Choć Duda to złamas, to za złamanie Konstytucji czeka go w przyszłości wielka przykrość

o grzechach prezydenta dr hab. Ryszard Balicki, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego

Przysięga to nie tylko słowa, to zobowiązanie

Dzień 6 sierpnia 2015 roku był bardzo ważny w życiu Andrzeja Dudy, może nawet najważniejszy. Tego dnia złożył przysięgę przed Zgromadzeniem Narodowym.

Posłowie i senatorowie wysłuchali wypowiadanych wówczas słów: „(…) uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem”.

Dla podkreślenia wagi wypowiadanych słów Andrzej Duda dodał także „Tak mi dopomóż Bóg”.

Wypowiadając słowa roty Andrzej Duda objął urząd, na który wybrali go obywatele i stał się kolejnym prezydentem niepodległej Polski. Ale składana przysięga to nie tylko słowa, to zobowiązanie, które nowy prezydent zaciąga każdorazowo wobec suwerena. Czy prezydent Andrzej Duda temu zobowiązaniu sprostał?

Grzech pierwszy: Instrumentalne potraktowanie prawa łaski

Już w pierwszych miesiącach urzędowania doszło bowiem do znamiennych wydarzeń, które naznaczyły tę kadencję. 16 listopada 2015 roku, powołując się na prerogatywę określoną w art. 139 Konstytucji, Prezydent RP wydał postanowienie w sprawie zastosowania prawa łaski wobec czterech osób.

Ta – wydawało się – rutynowa decyzja okazała się jednak inna niż wszystkie dotychczasowe. Prezydent Duda postanowił bowiem zastosować przysługujące mu uprawnienie wobec osób, których proces sądowy jeszcze się nie zakończył. W związku z powyższym pojawiła się uzasadniona wątpliwość czy prezydent mógł tak uczynić.

Konstytucyjna regulacja prawa łaski jest nader lakoniczna – art. 139 Konstytucji RP stwierdza jedynie, że: „Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej stosuje prawo łaski. Prawa łaski nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu”.

Ten krótki przepis reguluje zakres podmiotowy i przedmiotowy agracjacji (prawa łaski) w polskim porządku konstytucyjnym. Prawo łaski stanowi zatem wyłączną kompetencję głowy państwa.

Powyższy artykuł wskazuje również katalog wyłączeń – z prawa łaski nie mogą korzystać osoby skazane przez Trybunał Stanu, czyli osoby ponoszące odpowiedzialność konstytucyjną.

Dodatkową normą ustawy zasadniczej, poruszającą problematykę agracjacji, jest art. 144 ust. 3 Konstytucji RP, stanowiący, że wymóg podpisu Prezesa Rady Ministrów pod aktem urzędowym Prezydenta RP nie dotyczy stosowania prawa łaski. Oznacza to zatem, że stosowanie instytucji ułaskawienia nie wymaga kontrasygnaty, jest więc prerogatywą Prezydenta RP.

Tak ograniczona regulacja konstytucyjna jest konsekwencją szczególnego charakteru norm konstytucyjnych, mających jedynie wyznaczyć zakres uprawnień poszczególnych organów. W takim przypadku konieczne jest odwołanie się do charakteru instytucji, do ukształtowanych zwyczajów konstytucyjnych, doktryny oraz orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego.

Dotychczas w literaturze polskiego prawa konstytucyjnego nie budziło wątpliwości, że prawo łaski to prawo państwa do darowania prawomocnie orzeczonej kary lub innych skutków o podobnym charakterze.

Prawo to nie służy jednak uniewinnieniu skazanego, nie unieważnia wydanego wyroku sądu, nie prowadzi nawet do przebaczenia winy sprawcy.

Jest to wyłącznie możliwość zrzeczenia się – w imieniu państw, przez uprawniony organ – egzekucji wymierzonej już kary.

Nie bez znaczenia w przedmiotowej sprawie będą także skrajnie polityczne pobudki działania głowy państwa. Prezydent nie podejmował swoich decyzji z powodów społecznych czy moralnych, lecz jedynie dążył do – jak sam oświadczył – „wyręczenia sądu”, aby ułatwić swojej byłej partii politycznej obsadę stanowisk rządowych.

Grzech drugi: Odmowa przyjęcia ślubowania od sędziów Trybunału Konstytucyjnego

Kolejną decyzją Prezydenta RP, która wzbudziła wątpliwości co do jej zgodności z konstytucją, była faktyczna odmowa przyjęcia ślubowania od sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybranych przez Sejm VII kadencji. Zaistniała sytuacja stała się także elementem wielomiesięcznej batalii, której częścią – w praktyce przedmiotem – stał się Trybunał Konstytucyjny.

Punktem wyjścia do późniejszych zdarzeń było uchwalenie w dniu 25 czerwca 2015 roku nowej wówczas ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, której art. 137 dawał możliwość Sejmowi VII kadencji dokonanie wyboru sędziów na wszystkie zwalnianie w 2015 roku stanowiska sędziowskie.

Poza materią niniejszego tekstu jest szczegółowa ocena uchwalonej wówczas ustawy. Ale warto przynajmniej krytycznie skomentować zarówno sam fakt uchwalania tak ważnej ustawy pod koniec kadencji Sejmu, jak i szczególnie umieszczenie w niej przepisu pozwalającego w niekonstytucyjny sposób zwiększyć kompetencje kreacyjne Sejmu danej kadencji.

W dniu 30 sierpnia 2015 ustawa weszła w życie, należy przy tym podkreślić, że prezydent Duda nie zgłosił swoich zastrzeżeń do konstytucyjności ustawy i nie wystąpił do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem w trybie kontroli następczej.

8 października Sejm VII kadencji wybrał pięciu sędziów TK: Romana Hausera, Krzysztofa Ślebzaka, Andrzeja Jakubeckiego, którzy mieli być następcami: Marii Gintowt-Jankowicz, Wojciecha Hermelińskiego i Marka Kotlinowskiego (ich kadencje kończyły się 6 listopada 2015 roku), oraz Bronisława Sitka i Andrzeja Sokalę, którzy mieli być następcami sędziów: Zbigniewa Cieślaka (koniec kadencji 2 grudnia 2015) i Teresy Liszcz (koniec kadencji 8 grudnia 2015).

Jednak prezydent Duda nie umożliwił sędziom wybranym przez Sejm VII kadencji złożenia ślubowania w terminie umożliwiającym rozpoczęcie kadencji. W tej sytuacji doszło do naruszenia Konstytucji i ustawy o Trybunale Konstytucyjnym.

Prezydent RP, poprzez swoje działanie uniemożliwił rozpoczęcie sprawowania funkcji przez osoby legalnie wybrane przez kompetentny organ, w oparciu o obowiązujący akt prawny. Bezspornym jest bowiem, że wyłączna kompetencja do powoływania sędziów Trybunału Konstytucyjnego jest w gestii Sejmu RP, a art. 21 ust. 1 ustawy o TK – co podkreślił Trybunał w uzasadnieniu do wydanego wyroku – „wyraża normę kompetencyjną, która nakłada na Prezydenta obowiązek niezwłocznego odebrania ślubowania od sędziego Trybunału Konstytucyjnego”.

Trybunał podkreślił także, że „odebranie ślubowania od sędziów TK nie może być postrzegane jako należące do ewentualnego uznania głowy państwa. Prezydent jest obowiązany przyjąć ślubowanie od sędziów wybranych przez Sejm na podstawie art. 194 ust. 1 Konstytucji. Nie ma w tym zakresie możliwości dokonywania samodzielnej, a przy tym swobodnej – zależnej jedynie od własnego uznania – oceny ani podstaw prawnych dokonanego wyboru, ani prawidłowości procedury, która została w danym wypadku zastosowana przez Sejm.

Prezydent jako organ władzy wykonawczej, nie jest bowiem uprawniony do ostatecznego i wiążącego inne organy państwa wypowiadania się o zgodności norm prawnych z Konstytucją. Nie ma również kompetencji w zakresie oceny legalności działań podejmowanych przez Sejm na podstawie powszechnie obowiązującego prawa.

Przyznanie Prezydentowi niczym nieograniczonej możliwości dokonywania takich ocen oznaczałoby podejmowanie działań bez podstawy prawnej. Wiązałoby się z naruszeniem zasady legalizmu (art. 7 Konstytucji) oraz pozostawałoby w sprzeczności z zasadą, że Prezydent wykonuje swoje zadania w zakresie i na zasadach określonych w Konstytucji i ustawach (art. 126 ust. 3 Konstytucji)”.

Tak więc prezydent winien niezwłocznie przyjąć ślubowanie wybranych przez Sejm sędziów TK, a ostatnim akceptowanym momentem może być taki, który umożliwi rozpoczęcie kadencji nowego sędziego TK bezpośrednio po zakończeniu kadencji sędziego dotychczasowego, czyli najpóźniej w dzień poprzedzający koniec kadencji.

W przypadku wyboru sędziego na skutek powstałego wakatu w składzie TK, ślubowanie winno nastąpić w najbliższym dogodnym momencie po dokonanym wyborze. Jak stwierdził Trybunał: „Prezydent ma swoim działaniem stworzyć warunki ku temu, aby sędzia wybrany przez Sejm mógł niezwłocznie rozpocząć wykonywanie powierzonej mu funkcji urzędowej. Rola Prezydenta jest więc wtórna, a zarazem podporządkowana w swej istocie temu skutkowi, jaki wynika z wykonania przez Sejm powierzonej mu kompetencji wyboru sędziów TK”.

Nie realizując powyższego obowiązku Prezydent RP uniemożliwia sprawne funkcjonowanie organu konstytucyjnego oraz narusza postanowienia Konstytucji i ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, co może być podstawą do pociągnięcia go do odpowiedzialności konstytucyjnej przed Trybunałem Stanu.

W przypadku będącym przedmiotem dokonywanej analizy, jedynie w sytuacji, w której głowa państwa złożyłaby wniosek o zbadanie konstytucyjności ustawy z 25 czerwca 2015 roku o Trybunale Konstytucyjnym kwestionując zgodność z Konstytucją art. 137 (będącego podstawą prawną wyboru dokonanego przez Sejm VII kadencji) powstałaby możliwość odroczenia momentu przyjęcia ślubowania.

Jednak nawet w takiej sytuacji – jak podkreślał Trybunał: „Podejmując taką decyzję, Prezydent bierze na siebie pełną, przewidzianą w Konstytucji odpowiedzialność za jej skutki”.

Należy więc uznać, że w analizowanej sytuacji nie wystąpiły żadne okoliczności uzasadniające możliwość odroczenia momentu przyjęcia przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę ślubowania sędziów wybranych przez Sejm VII kadencji. Prezydent winien więc niezwłocznie przystąpić do realizacji swojego obowiązku. Jednak w związku z wydanym wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 3 grudnia 2015 roku, obecnie Prezydent winien przyjąć ślubowanie od 3 sędziów wybranych przez Sejm VII kadencji w miejsce sędziów TK, których kadencja kończyła się 6 listopada 2015 roku.

Smutnym podsumowaniem powyższych rozważań stały się niedawne komunikaty prasowe wygłaszane przez przedstawicieli Kancelarii Prezydenta po ujawnieniu, że PiS zgłosiło jako kandydatów do TK m.in. byłych posłów Krystynę Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza.

Rzecznik prezydenta oświadczył, że „to parlament podejmuje decyzję o tym, kto jest wybierany na sędziów TK”. To oczywiście prawda, szkoda jednak, że taka refleksja pojawiła się tak późno. Ale może warto przypomnieć prezydentowi, że trójka prawidłowo wybranych sędziów TK nadal oczekuje na możliwość złożenie ślubowania…

Grzech trzeci: Aktywny uczestnik nocnego przejęcia Trybunału Konstytucyjnego przez PiS

W działaniach podejmowanych przez partię rządzącą w celu politycznego przejęcia Trybunału prezydent Andrzej Duda był – niestety – aktywnym uczestnikiem. Zaakceptował, nieznajdujący uzasadnienia w normach Konstytucji, „wybór” dokonany przez Sejm VIII kadencji osób na miejsca zajmowane przez prawidłowo wybranych sędziów, a następnie – pod osłoną nocy – przyjął od nich ślubowanie. Wszystko po to, aby osoby te mogły zostać wprowadzone do siedziby Trybunału.

Prezydent sankcjonował również kolejne ustawy dotyczące Trybunału Konstytucyjnego, w tym także podpisał 19 grudnia 2016 – w nocy! – ustawy: „Przepisy wprowadzające ustawę o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym” oraz „O statusie sędziów Trybunału Konstytucyjnego”.

Żadna z nich nie przewidywała vacatio legis i obie weszły w życie już kolejnego dnia. Tak nadzwyczajny tryb był podyktowany chęcią uniemożliwienia przeprowadzenia zbadania ich zgodności z Konstytucją.

Na mocy przyjętej ustawy wprowadzone zostało – nieznane Konstytucji i naruszające zawarte w niej postanowienia o wiceprezesie Trybunału – stanowisko „sędziego pełniącego obowiązki Prezesa Trybunału”. Na to stanowisko prezydent powołał sędzię Julię Przyłębską.

Z uwagi na brak takiej kompetencji w konstytucyjnym katalogu aktów zwolnionych z obowiązku uzyskania kontrasygnaty, zgodę na jej powołanie musiał wyrazić także Prezes Rady Ministrów. Należy jednak uznać, że uzależnienie możliwości działania sądu konstytucyjnego od decyzji organu władzy wykonawczej stanowi naruszenie art. 173 Konstytucji, w którym jest zawarta zasada odrębności i niezależności Trybunału od innych władz.

Kolejnego dnia – 20 grudnia 2016 roku – sędzia Julia Przyłębska, naruszając konstytucyjne uprawnienia wiceprezesa TK, zwołała Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK. Do udziału w nim dopuściła także osoby nieuprawnione („dublerzy”).

Przeprowadzono wówczas głosowanie, podczas którego na czternaście obecnych osób, jedynie sześć – w tym trzech dublerów – opowiedziało się za wyborem sędzi Przyłębskiej na prezesa Trybunału. Jednak – wbrew wymogowi zawartemu w ustawie – nie została przedstawiona zebranym i przegłosowana uchwała o wyborze Prezesa Trybunału Konstytucyjnego! Pomimo tych uchybień prezydent powołał Julię Przyłębską na Prezesa TK.

Grzech czwarty: sankcjonował naruszenia konstytucyjnych zasad mówiących o niezawisłości sędziów oraz niezależności sądów

Prezydent Andrzej Duda akceptował również i niezwłocznie podpisywał przedkładane mu ustawy zawierające normy literalnie sprzeczne z Konstytucją (m.in. ustawy o KRS, SN i sądownictwie powszechnym).

Działania głowy państwa sankcjonowały w ten sposób naruszenia konstytucyjnych zasad mówiących o niezawisłości sędziów oraz niezależności i odrębności sądów i Trybunałów.

Prezydent Andrzej Duda, pomimo przysługujących mu uprawnień, nie zrealizował więc ciążącego na nim obowiązku „czuwania nad przestrzeganiem Konstytucji”.

Akceptował, a nawet publicznie wspierał swoimi wypowiedziami działania partii rządzącej, mające na celu naruszanie konstytucyjnych zasad ustroju. Nie sprostał obowiązkom, które na swoje barki przyjmuje Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej wraz z objęciem urzędu i które tak pięknie zostały ujęte w rocie prezydenckiej przysięgi… „dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem”.

Monitor konstytucyjny

Andrzej Duda nie będzie miał spokojnej starości. Nie dość, że Trybunał Stanu go czeka, to jeszcze inne prawnicze korowody niewątpliwie go spotkają i może skończyć w kiciu.

Kmicic z chesterfieldem

O pedofilskich skłonnościach ks. Mariusza W. poinformowała Szkoła Podstawowa nr 5 w Nowym Targu, gdzie uczył on religii. Sprawa została ujawniona podczas zajęć wychowawczych – nauczycielka poruszyła z dziećmi temat molestowania seksualnego. Kilka uczennic przyznało, że takich zachowań dopuścił się ich katecheta.

Szkolni pedagodzy zawiadomili o tym prokuraturę. Ksiądz Mariusz W., początkowo, zaprzeczał oskarżeniom i twierdził, że jest niewinny. Uznawał się nawet za „duszpasterza dzieci”.

Duchowny – jak poinformowała „Gazeta Krakowska” – zmienił zdanie w zeszłym tygodniu i przyznał się do zarzucanych mu czynów. „Przyznaję się, zrobiłem to” – oznajmił. Deklaracja nie kończy sprawy. Proces dalej trwa, a wyrok jeszcze nie zapadł.

Sprawa jest o tyle bulwersująca, że po nagłośnieniu sytuacji ksiądz został przeniesiony do innej parafii. W Nowym Targu zorganizowano pożegnalną mszę, a część wiernych deklarowało swoje poparcie dla zboczeńca w sutannie, który „umiał zjednywać do siebie ludzi przez swoją otwartość”.

Ofiary zboczeńca miały od 9 do…

View original post 2 212 słów więcej

 

Prof. Tomasz Grodzki marszałkiem Senatu RP

Borys-Damięcka: Postanowiłam na dzisiejsze posiedzenie zaprosić Olgę Tokarczuk. W SMS-ie poinformowała, że nie będzie mogła przyjechać do Warszawy i przesyła mnóstwo dobrej, jasnej energii naszemu Senatowi

– Postanowiłam na dzisiejsze posiedzenie zaprosić Olgę Tokarczuk, naszą noblistkę, wiedząc że ma bardzo dużo bardzo ważnych obowiązków związanych właśnie z nagrodą Nobla i zadzwoniłam do niej, bo na wysłanie oficjalnego zaproszenia było już za późno. Niczego nie obiecała, ale poprosiła o chwilę zastanowienia. Następnego dnia otrzymałam od niej SMS-a i pragnę państwu odczytać: szanowna pani, nie chcę przeszkadzać, dzwoniąc w niedzielę. Jednak niestety muszę panią poinformować, że w żaden sposób nie będę mogła przyjechać do Warszawy. Piszę mowę noblowską i mam mnóstwo innych tutaj zobowiązań, łącznie z wyjazdem do Francji. Bardzo mi przykro, pozdrawiam bardzo serdecznie i przesyłam mnóstwo dobrej, jasnej energii naszemu Senatowi. Z szacunkiem, Olga Tokarczuk. I tej dobrej, jasnej energii życzę całej naszej izbie na nadchodzące 4 lata. Dziękuję za uwagę – stwierdziła marszałek senior Barbara Borys-Damięcka w trakcie pierwszego posiedzenia Senatu nowej kadencji.

Tomasz Grodzki oficjalnie nowym marszałkiem Senatu

Tomasz Grodzki został wybrany nowym marszałkiem Senatu. Zdobył 51 głosów. Senatorowie głosowali na kartach imiennych. Grodzki w głosowaniu pokonał swojego jedynego kontrkandydata, Stanisława Karczewskiego, który otrzymał 48 głosów. Od głosowania wstrzymał się jeden senator.

Grodzki: Możemy się spierać, ale jednocześnie musimy pamiętać, że reprezentujemy majestat Rzeczypospolitej i potęgę tego narodu, którego musimy strzec i chronić

– To jest zwycięstwo. To jest zwycięstwo demokracji. Ale wznoszę ten gest w chwili triumfu, ale nie mojego, ponieważ tę funkcję przyjmuję z wielką pokorą i poczuciem odpowiedzialności – mówił Tomasz Grodzki po wyborze na urząd marszałka Senatu.

– Możemy się spierać, ale jednocześnie musimy pamiętać, że reprezentujemy, jak mało kto, majestat Rzeczypospolitej i potęgę tego narodu, którego musimy strzec i chronić. Senat jest wyższą izbą parlamentu. Jeżeli ktoś myśli, że będziemy tylko rolą hamulcowego dla Sejmu, a w tej kadencji mamy do czynienia z sytuacją szczególną, że Sejm jest w rękach rządzących, a Senat w rękach opozycji, to jest w błędzie. Senat musi tylko i wyłącznie wrócić do swojej roli, czyli zamiast szybkiego prawa, ustanawiać dobre prawo – dodał marszałek Senatu. 

Schetyna: Chciałbym dedykować tę decyzję Senatu prezesowi Kaczyńskiemu, który powiedział, że opozycja totalna się skończyła. Chciałem mu powiedzieć, że dzisiaj skończyła się władza totalna

– Chciałbym dedykować to głosowanie i tę decyzję Senatu prezesowi Kaczyńskiemu, który powiedział, że opozycja totalna się skończyła. Chciałem mu powiedzieć, że dzisiaj, teraz skończyła się władza totalna, że trzeba szanować opozycję, trzeba szanować Senat,  trzeba szanować izbę wyższą – mówił Grzegorz Schetyna podczas konferencji prasowej po wyborze Tomasza Grodzkiego na marszałka Senatu.

Grodzki: Chciałbym wskazać Grzegorza Schetynę jako architekta tego porozumienia

– To naród w swojej zbiorowej mądrości zdecydował, że Sejm będzie w rękach rządzących, Senat w rękach opozycji. To nakłada ogromną odpowiedzialność za losy naszego ukochanego kraju na wszystkich. Chciałbym wskazać tu Grzegorza Schetynę jako architekta tego porozumienia, które wydawało się, że jest nie do zrealizowania – mówił Tomasz Grodzki podczas konferencji prasowej po wyborze na marszałka Senatu.

Panie i panowie! Zaczęło się. PiS zaczyna zbierać baty. Skończy się to wykopem Kaczyńskiego i jego ferajny na śmietnik historii. I takimi tam Trybunałami Stanu.

Kmicic z chesterfieldem

Trzeba dużo zmienić by wszystko zostało po staremu mówi znana nie od dziś zasada… I to ona zadecyduje teraz o kształcie nowego rządu.

Dziś Morawiecki poda swój rząd do dymisji, a na nowym rozdaniu sam najwięcej skorzysta – zdradza Wyborcza.pl.

„Po cichu, w zaciszu gabinetów, znalazł swoich ludzi na stanowiska, w których dzieli się pieniądze. Ministrem finansów będzie jego dobry znajomy z banku” – powiedział dziennikowi polityk PiS, sugerując, że Tadeusz Kościński zastąpi Jerzego Kwiecińskiego, który kierował resortem finansów i rozwoju, a teraz, „ma się realizować w międzynarodowych strukturach finansowych”.

Ministerstwem Zarządzania Funduszami ma kierować Małgorzata Jarosińska-Jedynak, samorządowiec, od 2018 r. wiceminister rozwoju. Wyborcza zwraca uwagę, że przy okazji jednym ruchem Morawiecki przejął też sprawy unijne, które zabrał z Ministerstwa Spraw Zagranicznych do kancelarii premiera i powierzył wiceministrowi Konradowi Szymańskiemu.

Blisko współpracowaliśmy przy wszelkich eskapadach europejskich na Radzie Europy. Tam są żmudne negocjacje dotyczące przekładania legislacji europejskiej na realną…

View original post 4 600 słów więcej

 

Krew – prędzej czy później – poleje się, to jest logika rządów Kaczyńskiego i jego partii (2)

Redaktor naczelny Newsweeka Tomasz Lis na informację o wniosku złożonym przez polityków Prawa i Sprawiedliwości do Sądu Najwyższego ws. ponownego przeliczenia głosów wyborczych do Senatu.

Ponowne licznie głosów ma się odbyć w dwóch okręgach, gdzie PiS przegrał – w Katowicach oraz Koszalinie.

– Protesty wyborcze można składać do dzisiaj do północy. Analizujemy inne okręgi, nie wykluczamy, że jeszcze się takie znajdą, o przeliczenie głosów w których będziemy wnioskować – oświadczył zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel.

– Zmieniasz Sąd Najwyższy, żeby przez kontrolowaną politycznie neoKRS obsadzić izbę odpowiedzialną za ważność wyborów. Kiedy wynik jest dla ciebie niezadowalający, prosisz tę izbę o interwencję. Proste. Mam nadzieję, że sędziowie tej izby wykorzystają szansę na pokazanie, że są niezależni – komentuje sprawę prof. Marcin Matczak z Uniwersytetu Warszawskiego.

– Każdy uprawniony może złożyć protest wyborczy, ale teraz rodzi się problem zaufania. Partia rządząca doprowadziła do przejęcia kompetencji orzekania o ważności wyborów przez Izbę składającą się w całości z nowych osób, powołanych w sposób budzący wątpliwości… – mówi konstytucjonalista dr Ryszard Balicki (Uniwersytet Wrocławski).

Więcej >>>

Paweł Wroński (Gazeta Wyborcza): „Protest wyborczy w sprawie dwóch senatorów ze strony PiS to jednak bardzo pozytywny sygnał. Oznacza, że na razie nie udało im się dwóch senatorów kupić. Nieoficjalnie w Koalicji Obywatelskiej po proteście do SN ze strony PiS zastanawiają się nad złożeniem protestów w okręgach senackich 1, 2 i 26 gdzie liczba głosów nieważnych – z różnego powodu – przekroczyła różnicę między kandydatami”.

Tomasz Lis (Newsweek): „Jeśli PiS dokona oszustwa i za pomocą dyspozycyjnej wobec siebie izby Sądu Najwyższego zmieni wyniki w kilku okręgach i ukradnie opozycji zdobycie Senatu, to my obywatele powinniśmy wyjść na ulice. Chcą za uszy wciągnąć do Sejmu Piotrowicza – ich sprawa. Ale od Senatu wara”.

Robert Biedroń (europoseł, Wiosna): „PiS zapowiada ponowne liczenie głosów w wyborach do Senatu. Z jednej strony to dobrze, bo znaczy, że żadna senatorka i żaden senator nie dali się przekupić. Z drugiej – teraz dopiero zobaczymy czy właśnie dlatego PiS na siłę przepychał reformę Sądu Najwyższego”.

Pisowski rozpiździaj Polski

Wybitny kompozytor Zbigniew Preisner był gościem Katarzyny Janowskiej w programie rezerwacja (Onet). Artysta wypowiedział się m.in. na temat sytuacji politycznej w Polsce.

Dziennikarka Paulina Młynarska o wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego na temat rodziny.

Politycy PiS nie pozwolili Rzecznikowi Praw Obywatelskich Adamowi Bodnarowi podsumować swojej pracy w czasie sejmowej komisji sprawiedliwości.

Komentarz Jurka Owsiaka

Wybitna pisarka Manuela Gretkowska w felietonie na temat PiS i stanu demokracji w Polsce.

Politycy PiS skomentowali decyzję prezesa Jarosława Kaczyńskiego o przerwaniu trwającego posiedzenia Sejmu w celu wznowienia go po wyborach.

Ziobro wiedział o tym, że do mediów wyciekają poufne informacje nt. sędziów. Ziobro do dymisji

Kropiwnicki: Dzisiaj składamy wniosek o wotum nieufności wobec Ziobry. Liczymy że ta debata odbędzie się w piątek, a najpóźniej 11 września

– Będziemy domagali się wotum nieufności [wobec ministra sprawiedliwości], czyli będzie debata nad całym tym bałaganem w Ministerstwie Sprawiedliwości, całą tą grupą którą coraz ciężej nazywać ludźmi z Ministerstwa Sprawiedliwości, bo to brzmi jak w powieści Orwella, że ludzie, którzy tworzyli hejt, bardzo złe, obelżywe rzeczy, pracowali na wysokich stanowiskach w Ministerstwie Sprawiedliwości. Zbigniew Ziobro musi wziąć za to odpowiedzialność – stwierdził Robert Kropiwnicki w rozmowie z TVN24.

– Tak, dzisiaj składamy wniosek o wotum nieufności. Liczymy że ta debata odbędzie się w piątek, a najpóźniej 11 września – dodał poseł PO.

Prof. Leszek Balcerowicz (Szkoła Główna Handlowa) skomentował aferę Ministerstwa Sprawiedliwości.

Balcerowicz o aferze w MS

Ostateczną bronią autokratów jest zastraszanie krytyków przez przejęty wymiar sprawiedliwości. Sprawiedliwość jest wtedy tyle warta, co to słowo w nazwie PiS. Pisowska reforma sądów dała jedną korzyść: ujawniła grupę osób, którzy ze względu na ich nędzę moralną czy intelektualną nigdy nie powinni być sędziami. Piebiak to ich osobowy symbol. Ale deprawacja idzie od góry- od Ziobry i Kaczyńskiego. Bez nich nie byłoby awansów Piebiaków. Złe ustroje:opresyjne, skorumpowane, zakłamane opierają się na ludziach o słabych hamulcach moralnych, a silnych dążeniach do pieniędzy lub kariery. Ich czyny, wywołując oburzenie przyzwoitych ludzi, powinny zwiększać presję na zmianę. Jak można wierzyć Ziobrze, że nic nie wiedział o fabryce hejtu w MS? Ziobrze, który sam zasłynął obrzydliwymi wypowiedziami wobec sędziów! Człowiek, ktory jest skrajnym przykładem stronniczości jest ministrem sprawiedliwości! To wystarczający powód, by odsunąć PiS od władzy.

Do działań KGB, SB należało rekrutowanie agentów w środowisku uznawanym przez władze za wrogie i umieszczanie niektórych z nich w oficjalnych organach. Czy to nie przypomina procedury uprawianej przez resort Ziobry? Zobaczcie nazwiska sędziów-hejterów i zarazem członków PiS-KRS. Sędziowie dzielą się na zwykłych i na sędziów Ziobry. Sędziowie Ziobry powinni jak najszybciej przestać być sędziami. Trzeba w tym im pomóc, idąc masowo na wybory. Inaczej będą nas sądzić. Moim zdaniem Ziobro należy do absolutnej czołówki najbardziej niemoralnych ludzi w obozie PiS: notoryczne kłamstwa, skrajna bezczelność, brak empatii, totalna partyjność-przeciwieństwo bezstronności. I taki człowiek ogłasza kodeks etyki dla sędziów! To obraza inteligencji Polaków!

Oglądałem wczoraj program Czarno na Białym w TVN24. Pokazał on Piebiaka, Iwańca, Lasotę, Radzika itp. – bezwstydnych karierowiczów, wybranych przez Ziobrę do naprawy sądów. Ludzie Ziobry w sądach i w prokuraturze są jednym wielkim aktem oskarżenia samego Ziobry.

Dr Ryszard Balicki (prawnik, Uniwersytet Wrocławski): Wiem, że statystyka jest nieubłagana i wszędzie mogą się trafić źli ludzie… Ale ta elita dobrej zmiany, zebrana przez Zbigniewa Ziobro, to nie jest przypadek. Tylko tacy godzili się na udział w dewastacji polskiego wymiaru sprawiedliwości.

– Lata 70 – te. Świetne. PRL tamtych lat była już krajem do życia, a ekipa gierkowska składała się z ludzi, którym rządząca dziś hołota, pod względem etosu państwowego, nie dorasta do pięt – mówi publicysta Waldemar Kuczyński.

Jarosław Kurski (wicenaczelny Gazety Wyborczej): Trzeba przyznać, że selekcję do nagrody Emi, Ziobro przeprowadził perfekcyjnie. W każdym zawodzie są ludzie, którzy się nie nadają: karierowicze, oportuniści, lenie i nieuki. A Ziobro ich wszystkich wyłowił i awansował do MS, KRS i Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Ziobro do dymisji.

Kuchciński wąchał butapren

List w obronie Marszałka Kuchcińskiego

Marszałkowi sejmu Markowi Kuchcińskiemu zarzuca się wykorzystywanie „wojskowych statków powietrznych” do rodzinnych wypadów i przejażdżek z Warszawy do Rzeszowa, co miało narazić skarb państwa na wielomilionowe straty.

My niżej podpisani koledzy Marka Kuchcińskiego zaświadczamy, że WSZYSTKIE loty Marszałka z Warszawy do Rzeszowa miały charakter nie tylko służbowy, ale także wysoce poznawczy i twórczy. Jesteśmy starymi kumplami Marszałka z czasów, gdy miał pseudonim Penelopa i był hipisem. Dobrze wiemy, co to znaczy „odlot” wagi państwowej.

W każdy weekend Marszałek Kuchciński spotykał się z nami przy piwie i butaprenie. Podczas tych spotkań omawialiśmy ważne sprawy państwowe takie jak: kto ma zostać „słupem” Marszałka przy zakupach ziemi, komu zamknąć ryja aby nie kłapał dziobem oraz co robić, aby ceny butaprenu i proszku tree nie poszły w górę. Na niektórych z tych spotkań była też młoda Ukrainka Rusłana z okolicznej agencji rozrywkowej i jakby co, to ona też może poświadczyć, że Penelopa (to znaczy Marszałek) był bardzo zajęty.

Wobec powyższego wszystkie zarzuty w stosunku do Marszałka powinny zostać oddalone, tym bardziej, że wpłacił już działę na Caritas czyli się podzielił więc o co kaman?

W imieniu Stowarzyszenia Miłośników Butaprenu „Stara Wiara”
Zygmunt „Kita” Ostrymocz,
Wacław „Lumbago” Wąskiryj
Ludwik „Gibson” Patałach

To nie jest aerotaxi rodziny Kuchcińskich – mówią posłowie opozycji i zapowiadają, że będą wnioskować o pełną informację dotyczącą lotów marszałka Sejmu ze znajomymi czy rodziną. Tymczasem w ramach “zapłaty” za loty Marek Kuchciński przelał 15 tys. zł na cele charytatywne, o czym poinformowało Centrum Informacyjne Sejmu.

Loty jednak były

Marszałek Sejmu Marek Kuchciński wpłacił 15 tys. zł na Klinikę Budzik działającą przy Centrum Zdrowia Dziecka oraz 10 tys. zł na Caritas Polska w zamian za 23 loty samolotem rządowym – poinformował dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka.

Skąd kwota 15 tys.? To Andrzej Grzegrzółka też wyjaśnił. Według umowy Kancelarii Sejmu z PLL LOT koszty przelotów poselskich są zryczałtowane na poziomie 572,40 zł (przelot dla jednej osoby w jedną stronę).

Jeszcze w zeszłym tygodniu CIS przekonywał, że lotów nie było, potem okazało się że było 6, w poniedziałek liczba urosła już do 23.

Opozycja: Pieniądze powinny wrócić do budżetu

– Marszałek może sobie przekazywać pieniędzy na cele charytatywne nawet co miesiąc, ale to nie ma nic wspólnego ze sprawą lotów marszałka z członkami rodziny, jak i z kolegami PiS-u i znajomymi – mówi Mariusz Witczak z PO.

Posłowie opozycji zapowiedzieli, że będą wnosili o to, żeby na najbliższym posiedzeniu Sejmu sam marszałek Kuchciński przekazał pełną informację Wysokiej Izbie dotyczącą liczby lotów ze znajomymi, członkami rodzin, dziećmi, żoną.

– Opinia publiczna musi się dowiedzieć, jakie koszty z tego tytułu poniósł budżet państwa – uważa Witczak.

Aerotaxi marszałka

Posłowie Platformy chcą też, aby minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak przekazał szczegółowe informacje nt. tego, jak wykorzystywane są rządowe samoloty, którymi zarządza Baza Lotnictwa Transportowego podlegająca MON. – W jaki sposób realizowane są procedury o statusie HEAD, bo przecież wyjazd służbowy marszałka być może wymagał takiej realizacji, by podstawiono samolot. Ale to nie jest aerotaxi rodziny Kuchcińskich. Jeżeli jest zamówienie, to nie znaczy, że tak samo wygląda lista pasażerów – mówił Andrzej Halicki.

– Widać, że skala tego zjawiska jest dużo szersza niż dziś udowodniona liczba lotów, a także ich koszt. Dojenie państwa musi się skończyć – mówił Andrzej Halicki. – Nie wolno nadużywać funkcji i czerpać z tego korzyści. Dopiero złapany za rękę marszałek Kuchciński przyznał się do tego, co wcześniej jego służby dementowały – uważa Halicki.

Sprawa jest rozwojowa

Loty marszałek Marka Kuchcińskiego wywołały falę komentarzy w sieci.

Wczoraj dziennik “Rzeczpospolita” informował o tym, że prokuraturze udało się fortelem uniknąć konieczności przesłuchania Marka Falenty w sprawie listów, które ten wysłał do najważniejszych polityków obozu władzy, a w których sugeruje, że ujawni faktycznych mocodawców tzw. afery taśmowej, która wybuchła w 2014 roku i finalnie doprowadziła do obalenia rządu koalicji PO- PSL. Pierwszy raz tak otwarcie i bez żadnego skrępowania śledczy postawili interes partii rządzącej ponad przepisy procedury karnej i naczelne zasady ustalenia prawdy obiektywnej w toczącym się postępowaniu karnym. Radość prezesa PiS i jego przybocznych może być jednak przedwczesna, bowiem całkowicie niespodziewanie okazuje się, że sprawę prawdziwych inspiratorów afery bada Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Jak udało się ustalić dziennikarzom “Rzeczpospolitej”, funkcjonariusze tej formacji zwrócili się do Sądu Najwyższego o wypożyczenie akt zakończonej już sprawy Marka Falenty. Ten akt wydać nie mógł, bowiem zostały aktualnie przekazane do Sądu Apelacyjnego, jednakże we wniosku o ich wypożyczenie agenci musieli podać uzasadnienie. Wynika z niego, że od połowy 2018 roku toczy się śledztwo w sprawie możliwego działania obcych służb przy obaleniu poprzedniej władzy. To jeszcze co prawda PiS-owi nie szkodzi, ale w połączeniu z ustaleniami choćby Grzegorza Rzeczkowskiego opisanymi w książce “Obcym alfabetem. Jak ludzie Kremla i PiS zagrali podsłuchami”, może wywołać prawdziwe trzęsienie ziemi na polskiej scenie politycznej.

Czy agenci ABW zerwali się ze smyczy partii rządzącej lub czy jest to kolejny akt odwiecznej walki różnych sił specjalnych zapewne szybko się nie dowiemy. Warto jednak zauważyć, że to najgorszy dla partii rządzącej moment, by do sprawy podsłuchów w warszawskich restauracjach wracać. Można sobie wyobrazić zeznania “skruszonego” współpracownika np. rosyjskich służb, który w przypływie szczerości, na samym finiszu kampanii wyborczej potwierdzi udział obecnej partii rządzącej w operacji mającej na celu nielegalne obalenie rządu RP. Wówczas te same służby, które uknuły aferę z 2014 będą mogły ustrzelić dublet i doprowadzić do upadku kolejnej władzy.