika nie wierzą jego koledzy i koleżanki po fachu. Orzekania w składzie z Radzikiem, odmówiła ostatnio Anna Bator-Ciesielska z Sądu Okręgowego w Warszawie. Kobieta złożyła również wniosek do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, w którym zapytała o to czy delegowanie sędziów przez ministra Ziobrę było zgodne z wewnętrznymi regulacjami Unii Europejskiej.

Radzik w rozmowie z TVN 24 zasugerował, że jest… ofiarą medialnej i środowiskowej nagonki. „Pani sędzia zrobiła coś takiego, że na podstawie doniesień medialnych – nieprawdziwych, fałszywych – odmówiła orzekania z innym sędzią. To jest niepojęte, w dziejach Europy to się nie zdarzyło. Ja tego nie rozumiem, ja tego nie akceptuję, bo to nie jest działanie nawet godzące we mnie osobiście, co w podstawy państwa prawnego” – stwierdził podczas telewizyjnego wywiadu.

Sędzia Radzik doniósł już na Bator-Ciesielską do ministra sprawiedliwości, Krajowej Rady Sądownictwa, ministra sprawiedliwości i prezesa Sądu Okręgowego w Warszawie.

W dalszej części rozmowy Radzik narzekał na stronniczość mediów. „Moja matka płacze i wy macie to gdzieś. Tego wam nigdy nie zapomnę. Nigdy. Jako człowiek i jako sędzia. Nigdy. Bo żeście państwo mnie opluli, tak samo jak sędzia Bator, bez żadnego dania racji, bez niczego. Ja wiem, że ten program zmanipulujecie, że potniecie go, że to się nie ukaże. Mam tego pełną świadomość. I się dziwię sam sobie, że z wami rozmawiam” – mówił w materiale, który został wczoraj wyemitowany „Faktach” TVN.

Mężczyzna skierował do sądu wniosek o zabezpieczenie. W ten sposób media nie będą mogły pisać o nim w kontekście afery, która toczy się wokół grupy „Kasta”.

Pokraczny Duda, pokraczny Kaczyński, zakłamany do imentu Morawiecki. Polska pisowska jako alegoria: Pokrak z „Pulp fiction”.

Kmicic z chesterfieldem

Prawo i Sprawiedliwość ruszyło wczoraj z kontrofensywą medialną przeciwko swoim poprzednikom i konkurentom wyborczym.  Narracją akcji są środki o horrendalnej skali, które nie trafił do budżetu z powodu działalności mafii paliwowej. Oczywiście, przekaz rządzących poszedł w radykalnym kierunku oskarżenia przeciwników w zasadzie o zmowę z przestępcami i działanie na szkodę skarbu państwa.

To już prawie tradycja – Andrzej Duda często opowiada anegdoty, które praktycznie tylko jego śmieszą. Nie inaczej było i tym razem, kiedy pojechał uroczyście wmurować akt erekcyjny pod rozbudowę strzelnicy w Centralnym Ośrodku Szkolenia Straży Granicznej w Koszalinie.

– „Nie wZ jednej strony atakując politycy PiS ponownie wyjęli argumenty, jak to dzięki rządowi znalazły się środki na problemy społeczne i wsparcie choćby polskich rodzin.

W tym kontekście warto wypomnieć rządzącym ich największy własny konwój wstydu tej kadencji. I nie mowa tutaj wcale o tak głośnym temacie nagród w rządzie, ale biedzie, na którą rządzący skazali polskich emerytów.

View original post 1 252 słowa więcej

 

Morawieckiemu z prawdą nie po drodze

Więcej >>>

„Czuję się troszeczkę jak na gali Oskarów. Bardzo serdecznie dziękuję, za tą laudację taką bardzo ciepłą” – powiedział Morawiecki odbierając tytuł. Setki powtarzanych uparcie kłamstw i manipulacji – o sądach, szkołach, uchodźcach, Żydach, gospodarce i klimacie – nie zagroziły kandydaturze premiera. Biznes w Krynicy docenia „wpływ na rzeczywistość”

„Tak się zastanawiałem, czy się rzeczywiście udało tyle zrobić w tak krótkim czasie, w tych 4 latach. Brzmiało to, jakby miało zająć co najmniej 14 lat” – stwierdził Morawiecki po wysłuchaniu laudacji od Zygmunta Berdychowskiego, organizatora Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju.

Forum to doroczna impreza, na którą zjeżdżają przedstawiciele świata polityki i biznesu, a także eksperci i dziennikarze. W 2019 roku odbyło się już po raz 27.

Rada Programowa Forum niejednokrotnie podlizywała się rządzącym politykom. W 2000 roku nagrodę Człowieka Roku otrzymał Aleksander Kwaśniewski, w 2007 Donald Tusk, w 2011 Bronisław Komorowski, w 2014 Jarosław Kaczyński, a w 2016 Beata Szydło. Członkowie Rady nie omieszkali uhonorować także kontrowersyjnych polityków z zagranicy – nagrody otrzymali węgierski autokrata Viktor Orbán (w 2015) i słowacki premier Robert Fico (w 2012).

„To nigdy nie była nagroda ekonomiczna. To zawsze była nagroda polityczna. To politycy na przestrzeni ostatnich lat najbardziej wpływali na naszą rzeczywistość” – tłumaczył w 2018 roku założyciel Forum Zygmunt Berdychowski.

Morawiecki był nominowany już dwukrotnie. W 2016 minimalnie przegrał z Beatą Szydło, a w 2017 miał poprosić, by jego kandydatury nie brać pod uwagę. Rok później najwyraźniej nie miał już żadnych obiekcji.

Przypominamy, co o Mateuszu Morawieckim pisaliśmy w OKO.press. Ten artykuł to jednak tylko fragment bogatej antologii jego kłamstw i manipulacji, którą zgromadziliśmy w ostatnich latach. Premierowi chętniej nadalibyśmy tytuł Przodownika Fałszu.

Mistrz kłamstwa

Bo polskiemu premierowi z prawdą nie jest po drodze. W lipcu 2018 roku podsumowaliśmy siedem najbardziej bezczelnych (do tamtej pory) kłamstw szefa rządu.

Jak zaznaczyliśmy – bezczelnych – bo Morawiecki mógł z łatwością dotrzeć do prawdziwych danych. Postanowił jednak tworzyć alternatywną rzeczywistość. I tak premier kłamał, gdy

  • podawał liczbę czeczeńskich uchodźców w Polsce – zawyżając ją, zgodnie z ówczesną strategią polityczną PiS, ponad sześciokrotnie;
  • kłamał i manipulował w sprawie świadczeń dla osób z niepełnosprawnością, mówiąc, że za rządów PiS wzrosły o 50 proc. Tymczasem w latach 2015-2018 świadczenia wzrosły o 28 proc., ale tylko niektóre. Potrzebujących jest znacznie więcej;
  • z ukraińskich migrantów celowo robił uchodźców, by na forum międzynarodowym móc bronić „polityki uchodźczej” rządu PiS. I odpierać krytykę europejskich partnerów, którzy domagali się polskiej pomocy w rozbrajaniu kryzysu uchodźczego;
  • kręcił, gdy mówił o polskiej „pomocy na miejscu”, jako rozwiązaniu lepszym od relokacji uchodźców. Jak pisaliśmy wydatki na ten cel były w 2017 roku śmiesznie małe;
  • kłamał w sprawie luki VAT, która miała zmniejszyć się o 40 mld zł. W rzeczywistości zmalała o 13 mld;
  • twierdził, że płace w Polsce pod rządami PiS wzrosły najbardziej od 25 lat. Tymczasem wyższy wzrost notowano co najmniej kilkakrotnie;
  • znacznie przeszacowywał liczbę nowych miejsc pracy, które powstały w polskim przemyśle w 2017 roku. Twierdził, że było to aż 2/3 takich miejsc pracy w Europie. Utrzymywał, że Polskę chwalą za to w prywatnych rozmowach komisarze UE. Liczba, którą podawał była jednak zwyczajnie fałszywa.

Niezrozumiani przez świat

Premier jest też niezłomnym obrońcą „dobrej zmiany” w polskim sądownictwie. Główna linia argumentacji? Zachód i Unia Europejska reform Zbigniewa Ziobry po prostu nie rozumieją. Bo kraje, które nie doświadczyły komunizmu, nie są w stanie pojąć skali patologii, która dotknęła polskie sądy.

Stąd krytyczne głosy partnerów w UE i stąd konflikt z Komisją Europejską i TSUE.

W OKO.press relacjonowaliśmy m.in. wywiad Morawieckiego dla Polsat News z sierpnia 2018 roku. W tym 33-minutowym wystąpieniu kłamał i manipulował ponad 20 razy, bagatelizując skalę konfliktu z Unią o polską praworządność.

W grudniu 2018 roku oznajmił radośnie, że rząd PiS wniósł „fundamentalne zmiany dla podniesienia niezawisłości sędziów” i że „wystarczy spytać sędziów, czy zwiększyło to ich niezależność”.

Jak pisaliśmy odmiennego zdania jest KE, zaprzeczają polskie stowarzyszenia sędziowskie. Wszystkie wskazują na uparte próby podporządkowania wymiaru sprawiedliwości woli polityków PiS.

Swoje kłamstwa Morawiecki chętnie eksportuje. Podczas wizyty w USA w październiku 2018 udzielił wywiadu telewizji CNN. Powtarzał tam argument o czyszczeniu sądów z postkomunistów. Oraz kłamał bez żadnych ogródek, mówiąc, że polska Krajowa Rada Sądownictwa po reformach PiS jest wybierana w większości przez sędziów. Jak pisaliśmy – jest zupełnie odwrotnie.

W prawicowym francuskim dzienniku „Le Figaro” szkalował sędziów przeciwnych „dobrej zmianie” w lutym 2019. Tłumaczył, że 100 proc. sędziów zostało na stanowiskach po upadku PRL, a polskie sądownictwo jest najmniej wydajne w Europie. „Reformy” Ziobry mają tylko je uleczyć.

Na uniwersytecie nowojorskim w kwietniu 2019 porównał sędziów sprzeciwiających się niekonstytucyjnym zmianom do kolaborantów z Vichy. Potem dementował swoją własną wypowiedź.

W OKO.press wielokrotnie i drobiazgowo demaskowaliśmy kłamliwą narrację premiera.

Jasna Góra – symbol polskości

„Jasna Góro, Czarna Madonno, nasza matko, miej w opiece naród cały, który żyje dla Twej chwały” – tak modlił się Morawiecki w grudniu 2018 roku na 27. urodzinach Radia Maryja. Jak relacjonowaliśmy, pokazał wówczas, że jedyną wersją patriotyzmu i w ogóle wartości w życiu publicznym jest dla niego trójca: ojczyzna-tradycja-katolicyzm. A wszystko inne to „podkop pod Polskę”.

Swoje modlitwy premier kierował do tych „którzy nie kochają Polski aż tak mocno, jak my tutaj, jak Rodzina Radia Maryja”.

„Tradycyjnych wartości” Morawiecki bronił niejednokrotnie. W sierpniu 2019 pisaliśmy, że podczas pikniku rodzinnego premier wychwalał „nasze polskie kobiety”, które tworzą mur przed „fanaberiami ideologicznymi”. Tymczasem z sondaży OKO.press wynika jasno, że „polskie kobiety” mają poglądy znacznie bardziej rewolucyjne niż mężczyźni.

Szef rządu kreuje się na żarliwego katolika. Wiemy np., że ściśle przestrzega cotygodniowego postu. Znana anegdota mówi, że w podróży służbowej odmówił zjedzenia ukraińskich pielmieni. Bo akurat był piątek, a pierożki były z wieprzowiną. Przyszły premier miał obgryźć samo ciasto, nadzienie zostawić.

Ale wiara Morawieckiego, pod pozorem „wszechogarniającej dobroci” nosi znamiona fanatyzmu, a sam premier wyklucza z polskiego społeczeństwa tych, którzy nie podzielają jego religijnych uczuć.

Skromny biznesmen

Bogobojny Morawiecki pokazał też swoją mniej skromną twarz.

Na początku października 2018 roku Onet ujawnił nagranie z restauracji „Sowa i Przyjaciele” z 2013 roku. Rozmówcami byli prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło (przyjaciel Morawieckiego), prezes PGE Krzysztof Kilian (wieloletni przyjaciel Tuska), jego zastępczyni Bogusława Matuszewska i… Mateusz Morawiecki, wówczas od pięciu lat prezes banku BZ WBK.

Przytoczone wypowiedzi przeczą obrazowi pokornego i skromnego polityka. Jak się okazało, przyszły premier potrafi soczyście zakląć – nie gorzej niż podsłuchani biznesmeni i politycy PO.

Na jednym z nagrań Morawiecki obiecuje też, że załatwi pracę Aleksandrowi Gradowi z PO. „Pięć dych czy siedem, czy stówkę mu damy na jakieś badania czy na coś” – mówi. Chodziło oczywiście o 50-100 tys. złotych.

Morawicki ukrywał też zasobność własnego portfela, który powiększył się znacznie dzięki akcjom BZ WBK. Premier zachował je po tym, jak wszedł do rządu PiS, co pozwoliło mu wzbogacić się o 1,23 mln zł. Część miał przekazać na cele charytatywne – nie ujawnił jednak, na jakie. Akcje sprzedał dopiero po dwóch latach w fotelu ministra, bo, jak tłumaczył, „nie zdążył”.

Na cele charytatywne miał pójść także zysk ze sprzedaży działki, którą w 2002 roku Morawiecki kupił znacznie poniżej rynkowej ceny od proboszcza podwrocławskiej parafii garnizonowej. Wykryta dzięki śledztwu „Wyborczej” afera poważnie nadszarpnęła wizerunek premiera, który stara się ukryć fakt, że jest człowiekiem majętnym, zaprzyjaźnionym ze światem wielkiego biznesu.

Drzewko dla Polski

W 2017 roku Morawiecki stwierdził, że ma żydowskie pochodzenie (jego ojciec stwierdził natomiast, że nic mu o tym nie wiadomo). Ta deklaracja nie przeszkadza Morawieckiemu przekłamywać polskiej historii tak, by wybielać udział Polaków w Zagładzie.

„Kiedy mówimy o antysemityzmie, to też przychodzi mi do głowy, że coraz częściej spotykamy się z antypolonizmem. Ja chcę walczyć z tym antypolonizmem, tak jak skutecznie nasi żydowscy bracia walczą z antysemityzmem” – rozwodził się premier w rocznicę Marca ’68.

Ofiarą narodowej megalomanii padła prof. Barbara Engelking, którą skreślono Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej w maju 2018 roku. Engelking, wybitna badaczka, która odsłaniała skalę udziału polskiej ludności w Zagładzie, straciła stanowisko, bo zabrakło jej „polskiej wrażliwości”.

Premier, za przykładem ojca, domaga się też międzynarodowego uznania dla polskich zasług w walce z Holokaustem. W 2017 roku stwierdził, że „Instytut Yad Vashem powinien docenić odwagę Polaków i cały naród polski powinien mieć jedno wielkie drzewo Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata”.

W lutym 2019 w OKO.press pisaliśmy, że premier o żydowskich korzeniach został bohaterem polskich antysemitów – gdy odmówił wyjazdu na szczyt Grupy Wyszehradzkiej do Izraela.

Miłość własna mimo wszystko

Ale to nie koniec „sukcesów” rządu, z których musiał tłumaczyć się przed opinią publiczną w Polsce i Europie. I nie koniec kłamstw.

  • Wziął w obronę katastrofalną w skutkach reformę edukacji, którą zafundowała polskim szkołom była już minister Anna Zalewska. Podczas strajku nauczycieli grał też pierwsze skrzypce w deprecjonowaniu żądań protestujących. „Pracują mniej, a chcą zarabiać więcej” – mówił Morawiecki, rozpowszechniając niebezpieczny mit. Rezultat? Rozjuszeni nauczyciele, zmanipulowane społeczeństwo.
  • Kolejnym „sukcesem” było zablokowanie przyjęcia przez UE deklaracji dążenia do pełnej neutralności klimatycznej w czerwcu 2019. „Nie mamy sobie nic do zarzucenia” – skwitował wówczas Morawiecki, pokazując jasno, że jego rząd nie bierze na poważnie zbliżającej się katastrofy.
  • Bronił też Zbigniewa Ziobry, gdy wybuchła tzw. afera Piebiaka. W kuriozalnym wywiadzie dla TVN24 Morawiecki stwierdził, że Ziobro o aferze nic „nie wiedział, bo tak mu powiedział”. Koronny argument!
  • Premier kłamał też obficie o sukcesach polityki demograficznej PiS. Wbrew zapewnieniom Morawieckiego 500 plus nie sprawiło, że w Polsce rodzi się więcej dzieci. Wręcz przeciwnie, liczba urodzeń spada.
  • Okazją do wielu przekłamań były wybory – samorządowe jesienią 2018 i europejskie w maju 2019. I tak we wrześniu 2018 pisaliśmy m.in. o 3000 km drogowych kłamstw Morawieckiego, a w marcu 2019 demaskowaliśmy fałsz, gdy zapewniał, że PiS nie zamierza budować sojuszy z antyeuropejskimi partiami. Zamierzał i zbudował.

Choć jego praca zdaje się polegać na upartym powtarzaniu postprawd i tłumaczeniu się z kolejnych wtop, premier zachowuje sporo uznania dla samego siebie. Pochwał nie szczędzą mu przychylne PiS media, a także – jak się dziś przekonaliśmy – świat biznesu.

Morawiecki jest konsekwentny w zakłamywaniu

Budżet na 2020 r. został ogłoszony przez rząd budżetem bez deficytu. Owszem – stwierdził prof. Leszek Balcerowicz, były wicepremier i minister finansów – ale będzie takim jednorazowo. Jak zauważył gość „Faktów po Faktach” w TVN24, „pan Morawiecki jest konsekwentny w zakłamywaniu. Mówi tylko o wycinku, który nazywany jest budżetem państwa, ale nie obejmuje samorządów, ZUS-u, itd. W tym przypadku za część „sukcesu” zapłacą samorządy, które będą miały mniej środków na przykład na inwestycje czy łatanie subwencji oświatowej”.

Jak czytamy w portalu Money.pl, w projekcie przyjęto prognozę dochodów państwa na 429,5 mld zł, a po stronie limitu wydatków wpisano dokładnie taką samą kwotę, co oznacza budżet zrównoważony.

Zdaniem Balcerowicza, możliwość ogłoszenia zrównoważonego budżetu to dla PiS „wygrana na loterii”. – Pada sugestia, że ten budżet się będzie równoważył na zawsze, co jest oszustwem. W tym budżecie są jednorazowe wpływy, w okolicach 19 mld zł, co się już nie powtórzy – tłumaczy.

Balcerowicz podkreśla, że jeśli nadejdzie stopniowe spowolnienie gospodarcze, to w Polsce dojdzie to powrotu do zadłużenia. Jeśli jednak kryzys będzie głębszy, to na taki scenariusz jesteśmy już „kompletnie nieprzygotowani”. Apeluje, aby na rządy PiS trzeba spojrzeć w całości. Wcześniej „żaden z rządów tak drastycznie nie atakował sądów, ani tak drastycznie nie używał prokuratur”. Swoją wypowiedź podsumował stwierdzeniem, że działania rządzącej partii są nieprzyzwoite i W działaniach partii rządzącej dostrzega „pogardę dla ludzi”.

PiS to, co najgorsze. To ludzie gorszego moralnego i intelektualnego sortu. To takie pokraki, jak ów Pokrak z „Pulp Fiction”. Pokrak Kaczyński i Pokrak Morawiecki.

Kmicic z chesterfieldem

>>>

Więcej >>>

„Tak działa kombajn nienawiści i hejtu. A w tajnej grupie atakującej mnie i moją rodzinę DWÓCH DYREKTORÓW SĄDÓW nominatów Z. Ziobry – dyr. Sądu Rejonowego w Inowrocławiu i dyr. Sądu Okręgowego w Bydgoszczy” – podsumował Krzysztof Brejza doniesienia gazeta.pl. Portal zamieścił fragmenty rozmów z 2018 r., które prowadzili działacze Solidarnej Polski i PiS z Inowrocławia na komunikatorze WhatsApp.

Administratorem tej grupy był Ireneusz Stachowiak, polityk Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry. Należeli do niej m.in. dwaj dzisiejsi dyrektorzy sądów: Karol Adamski (dyrektor Sądu Rejonowego w Inowrocławiu) oraz Szymon Kosmalski (zastępca dyrektora Sądu Okręgowego w Bydgoszczy). A także pracująca obecnie w Urzędzie Wojewódzkim w Bydgoszczy była redaktor naczelna wydawanego przez ratusz miesięcznika „Nasze Miasto Inowrocław” – Beata Zarzycka.

Według gazeta.pl, członkowie grupy publikowali komentarze i produkowali memy atakujące posła Brejzę. Jeden z nich napisał: – „Zrobię z niego [Krzysztofa Brejzy – przyp.] Misiewicza lepszego niż z Bartka Misiewicza zrobili”. Uczestników…

View original post 1 173 słowa więcej