Kaczyński dąży do rozlewu krwi

Posłanka PiS, członkini Rady Mediów Narodowych, Joanna Lichocka w rozmowie z „Wprost” pokazała, że Prawo i Sprawiedliwość nie odpuści i będzie dążyło do całkowitego przejęcia kontroli nad rynkiem mediów. Posłanka uważa, że niezbędna jest dekoncentracja kapitału medialnego, czyli innymi słowy zmuszenie większości właścicieli mediów prywatnych do nagłej, często poniżej ceny rynkowej, sprzedaży części tytułów, na których kupno, jak pokazała sprawa Radia Zet, będą już czekały prorządowe media zasilane kredytami państwowych banków. Posłanka ewidentnie liczy, że zwycięstwo wyborcze pozwoli rozprawić się z niezależnymi mediami raz na zawsze. Wszystko dlatego, że to ostatnie da PiS niezbędne silne zaplecze polityczne, ponieważ „wrzask, jaki się podniesie w tej sprawie, już nawet po tej mojej wypowiedzi, będzie ogromny (…) Hegemoni na tym rynku, niewahający się wyrzucać dziennikarzy za poglądy czy cenzurować niewygodne dla swego obozu informacje i opinie krzyczeć będą, że próba odebrania im tej hegemonii na rynku to walka z wolnością słowa”.

W świetle kolejnych informacji o wyrzucaniu z TVP czy Polskiego Radia dziennikarzy za brak uległości i niewygodne pytania, takie postawienie sprawy wydaje się być groteskowe, ale niestety w Polsce takie oczywiste kłamstwa zdają się na obywateli działać. Stąd Joanna Lichocka czuje się bezkarnie i całkowicie puszcza wodze fantazji. Jej zdaniem to bowiem media komercyjne prowadzą nagonkę i kampanię hejtu. Polityk show nienawiści TVP, które doprowadziło m.in. do śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza i agresji w Białymstoku, nie przeszkadza, niczym za złotą zasadą goebbelsowskiej propagandy, łatwiej oskarżać media niesympatyzujące z rządem o zamiary przyświecające Prawu i Sprawiedliwości. Lichocka w pierwszej kolejności odmawia mediom prywatnym podmiotowości, stawiając prostą wizję świata “my” kontra “oni”, gdzie każdy, kto nie jest usłużnym klakierem władzy, jest propagandzistą na pasku Platformy Obywatelskiej.

“Mamy do czynienia ze zorganizowanym hejtem i propagandą większości mediów komercyjnych, więc media publiczne, jeżeli chcą prostować kłamstwa i zrównoważyć przekaz, stają na linii frontu”

Joanna Lichocka, niczym wybudzona po czteroletniej śpiączce, całkowicie ignoruje strategię przemysłu medialnego Jacka Kurskiego, którego kontrolą zawodowo się przecież zajmuje. Uderza za to w media niezależne od PiS, że te cenzurują niewygodne wiadomości: “Od tego, co wyprawia „Gazeta Wyborcza” czy TVN włos się jeży na głowie – to z jednej strony regularne szczucie na nas, z drugiej cenzurowanie informacji niewygodnych dla ich obozu politycznego”.

Narracja PiS jest tutaj do tego stopnia skuteczna, że na media nie będące w grupie prorządowych często mówi się – te “nieprzychylne” czy “krytykujące”, stawiając je w roli z góry stronniczych, jakby piętnowanie populizmu polityków spod każdego szyldu nie było obowiązkiem dziennikarzy. W przypadku słów Lichockiej ironią losu może być dobór mediów oskarżanych o cenzurowanie. Czyż nie “Gazeta Wyborcza” stała za nagłośnieniem afery reprywatyzacyjnej, która uderzyła w PO i pozwoliła wybić się takim “geniuszom” polityki jak Patryk Jaki. Tymczasem w mediach podległych Lichockiej nawet w materiale o grzybobraniu potrafiono zrobić nagonkę polityczną na PO. Wspomniany materiał osiągnął taką skalę absurdu i groteski, że warto go zobaczyć, aby mieć świadomość z jakiego poziomu własnej moralności politycy PiS krytykują innych.

Kiedy TVP atakowała nauczycieli, lekarzy, niepełnosprawnych, to Lichocka nie protestowała, jednak poczuła się już dotknięta, kiedy spotkała się podczas kampanii wyborczej z agresywną reakcją jednego z wyborców: „Idźcie stąd, wszędzie was pełno, jesteście jak pluskwy” Takiego języka wcześniej nie było. (…) Tej pani o pluskwach nie przyszłoby do głowy mówić, gdyby nie polityka nienawiści jaką od lat stosuje PO“- skomentowała.

Można byłoby uronić łzę nad losem posłanki gdyby nie fakt, że media, za których etykę odpowiada, zasiadając w Radzie Mediów Narodowych, same od miesięcy prowadzą akcję dehumanizacji mniejszości seksualnych, starając się pozbawić je “polskości”. Zresztą czyż to nie polityczny idol Lichockiej, Jarosław Kaczyński, wprowadził do języka polskiej polityki mówienie o imigrantach jako roznosicielach chorób, a krystalicznie czysty episkopat i abp Jędraszewski nie nazwali kilkuset tysięcy Polaków zarazą?

Jeśli przy istnieniu niezależnych od polityków mediów osoba odpowiedzialna za kontrolę stanu mediów publicznych tak ostentacyjnie kłamie, to aż włos jeży się na głowie na myśl, co stanie się, kiedy zupełnie zabraknie tych, którzy weryfikują słowa rządzących. Ten dzień może jednak wkrótce stać się rzeczywistością. I nie jest to wizja żadnych “totalnych” jak lubuje się mówić PiS, ale prosta konsekwencja nacjonalizacji mediów prywatnych i postawienie prorządowych dziennikarzy w roli cenzorów i dystrybutorów legitymacji dziennikarskich w zapowiedzianym już przez PiS samorządzie zawodowym. Stawką wyborów 13 października staje się zatem wolność słowa w Polsce.

Małgorzata Kidawa-Błońska miodzio, czytaj tutaj >>>

My pragniemy Polski uczciwej, w której uczciwość i prawo są na pierwszym miejscu, a tymczasem mamy podejrzany hotel na godziny, oszustwa podatkowe i bezczelne okradanie państwa. Ja się na taką Polskę nie godzę! Ja chcę Polski uczciwej i dumnej, jak Wawel, a nie kamienica Banasia – mówiła na konwencji Koalicji Obywatelskiej w Krakowie kandydatka na premiera Małgorzata Kidawa-Błońska. – Różnica pomiędzy Polską naszych marzeń a Polską obecnie rządzących jest taka sama, jak między siedzibą królów polskich a słynną już niestety kamienicą prezesa NIK – dodawała. Z kolei Grzegorz Schetyna prosił o jeszcze o 2 tygodnie ciężkiej pracy.

Podczas jednego ze swoich wystąpień, Jarosław Kaczyński, oświadczył, że pisowskiemu rządowi udało się więcej zrobić w ciągu 4 lat, niż generalnie w historii udało się osiągnąć przez lat 1000 i jeszcze 50 -siąt.

Domyślam się, że ten okres Kaczyński wyliczył poczynając od umownej daty chrztu Polski. Jakże by inaczej. Przecież jak twierdzi prezes, nie ma moralności poza Kościołem. Każdy ma taki kalendarz, z którym mu najwygodniej.

Zatem jak się okazuje, żaden tam Chrobry, żadne Grody Czerwieńskie, żaden Łokietek i Kazimierz Wielki, co to Polskę zostawił murowaną, żaden Litwin Jagiełło i Grunwald, żadne Kircholmy, żadne unie realne, czy personalne, żadne Rzeczpospolite Obojga Narodów, żadne tam wiedeńskie odsiecze, a później żadne konstytucje, Komisje Edukacji Narodowej, żadna ofiara z krwi tak ochoczo składana przez wieki, okazuje się, że wystarczy:

  • a) pogwałcić, podeptać i zakpić sobie z trójpodziału władzy, niezawisłości sędziowskiej, etosu służby cywilnej;
  • b) pogwałcić, podeptać i zakpić sobie z Konstytucji, zrobić z niej symbol „układu” i narzędzie „fałszywych elit”, służące obecnie rządzącym do kancerowania „zdrowej tkanki narodu”, a strażnikiem tejże konstytucji uczynić wystarczy bezwolną kukiełkę pozbawioną woli i charakteru, natomiast premierostwo zdać należy na ręce cynicznego kłamcy o talencie aktorskim godnym braci Mroczków;
  • c) zamienić Armię Krajową i Bohaterów Getta na Narodowe Siły Zbrojne i Brygadę Świętokrzyską;
  • d) wzniecać nienawiść do mniejszości narodowych, uchodźców, osób nieheteronormatywnych;
  • e) montować w teoretycznie świeckim państwie katofaszystowski reżim, z całym tym rekwizytorium pełnym purpuratów, aroganckich hierarchów i przepychu władzy Kościoła, który nie widzi dalej niż pieniądz i wpływy. I nawet już się tego nie wstydzi. Już tego nie maskuje tym „ubogacaniem” w duchowe wartości.

Wystarczy, mniej więcej, takie cuda wyczarować z niczego, w ciągu czterech magicznych lat pisowskiej „kontrreformacji” i mamy sukces na miarę tysiąclecia.

Ważne, żeby jak chce kawaler Kaczyński – rodzina to był tatuś płci męskiej i mamusia płci żeńskiej, którym rodzą się rumiane i tłuste katolickie dzieci. Planowane i płodzone jak Pan Bóg przykazał, w oparciu o kalendarzyk i za wstawiennictwem świętego Jana Pawła.

Wielka Polska nadeszła jak ta wiosna z wierszyka u Brzechwy. Przyszła pieszo i niepostrzeżenie. I gdyby nam Kaczyński nie powiedział, że to już się wydarza, że właśnie staje się ta wiekopomna chwila, że to jest zwieńczenie tysiącletnich trudów, to byśmy znowu nie dowiedzieli się, jacy jesteśmy wyjątkowi i jacy jesteśmy szczęśliwi.

Dobrze, że mamy Kaczyńskiego, ponieważ moglibyśmy tej Wielkiej Polski nie poczuć i nie zauważyć, a to byłoby niepowetowana strata, w kraju, w którym tylu maluczkich od setek lat śni sen o wielkości.

Przywrócenie prawidłowego obsadzenia i kierownictwa TK; wznowienie postępowań, w których orzekały osoby nieuprawnione do zasiadania w TK; reforma systemu dyscyplinarnego dla sędziów TK – to trzy rekomendacje przygotowane przez wybitnych prawników, prof. Marcina Matczaka i dr Tomasza Zalasińskiego w cyklu ForumIdei Fundacji im. Stefana Batorego

„Wierzę, że w Polsce – i to szybciej, niż później – przywrócenie praworządności będzie możliwe. Cykl ekspertyz prawnych przygotowanych dla ForumIdei Fundacji im. Stefana Batorego jest wyrazem troski o to, żeby rządy prawa wróciły na należne im miejsce. Ten powrót jest absolutnie konieczny” – mówi prof. Marcin Matczak, współautor, wraz z dr Tomaszem Zalasińskim, ekspertyzy pt. Preferowane kierunki zmian prowadzących do przywrócenia prawidłowego funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego”.

„Nasza ekspertyza jest apolityczna. Kierujemy ją do wszystkich stron, którym zależy na przywróceniu porządku prawnego w Polsce. O apolityczności naszego działania świadczy, że zaproponowany sposób przywracania prawidłowego funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego, różni się chociażby od propozycji Aktu Odnowy Demokracji, jaki przedstawiła Platforma Obywatelska (więcej o pomysłach opozycji na przywracanie praworządności w wywiadach z Kamilą Gasiuk-Pihowicz o pomysłach Koalicji Obywatelskiej i Krzysztofem Śmiszkiem o propozycjach Lewicy – przyp.red.).

Zalecamy mozolny, ale konieczny, proces przywracania rządów prawa. Naprawa państwa prawa nie może się odbywać jak naprawa starego zegarka, jednym stuknięciem młotka. Jednym ruchem nie da się wszystkiego odwrócić”

– zauważa prof. Matczak.

Dr Tomasz Zalasiński przypomina, że kwestia obsadzenia, przewodnictwa i funkcjonowania TK nie może nigdy umykać naszej uwadze, nawet w ferworze innych zmian dotyczących wymiaru sprawiedliwości.


#OKOnawybory: przed wyborami parlamentarnymi Archiwum Osiatyńskiego i OKO.press omawiają kluczowe raporty, analizy i ekspertyzy na temat zmian dotyczących praworządności oraz ustroju Rzeczpospolitej, które zaszły podczas VIII kadencji Sejmu, przez cztery lata „dobrej zmiany” PiS. Oprócz diagnozy zniszczeń, przedstawiamy też rekomendacje, jak przywrócić i ulepszyć państwo prawa.

Prof. Marcin Matczak* dr Tomasz Zalasiński** z Zespołu Ekspertów Prawnych Fundacji im. Stefana Batorego przygotowali ekspertyzę pt.Preferowane kierunki zmian prowadzących do przywrócenia prawidłowego funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego”. To pierwsza z cyklu pięciu publikacji przygotowanych dla ForumIdei Fundacji Batorego.

Prof. Matczak i dr Zalasiński o tym, jak przywrócić porządek w TK

Po pierwsze, należy przywrócić prawidłowe obsadzenie i kierownictwo Trybunału Konstytucyjnego.

Podczas trwania VIII kadencji Sejmu do składu TK wprowadzono osoby, które nie mają statusu sędziów TK. Zasiadają one w składach orzekających i biorą udział w wydawaniu orzeczeń TK. Jednocześnie od orzekania odsuwanych jest czterech sędziów wybranych w poprzednich kadencjach Sejmu.

W grudniu 2016 roku niezgodnie z wymogami ustawowymi i konstytucyjnymi powołano nowe kierownictwo.

Dlatego zaleca się wprowadzenie do TK osób powołanych w jego skład przez Sejm VII kadencji, czego zgodność z Konstytucją RP potwierdził nigdy w pełni niewykonany wyrok TK z 3 grudnia 2015 roku o sygnaturze K 34/15. W tym celu Sejm RP kolejnej kadencji, na podstawie art. 8 ust. 1 w związku z art. 190 ust.1 Konstytucji RP oraz postanowienia TK z 30 listopada 2015 roku, powinien uchwalić, że działania Sejmu RP i Prezydenta RP, ze względu na sprzeczność z postanowieniem zabezpieczającym wydanym przez TK z 30 listopada 2015, nie wywoływały skutków prawnych.

Należy rozważyć zastosowanie art. 190 ust. 4 Konstytucji RP, który pozwala wzruszyć nie tylko wyroki sądowe czy decyzje administracyjne, ale i „inne rozstrzygnięcia”, takie jak uchwały Sejmu VIII kadencji uchylające uchwały wybierające trzech sędziów wybranych przez Sejm VII kadencji oraz uchwały dokonujące ponownego wyboru pięciu sędziów TK, w tym trzech osób nieuprawnionych do orzekania w TK. Podstawą prawną tych uchwał Sejmu, wydanych 2 grudnia 2015, nie była znowelizowana ustawa o TK z 19 listopada 2015, która zaczęła obowiązywać 5 grudnia 2015, ale art.137 ustawy o TK z 25 czerwca 2015 roku (Dz.U. 2015 poz. 1064).

Sejm RP kolejnej kadencji na podstawie art. 190 ust. 4 Konstytucji RP i odpowiednich przepisów Regulaminu Sejmu powinien wznowić postępowanie w sprawie wyboru trzech sędziów TK dokonanego 2 grudnia 2015 roku, uznać ten wybór za nieważny, a ze względu na jego niezgodność z Konstytucją RP i wyrokiem TK z 3 grudnia 2015 wezwać Prezydenta RP do dokonania zaprzysiężenia trzech sędziów wybranych przez Sejm VII kadencji.

Będzie to oznaczało konieczność opuszczenia przez TK osób, które w nim zasiadają bezpośrednio na podstawie uchwał Sejmu z 2 grudnia 2015 roku (Mariusz Muszyński) lub pośrednio (Justyn Piskorski i Jarosław Wyrembak),

w związku ze śmiercią dwójki sędziów (Lecha Morawskiego i Henryka Ciocha) wybranych na podstawie uchwał Sejmu z 2 grudnia 2015.

Po drugie, należy wznowić  postępowania, w których orzeczenia wydały osoby nieuprawnione do zasiadania w Trybunale Konstytucyjnym.

Możliwe są dwa rozwiązania. Pierwsze polega na uregulowaniu w ustawie o TK zasad wznawiania postępowania przed TK w przypadku zasiadania w składzie orzekającym osób nieuprawnionych. Rozwiązanie to musiałoby zakładać wyłączną kompetencję Trybunału Konstytucyjnego zarówno co do stwierdzenia statusu osoby nieuprawnionej, jak i decyzji o wznowieniu postępowania, a sama decyzja o wznowieniu powinna być dokonywana przez pełny skład Trybunału.

Zalecane jest jednak drugie rozwiązanie, czyli uznanie, w zgodzie ze stanowiskiem TK wyrażonym w postanowieniu z 17 lipca 2003 roku, że wznowienie postępowań przed TK jest niedopuszczalne. Ze względu na zasadę stabilności prawa rekomenduje się zajęcie takiego stanowiska, nawet pomimo głębokości naruszeń Konstytucji RP, co miało miejsce w ostatnich trzech latach.

Zarazem rekomenduje się, aby działania osób, które jako nieuprawnione zasiadały w składzie TK, zostały rzetelnie ocenione pod względem prawnym i dyscyplinarnym, aby zniechęcić do podobnych działań w przyszłości.

Po trzecie, należy wprowadzić zmiany w systemie dyscyplinarnym dla sędziów TK.

Zaleca się wprowadzenie zmian w obecnie obowiązującym systemie postępowania dyscyplinarnego dla sędziów TK, aby zapobiec jego dysfunkcjonalności w przypadku konieczności prowadzenia równocześnie postępowań dyscyplinarnych wobec kilku sędziów TK. Zapobiegnie to sytuacji, kiedy skład TK nie wystarczy dla ukształtowania wystarczającej liczby składów sądu dyscyplinarnego. Należy znowelizować ustawę o TK i rozszerzyć grupę osób, z której można powołać sędziów sądu dyscyplinarnego dla sędziów TK, o sędziów TK w stanie spoczynku z wyłączeniem osób, które zrzekły się stanowiska sędziego TK, oraz osób, które nie mogą pełnić funkcji sędziego sądu dyscyplinarnego ze względu na zły stan zdrowia.

Pełny tekst ekspertyzy jest dostępny na stronie Fundacji im. Stefana Batorego.

Najważniejsze fakty o kryzysie w Trybunale Konstytucyjnym

Od 2015 roku pogłębia się kryzys dotyczący obsadzenia, przewodnictwa i funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego. Po objęciu rządów przez obecną większość rządzącą, prezydent Andrzej Duda nie odebrał ślubowania od trzech sędziów wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji – Romana Hausera, Krzysztofa Ślebzaka i Andrzeja Jakubeckiego.

Ich miejsca w TK zajęli Mariusz MuszyńskiLech Morawski (zasiadał w TK do śmierci 12 lipca 2017) oraz Henryk Cioch (zasiadał w TK do śmierci 20 grudnia 2017 roku). Prezydent Andrzej Duda przyjął od nich ślubowanie grudniową nocą 2015 roku. Po śmierci sędziów Morawskiego i Ciocha, miejsca w TK zajęli „dublerzy dublerów” – Justyn Piskorski (w miejsce, które powinien zajmować Krzysztofa Ślebzak) i Jarosław Wyrembak (w miejsce Romana Hausera).

W listopadzie 2016 roku przyjęto ustawę regulującą procedurę wyboru Prezesa TK. Na podstawie nowej, niezgodnej z Konstytucją procedury, 21 grudnia 2016 roku Prezydent Duda powołał Julię Przyłębską na stanowisko Prezesa TK. Po objęciu urzędu, włączyła ona do orzekania w TK tzw. sędziów-dublerów.

W 2017 roku TK pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej rozstrzygnął 88 spraw. Dla porównania, w 2015 roku rozstrzygnął ich aż 173. Średnia za lata 2010-2015 wynosiła zaś 140 spraw rocznie.

Do „nowego”  TK wpływa o wiele mniej spraw niż przed „dobrą zmianą”, co jest wyrazem braku zaufania do tej instytucji w obecnym kształcie.  W OKO.press pisaliśmy, że podczas gdy do TK w 2014 roku  wpłynęło 530 spraw, a w 2015 roku – 623, 2016 roku było to zaledwie 360 spraw (spadek o 42 procent w porównaniu z poprzednim rokiem), a w 2017 roku – 282 sprawy.

Ponadto trybunalskie tryby długo mielą niektóre politycznie newralgiczne sprawy, ze szkodą dla ochrony praw i wolności obywateli.

Aż rok zajęło TK wydanie wyroku i stwierdzenie niezgodności z Konstytucją zaskarżonych przez prezydenta Dudę przepisów nowelizacji ustawy o IPN ze stycznia 2018 roku.

Dodaj komentarz