Na równi pochyłej do Polexit

„Rządy prawa w Polsce są w jawny sposób niszczone. Znaleźliśmy się pod ścianą, w związku z czym jeszcze raz wzywamy Panią Przewodniczącą do szybkiego i sensownego działania, zanim sytuacja stanie się nieodwracalna” – piszą do Ursuli von der Leyen wykładowcy prawa z kilkunastu uczelni na świecie.

List profesorów w całości tutaj >>>

Andrzej Kolasa 

Takie apele są ważne. Jednak po reakcji rządzących na pierwszą opinię Komisji Weneckiej notabene na prośbę ówczesnego ministra spraw zagranicznych pana Waszczykowskiego nie mam złudzeń co do tego, że nie robią one na polskim rządzie żadnego wrażenia. Jedynie sytuacja nałożenia kary finansowej spowodowała wycofanie się (Puszcza Białowieska). Natomiast działania instytucji UE wynikają po pierwsze z zaskoczenia tą sytuacją, a dwa pewną logiką patrzenia na państwa członkowskie. Odpowiedź na pytanie, dlaczego do tej pory nie udało się UE zablokować zmian sprzecznych z traktatami zarówno na Węgrze jak i w Polsce wynika z istoty funkcjonowania UE. A ta istota polega na tym, że to społeczeństwa decydują jakie wybierają rządy, a tym samym akceptują sposób rządzenie. Instytucje UE wysyłają już od co najmniej pięciu lat sygnały nie do polskiego rządu tylko do polskiego społeczeństwa pt. „zastanówcie się co robicie Polacy i kogo wybieracie do kierowania własnym państwem”. A jaką otrzymują odpowiedź nie trzeba tłumaczyć. Podobnie było z WB. Sprawa wystąpienia z UE nie była wynikiem tylko tego jednego referendum. Referendum było podsumowaniem, ukoronowaniem pewnych działań politycznych co najmniej od ponad dwóch dekad. Z Polską i Węgrami jest podobnie. Czas pokaże czy znajdzie się w naszym kraju wystarczająca liczba Polaków, aby zahamować ten proces wychodzenia z UE czy też nie. Proszę mi wierzyć nikt po Polsce nie będzie w stolicach UE płakał, z racji tej, iż stajemy się coraz większym problemem i obciążeniem. Jeśli już to będą bardziej ostrożni na przyszłość. Reasumując nie liczmy tylko na TSUE czy KE i inne instytucje UE, że to one rozwiążą nasze polskie problemy które powinni rozwiązać obywatele Polski. Niebezpiecznym dla Polski jest natomiast ostatnio rzucona przez premiera Holandii propozycja rozwiązania tego problemu.

Na liście hańby biskupów tuszujących pedofilię znajdują się wszyscy żyjący w Polsce kardynałowie, połowa urzędujących arcybiskupów i jedna trzecia urzędujących biskupów diecezjalnych. W ciągu ostatnich miesięcy każdemu ujawnieniu księdza pedofila towarzyszyło oskarżenie kryjącego go biskupa. Ofiary domagały się nie tylko ukarania sprawcy, ale też pociągnięcia do odpowiedzialności stojącego za nim hierarchy.

Jakkolwiek krycie księży pedofilów przez biskupów jest uważane za powszechną praktykę, to do niedawana media stosunkowo rzadko opisywały takie przypadki. A już zupełnie wyjątkowo w odniesieniu do biskupów aktualnie urzędujących. Ostatnio diametralnie się to zmieniło. Obserwowaliśmy prawdziwy wysyp afer z tuszowaniem przestępstw seksualnych księży wobec nieletnich.

Lista hańby i hańbie Kościoła katolickiego w kwestii pedofilii jego funkcjonariuszy >>>

Pięćdziesięciu ambasadorów to nie pięciu czy nawet piętnastu. Wszyscy nasi najważniejsi partnerzy z Unii i ze świata podpisali ten list i tego nie da się zbagatelizować jednym tweetem, że “pani Mosbacher pomyliła Holandię z Polską”. To pokazuje, że Polska nie ma żadnej polityki zagranicznej, po drugie nie ma kadr, po trzecie rządzącym chyba w tym wszystkim jest dobrze. To strategia, która ma krótkie nogi – mówi ekspert od wizerunku politycznego dr Mirosław Oczkoś. – Jeżeli prezes wejdzie do rządu na stanowisko wicepremiera, to znaczy, że użyto już wszelkich możliwych środków, bo to swoista broń atomowa, która zostanie odpalona. Skoro rozważane jest takie rozwiązanie, to znaczy, że jest tragicznie i zawieszono całość tego projektu na teoretycznie najmocniejszym haku, czyli Kaczyńskim. Jeżeli ten hak się poluzuje, to będzie koniec koalicji, już nikt tego nie uratuje – dodaje.

Wywiad z dr. Mirosławem Oczkosiem >>>

Tak witaliśmy się w słusznie minionych czasach, bojąc się interwencji naszego wielkiego brata. Dostałam nawet wówczas telegram następującej treści: a jednak stop nie weszli stop. Teraz różni politycy twierdzą, że nie było żadnego zagrożenia. Pewnie, że nie było, nie musieli wchodzić. Byli na miejscu w ilości wystarczającej.

Wyprowadził ich Wałęsa, którego „historycy” rządowi usiłują wygumkować z Solidarności, jak nie przymierzając Stalin Trockiego z fotografii. Los Trockiego skończył się nie tylko na wymazaniu go ze zdjęcia. Wałęsa żyje i życzymy mu zdrowia. Zwłaszcza, że jest w grupie ryzyka, jak cały naród. Liczba zakażeń wzrasta, bez względu na to czy wierzysz w Covida czy nie. Premier dawno ogłosił, że zagrożenia nie ma i starzy ludzie mogą iść głosować. Jak ich ubędzie to mniej trzynastek będzie się wypłacało. Tyle wiedzą.

Felieton Krystyny Kofty >>>

 

Dodaj komentarz